PILNE

Barbarzyńska decyzja Zarządu Zieleni Miejskiej. Chce usunąć ponad 300 drzew

31 sierpnia 2017 Miasto
Autor:  Magdalena Strzebońska-Jasińska

Zarząd Zieleni Miejskiej zmusza firmę, która w Nowej Hucie  posadziła ponad 300 drzew, do ich usunięcia. Wcześniej wypowiedział jej umowę z powodu drobnych uchybień, kwestionując m.in. sposób wykonania nasadzeń. Część drzew jednak się przyjęła, ale dla urzędników nie jest to ważne.

Dwa dni temu pisaliśmy o tym, że usychają drzewa na otwartej kilka miesięcy temu Alei Podróżników przy Tauron Arenie. Zarząd Zieleni Miejskiej twierdzi, że to wina firmy Włomex, która nierzetelnie zrealizowała zadanie. Zapowiada, że w ramach gwarancji domagać się będzie od niej posadzenia nowych roślin.

- Wykonawca zobowiązał się do nasadzeń, a potem pielęgnowania drzew przez rok, ale tego nie zrobił. Nie reaguje też na nasze monity - mówi Łukasz Pawlik, zastępca dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej - Jeśli nie uda nam się w tej sprawie porozumieć, zadanie to wykonamy sami, a kosztami obciążymy wykonawcę.

Zygmunt Włodarczyk, właściciel Włomexu za zaistniałą sytuację obwinia Zarząd Zieleni Miejskiej. - Urzędnicy niesłusznie zerwali z nami umowę, która dotyczyła też pielęgnacji drzew, więc nie mają podstaw, by się teraz tego od nas domagać - mówi Włodarczyk. 

Sadzenie bez map

Drzewa przy Tauron Arenie sadzone były na podstawie umowy z września ubiegłego roku, którą Włomex podpisał z ZZM po wygranym przetargu. Zlecenie było bardzo duże, bo w sumie dotyczyło ponad tysiąca drzew oraz 5 tys. krzewów, które miały się pojawić w 340 lokalizacjach nowohuckich dzielnic. Kwota zlecenia przekraczała 700 tys zł. Tuż po wyborze dostawcy, krakowska firma zwróciła się do ZZM o przekazanie szczegółowych map, by wiedzieć, gdzie te drzewa i krzewy mają być posadzone.

- Czas mijał, a my w listopadzie, czyli w ostatnim miesiącu realizacji umowy nie dysponowaliśmy kompletem map, a te, które nam udostępniono często były niekompletne, nieczytelne i zawierały mnóstwo błędów  - opowiada Zygmunt Włodarczyk.

Łąka na przykład okazała się placem zabaw, na którego ogrodzeniu miało stanąć drzewo. Nasadzenia też wyznaczono na kanalizacji, starej fontannie, piaskownicy czy dachu podziemnego parkingu. Trzeba było więc prosić o wyznaczenie nowych miejsc. Zdarzało się też tak, że podczas prac, przedstawiciele wspólnot mieszkaniowych nie godzili się na nowe drzewa, więc przenoszono je gdzie indziej. Tak było na oś. Hutniczym czy ul. Jeziorany.

Pomoc bez wzajemności

Dodatkowo w przedostatnim dniu obowiązywania umowy wykonania nasadzeń Zarząd Zieleni Miejskiej poprosił firmę Włomex o wymianę 59 drzew, bo zależało mu na innych gatunkach, niż te które wymienione były w specyfikacji przetargowej. Firma zgodziła się.

Na prośbę ZZM przystąpiła też do zamówienia uzupełniającego na wykonanie nasadzeń 12 tysięcy krzewów i 9 drzew na al. Krasińskiego, al. Słowackiego oraz ul. Grottgera, co miało zostać zrealizowane do połowy grudnia.

- Prosił nas o to ZZM. Bardzo mu na tym zależało ze względu na zaproszenie m in. artystów oraz radnych i prezydenta Krakowa - mówi Włodarczyk.

W efekcie okazało się, że jego firmie zabrakło czasu na dokończenie nasadzeń w nowohuckich dzielnicach. Poprosił, więc urzędników o dodatkowe dwa tygodnie myśląc, że nie będzie problemu, bo skoro idzie im na rękę, to oni odwzajemnią się tym samym. Tak się jednak nie stało. ZZM nie zgodził się i zerwał umowę.

- Musieliśmy tak postąpić bo to już był grudzień i istniało ryzyko, że drzewa będą sadzone w nieodpowiednich warunkach - mówi Łukasz Pawlik, zastępca dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej. Dodaje też, że firma niewłaściwie posadziła ponad 300 drzew, dlatego ZZM nie dokonał ich odbioru.

- To że był grudzień nie jest dla nas argumentem, bo realizowaliśmy też inne nasadzenia na zlecenie ZZM , których zakończenie było wyznaczone na połowę grudnia- tłumaczy właściciel firmy.

Dodaje też, że na jego korzyść przemawia wyrok Krajowej Izby Odwoławczej z maja tego roku, w którym wskazano że przy realizacji nasadzeń w Nowej Hucie Zarząd Zieleni Miejskiej nie chciał współdziałać z Włomexem.

- Sprawę kierujemy do sądu - zapowiada Włodarczyk . - Nie trzeba było wytaczać przeciwko nam takich armat. Nie były to przecież rażące uchybienie, a tylko błędy, które mogliśmy naprawić.

Ale szansy naprawy im nie dano. Firma postawiła ją więc dać sobie sama. Przy ponad 300 drzewach poprawiła tzw. misy, czyli wgłębienia wokół drzew, uzupełniła korę, pale oraz osłony pni. Pracownicy Włomexu postanowili też posadzić krzewy, które im pozostały, choć strażnicy miejscy, a potem funkcjonariusze policji na wniosek inspektorów ZZM próbowali ich od tego odwieść twierdząc, że umowa została zerwana.

Gdy prace się już zakończyły na biurku właściciela Włomeksu wylądowało pismo z prośbą urzędników o usunięcie zakwestionowanych drzew i uporządkowania terenu. Włomex twierdząc, że umowa została niesłusznie zerwana, tego jednak nie wykonał, więc do dziś przychodzą ponaglenia.

- Taka jest procedura. Nic nie możemy zrobić. Drzewa powinny zostać usunięte - mówi dyrektor Pawlik.

Problem w tym, że część z nich się już przyjęła i ich wyrwanie z ziemi byłoby barbarzyństwem. - Na Plantach Bieńczyckich są już ładne dęby. Szkoda je usuwać - mówi Włodarczyk.

To jednak tylko część problemu. Spór na lini ZZM i Włomexu odbija się też na pielęgnacji około 700 drzew, które zostały właściwie posadzone. Nikt ich nie podlewa i nie pielęgnuję. Efekt jest taki, że przy Alei Podróżników uschła już połowa z 34 dębów. A przecież to miała być jedna z wizytówek naszego miasta.

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.