- Nie posyłajcie dzieci do szkoły – apelują rodzice krakowskich uczniów zrzeszeni w inicjatywie „Szkoła to nie eksperyment” i przekonują, by 10. dnia każdego miesiąca dzieci zostawały w domu na znak protestu przeciwko reformie edukacji. Pierwszy strajk zaplanowano na 10 marca.
Podobne protesty odbywają się już w innych polskich miastach. Jako pierwsze akcję podjęło Zielonogórskie Forum Rodziców, które już 10 stycznia zachęciło grupę matek i ojców do wzięcia udziału w strajku. Kolejny protest odbędzie się 10 lutego w kilku miastach, m.in. Gdańsku i Warszawie, ale ponieważ w Małopolsce będą wówczas trwały ferie, Kraków chce zastrajkować dopiero 10 marca (w piątek).
- Będziemy robić wszystko, by akcja doszła do skutku – zapowiada Anna Kozłowska, inicjatorka ruchu „Szkoła to nie eksperyment”.
Rodzice chcą dotrzeć z informacją o strajku do wszystkich szkół w Krakowie i okolicach, zarówno tych publicznych, jak i prywatnych, głównie za pośrednictwem portali społecznościowych, ale także ulotek, które planują wydrukować na własny koszt i rozdawać pod szkołami. – Mamy miesiąc na przygotowanie akcji – mówi Anna Kozłowska. – Jeśli jednak będziemy widzieć, że odzew rodziców jest słaby, wówczas skupimy się na współpracy z dwiema lub trzema szkołami. Dla całej akcji będzie lepiej, jeśli w strajku weźmie udział kilka szkół, ale w całości, niż wszystkie, ale tylko częściowo.
Rodzice podkreślają, że ich akcja ma raczej symboliczny wydźwięk, bo nie wierzą w to, by ministerstwo edukacji cofnęło przygotowaną reformę.
Strajk nauczycieli i referendum
Nadziei nie tracą natomiast nauczyciele, którzy również szykują się do strajku. Ich protest miałby się odbyć 10 lub 13 marca.
Od wczoraj trwa również akcja referendalna. Komitet złożony z organizacji, ugrupować politycznych i ruchów rozpoczął zbiórkę podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie ogólnokrajowego referendum ws. reformy edukacji. Pytanie brzmi: „Czy jest Pani/Pan przeciw reformie edukacji, którą rząd wprowadza od 1 września 2017 roku?”
- Głównym celem naszej inicjatywy jest zebranie co najmniej 500 tys. podpisów pod wnioskiem, który zgodnie z ustawą o referendum ogólnokrajowym, zostanie przekazany do marszałka sejmu – tłumaczy Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Zebranie wymaganej liczby podpisów oczywiście wcale nie gwarantuje, że parlament zgodzi się na przeprowadzenie referendum w sprawie reformy edukacji. - Dlatego naszym głównym zadaniem jest zebranie takiej liczby podpisów, aby posłom trudno było zagłosować przeciw - zaznacza Broniarz. - Obywatelskie referendum ma sens, bo jeszcze możemy zatrzymać niedobrą reformę – dodaje szef ZNP.
Krakowscy rodzice zapowiadają włączenie się w akcję zbierania podpisów pod referendum.