PILNE

Architekt w królestwie pszczół [Rozmowa]

06 lipca 2017 Miasto
Autor:  Magdalena Strzebońska-Jasińska

Rozmowa z Kazimierzem Koterbą, członkiem Zrzeszenia Pszczelarzy Krakowskich, właścicielem pasieki „Guciów” oraz architektem i urbanistą w Biurze Rozwoju Krakowa S.A, a prywatnie mężem Elżbiety Koterby, wiceprezydent Krakowa.


Od pewnego czasu wszyscy chcą zbierać miód. Pasieki powstają na dachach uczelni, teatrów, czy wieżowców. To dobra wiadomość dla ludzi, ale czy pszczołom takie warunki odpowiadają?

Osobiście uważam że jest to zabieg czysto pijarowy. Nie powinno się eksperymentować ustawiając ule na dachu, bo w Krakowie mamy bardzo dużo terenów o wiele lepiej nadających się do tego. Pszczoły powinny żyć w otoczeniu, do którego są przystosowane ewolucyjnie.

Skoro już na tych dachach się pojawiły, to jak zadbać, by tam przetrwały?

Do przelotu blisko ziemi pszczoła zużywa mniej energii. Im leci wyżej, tym jest bardziej gorąco, mocniej też wieje wiatr więc musi się już wysilić, by dolecieć do ula usytuowanego czasem na wysokości 20 metrów. Gdy - nie daj boże - stoi on na bardzo nagrzanym dachu, a ona sparzy sobie odnóża, to nie będzie miała już siły na wlot do ula. Na takich dachach muszą  być więc układane maty chłodzące.

Drugim problemem jest woda. Na dachach trzeba im stworzyć miejsca do pojenia. Gdy jest gorąco znoszą bowiem do ula dziennie od jednej do dwóch szklanek wody. One nie chcą jednak każdej wody. Lubią podgrzaną. Taka zimna np. z Białuchy już im nie smakuje.

Czym one na takich wysokościach się żywią?

W Krakowie mają do dyspozycji drzewa na Plantach i w miejskich ogrodach. Na Plantach przekwitła już w tym roku robinia akacjowa, ale zaraz będzie kwitnąć lipa. Ten okres jednego miesiąca przerwy między pojawieniem się kwiatów tych obu gatunków drzew, powinien pokazać założycielom uli czy pszczoły mają co jeść, czy też trzeba je dokarmiać. W przeciwnym razie padnę z głodu albo się wyroją, czyli uciekną.

Można dokarmiać pszczoły?

Oczywiście, dawniej robiono to miodem z ubiegłorocznych zbiorów. Potem, gdy bardziej dostępny stał się cukier pszczelarze zaczęli go często używać jako głównego pokarmu. Problem powstał, gdy jakiś czas temu zmieniono technologię oczyszczania cukru. Dawniej służył do tego węglan wapnia. Teraz używa się innych związków chemicznych i jakość cukru bardzo się pogorszyła. Gdy pszczelarze dostrzegli ten problem, zaczęli szukać cukrowni, które jeszcze wytwarzają cukier starą metodą. Znaleźli ją na Podkarpaciu, w Przeworsku. Są też tacy, którzy kupują cukier na Ukrainie. Powszechne stały się też inwerty, czyli gotowe cukry proste, których pszczoły nie muszą już przerabiać.

Dawanie pszczołom cukru nie wpływa na jakość miodu?

Naturalnie, że wpływa. Ma on wówczas podwyższoną normę sacharozy i robi się tak twardy, że trudno go nawet łyżeczką wydobyć ze słoika. Jednak dużo gorsze niż cukier są syropy ze zboża. Glukoza w nich zawarta nie jest dobrze przetwarzana przez pszczoły, dlatego one źle zimują i na wiosnę zaczynają ginąć. Zboża poddawane są bowiem przyspieszonej wegetacji, pryskane związkami chemicznymi zawierającymi neonikotynoidy. To doprowadza do ich skażenia, które potem odbija się na żywotności pszczół.

W takim razie co jest dobre dla tych owadów?

Wszystko co naturalne. I dlatego zakładając pasiekę trzeba zadbać o to, by w jej otoczeniu były drzewa i kwiaty miododajne. Jeśli ich nie ma to trzeba je sadzić i siać, bo jak kwiatów nie będzie, to pszczoły do ula nic nie przyniosą.

A Pan je wysiewa?

Oczywiście. Choć moje ule w krakowskim Prądniku Białym stoją w miejscu otoczonym łąką i lasem to dwa razy do roku sieję facelię, gorczycę i maliny. Poza tym łąki wysiane kwiatami mam też w mojej drugiej pasiece, w Roztoczańskim Parku Narodowym w Guciowie.

Skąd u Pana, architekta z zawodu, a także absolwenta AWF-u wzięła się pasja do pszczelarstwa?

Interesowałem się tym już jako dziecko, bo to tradycje rodzinne od wielu pokoleń. Jednak marzenie o własnej pasiece pomógł mi zrealizować dopiero przypadek. Kiedyś przyjaciel - pszczelarz poprosił mnie o pomoc, a ja by dobrze osłonić się przed owadami ubrałem się odpowiednio, bo w grubsze spodnie, które niestety w trakcie pracy pękły na kolanie. Pech chciał, że właśnie w to miejsce użądliła mnie pszczoła. Bardzo cierpiałem przez kilka dni. Potem jednak poczułem się jak nowo narodzony, bo ustąpiły bóle w stawie kolanowym, które mi dokuczały w związku z wyczynowym uprawianiem sportu w czasach młodości.

Dzięki pszczelemu jadowi poczuł się Pan zdrowszy?

Tak, więc zacząłem ten temat drążyć. Zainteresowałem się apiterapią. W końcu pomyślałem, że trzeba zacząć pszczoły samemu hodować i się leczyć.

Każde użądlenie może poprawić kondycję naszego organizmu?

Niestety, nie. Trzeba wiedzieć, gdzie te pszczoły przyłożyć. Jad pszczeli powoduje stan zapalny. To wiąże się z podwyższoną temperaturą, bo następuje przegrzanie stawów i po jakimś czasie zakończenia nerwów ulegają odbudowie.

Czy oprócz siebie leczy Pan innych pszczołami?

Pomogłem już wszystkim w rodzinie, którzy mnie o to prosili. Nawet szwagrowi, który z zawodu jest chirurgiem. Na początku nie wierzył, ale jak mu się zdrowie poprawiło to już nie miał wątpliwości, co do ich zbawiennego wpływu.

Czy lubi Pan miód?

Tak, zwłaszcza wrzosowy i spadziowy.

A jaki miód udaje się zebrać w Krakowie?

Na wiosnę kwitnie podbiał, więc mniszkowy, a potem z akacji, gdy przychodzi lipiec to z lipy, a jak są jeszcze odpowiednie warunki - ciepłe noce to na lipie i drzewach owocowych występuje spadź czyli wydzielina mszyc. Mam więc jeszcze miód spadziowy. Na koniec sezonu zbieram jeszcze nawłociowy. W pasiece w Guciowie miałem w najlepszym roku półtorej tony spadzi przy jednym zbiorze, a zbierałem ją dwa razy.

Pszczoły muszę się więc bardzo napracować. Pszczelarz też nie ma łatwo.

Praca pszczelarza zaczyna się w maju, a kończy w październiku. Najtrudniejszy czas to wakacje. Pracuje się wówczas od rana do nocy. Pszczelarz obserwuje wówczas, czy miód już jest całkowicie zasklepiony w ramkach. Jeśli tak, to go pobiera i wstawia nową ramkę. Jak widać, że jest matecznik, to wtedy zakłada się nową rodzinę. Trzeba też stale odnawiać ule, malować je i dezynfekować.

Ile ma Pan ich w swoich pasiekach?

W Krakowie, na Prądniku Białym 60, a w Roztoczańskim Parku Narodowym - 100. 

Czy z pszczelarstwa można się utrzymać?

Tak, ale wtedy trzeba mieć ponad 200 rodzin. Ja mam 160.

To już niewiele brakuje?

To prawda,jednak nie mogę poświęcać się pszczelarstwu całkowicie, bo jeszcze pracuję zawodowo.

Gdzie można kupić miód z pasieki “Guciów”.

Od lat mam swoich stałych klientów. Nasz miód można kupić na Targach Pszczelarskich, które na początku września każdego roku organizowane są na Placu Wolnica przez Zrzeszenie Pszczelarzy Krakowskich, którego jestem członkiem. Poza tym rozdaję go rodzinie i znajomym, bo to dobry i zdrowy prezent dla każdego.

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.