Po półrocznym poszukiwaniu znaleźli się w końcu biegli, którzy ocenią, czy Jan S., krakowski chirurg dziecięcy może pójść do więzienia. Lekarz rok temu został skazany prawomocnym wyrokiem za korupcję, a teraz domaga się odroczenia kary z uwagi na zły stan zdrowia.
Wydania opinii odmówiło wcześniej siedem ośrodków medycznych.W końcu zgodził się na to Zakład Medycyny Sądowej w Bydgoszczy, który ma sporządzić dokumentację do 20 lutego przyszłego roku.
W październiku ubiegłego roku sąd skazał Jana S. prawomocnym wyrokiem na 2 lata i 8 miesięcy więzienia za pobieranie łapówek od rodziców chorych dzieci, które trafiły do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu. W styczniu adwokaci lekarza wystąpili do sądu o odroczenie wykonania kary na rok. Powołali się na zły stan zdrowia skazanego. Sam lekarz na posiedzeniu sądowym mówił, że leczy się w przychodni kardiologicznej. Ponadto od czasu procesu ujawniła się u niego cukrzyca i że przez stres ma też zaburzenia wzroku. Jan S. nie zgłosił się jednak na badania do biegłego - specjalisty chorób wewnętrznych, który miał ocenić czy są przeszkody, by mężczyzna odbywał karę w zakładzie karnym i czy mógłby być leczony w warunkach więziennych. Przed sądem Jan S., tłumaczył, że nic nie wiedział o terminie badania, bo żona odebrała pismo z sądu i zapomniała mu o tym powiedzieć. Obrońcy wnieśli o nowy termin badań. Sąd tę prośbę uwzględnił podobnie jak wniosek prokuratury, by stan zdrowia Jana S. ocenił ekspert z Zakładu Medycyny Sądowej spoza Krakowa. Sąd dodatkowo postanowił, że na temat zdrowia chirurga powinien kompleksowo wypowiedzieć się nie jeden biegły, lecz zespół składający się m.in. z kardiologa, urologa i okulisty.I zaczął się problem. Przez pół roku sąd poszukiwał biegłych, którzy sporządzili opinię. Najpierw wydania jej odmówili biegli ze Śląskiej Akademii Medycznej, a potem Lublina, Łodzi, Warszawy, Wrocławia, Poznania i Gdańska.