PILNE

Błagamy Was o pomoc. Operacja w Londynie ostatnią szansą dla 9-letniej Oliwki

08 listopada 2017 Zdrowie
Autor:  m.s.

Oliwka ma 9 lat. W czerwcu lekarze zdiagnozowali u niej guza mózgu. W  Polsce nie jest w stanie  pomóc dziewczynce, ale podjęli się tego specjaliści z Londynu. -  Mamy jeszcze jedną i zarazem absolutnie ostatnią szansę, którą tak bardzo chcemy wykorzystać - mówi mama dziewczynki. Na operację, która ma odbyć się w niedzielę (12 listopada)  potrzeba jeszcze ponad 500 tys. zł. 

Kilka miesięcy temu Oliwia była taka jak każda 9-latka, żywa, ciekawa świata, radosna i pełna optymizmu. Dzisiaj leży w szpitalu, czeka na ratunek, nie może przełykać, ledwo się porusza. Zabija ją guz mózgu. Oliwka jest teraz cieniem dziewczynki sprzed kilku miesięcy, ale ma jeszcze jedną szansę. To będzie ostatnia szansa.

12 listopada lekarze w Londynie chcą się podjąć ratowania 9-latki.Wszczepią jej do mózgu cztery specjalne cewniki, którymi popłynie chemia, prosto w okolice tego strasznego guza.

Ten zabieg i te 8 cykli to nasza jedyna nadzieja. Nikt w Polsce nie ma już pomysłu jak leczyć Oliwkę. Lekarz, który przekazał nam tę straszną diagnozę, powiedział wprost – jesteście Państwo wierzący? Jeśli tak, to proszę zacząć się modlić - mówi mama Oliwi.

Guz  mieści się w najgorszym możliwym miejscu - w pniu mózgu, dlatego jest nieoperacyjny, żaden chirurg nie zdoła go usunąć.

Na dzień przed Bożym Ciałem Oliwia traciła równowagę, zataczała się, łapała ściany. Gdy mama zapytała, co się dzieje, usłyszała, że wszystko dobrze, i że zakręciło się jej w głowie. W piątek, gdy budziła ją do szkoły, nie mogła już sama wstać z łóżka – Mamusiu, tak mi się w głowie zakręciło… Nie dam rady… 

- Zimne dreszcze przechodziły mi po ciele, a przecież nie wiedziałam wtedy, że to rak. Czułam to - opowiada mama.

W poniedziałek Oliwii opadał już kącik ust, miała problemy z koordynacją, lewa ręka i lewa nóżka zostawały jakby w tyle. Pediatra skierował ją do neurologa, ale najbliższe wizyty były oddalone o kilkanaście dni. Pani z recepcji kazała przyjechać i czekać pod drzwiami. 21 czerwca o godzinie 21 lekarz zgodził się ją przyjąć. Jego pierwsze słowa  były potwierdzenie wszystkich najgorszych myśli. Stwierdził, że podejrzewa guza, który odpowiedzialny jest za to wszystko, co się dzieje.  O północy w szpitalu zrobili Oliwce pierwszą tomografię bez kontrastu.  Nad ranem rezonans odkrył najgorszą prawdę – pień mózgu, bez szans na operację, bez dojścia, bez nadziei… Wtedy lekarz poprosił mamę do swojego gabinetu, kazał usiąść, zanim powiedział, że jest fatalnie, gorzej niż źle. 

 Pojechały do Prokocimia. Potem do Centrum Zdrowia Dziecka tam nikt nie pocieszył, nikt nie dał złudzeń – rokowania beznadziejne. Po pierwszej chemii Oliwka już nie płakała, nie mówiła, nie mogła nawet sama przełykać. Podano sterydy, które trochę poprawiły jej stan, jednak guz szalał już na dobre.

- Wtedy pierwszy raz zobaczyłam, że moje dziecko się boi, że nie rozumie tego, co się z nim dzieje, że nie panuje nad swoim ciałem. Mowa została trwale opóźniona, do tego doszły problemy z przełykaniem śliny. Chemia lała się w żyły, ale lekarze nie ukrywali, że do guza prawie nic nie dociera. Liczyliśmy na naświetlania i pomogły. 6 tygodni radioterapii rozbiły guza, dały trochę czasu na szukanie ratunku - wspomina mama.

Niestety, w Polsce wyczerpały się już możliwości dalszego leczenia,  więc rodzina zaczęła szukać pomocy za granicą. Kontaktowała się z kilkunastoma klinikami na całym świecie - w Niemczech, na Węgrzech, w Stanach Zjednoczonych, we Włoszech – nikt nie dawał żadnych szans na przeżycie.

Aż w końcu szpital Harley Street Clinic w Londynie zaproponował metodę leczenia CED. Polega ona na umieszczeniu w główce czterech cewników, przy pomocy których chemia zostanie skierowane prosto do guza oraz jego okolic. Następnie w odstępach 4-6 tygodniowych dziecko przejdzie 8 cykli podawania leków. Badania dowodzą, że terapia ta zatrzymuje postęp choroby, ponieważ tylko dostarczenie chemii prosto do guza daje szansę na ratunek. Dziewczynka ma na 12 Listopada wyznaczony termin operacji w Harley Street Clinic w Londynie.

- Oliwcia jest naszym jedynym dzieckiem. Jestem pielęgniarką, a mój mąż spawaczem, nie jesteśmy w stanie samodzielnie zebrać tak ogromnej kwoty na operację oraz 8 cykli podawania leków. Dlatego ze łzami w oczach błagamy Was o pomoc. Boję się patrzeć na zegarek, a co dopiero na kalendarz. Życie mojego dziecka odmierza czas, a ja mam tylko Was. Proszę o ratunek, sprawcie, by moje jedyne dziecko nie umarło - prosi mama.

https://www.siepomaga.pl/ratujemyoliwie

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.