Używanie nagłośnienia podczas występów na Rynku Głównym jest sprzeczne nie tylko z uchwałą rady miasta, ale również ustawą o ochronie środowiska twierdzi wiceprezydent Andrzej Kulig i odmawia artystom prawa do stosowania mikrofonów. A jak zostaje się ulicznym grajkiem? W Krakowie to nie jest takie proste.
O możliwość używania nagłośnienia walczy zespół Kraków Street Band. Tworzy go 9-osobowa grupa krakowskich muzyków, której ozdobą jest wokalista Łukasz Wiśniewski. Po dłuższej nieobecności na krakowskich ulicach zespół postanowił wrócić i zaprezentować mieszkańcom oraz turystom swój repertuar. Problem w tym, że bez nagłośnienia wokal jest słabo słyszalny, a jego używania zabraniają przepisy.
Dlatego członkowie zespołu wystosowali do władz miasta petycję z prośbą o ich zmianę, tak by zespoły mogły stosować nagłośnienie. - Nie chcemy żadnej rewolucji, a jedynie drobnego usprawnienia przepisów. Postulujemy, aby komisja wydająca pozwolenia na występy uliczne mogła w uzasadnionych przypadkach zezwolić na nagłośnienie tych instrumentów, które bez niego nie są wystarczająco słyszalne - napisali muzycy w swojej petycji, którą w internecie podpisało już niemal 1000 osób.
Urząd mówi “nie”
Muzyków wsparł przewodniczący rady miasta Bogusław Kośmider, który wystosował w tej sprawie interpelację do prezydenta. Właśnie otrzymał odpowiedź.
Wiceprezydent Andrzej Kulig informuje radnego, że ustawa o ochronie środowiska z 2001 roku zabrania używania urządzeń nagłaśniających na publicznie dostępnych terenach miast z wyjątkiem uroczystości, m.in. religijnych, imprez sportowych, handlowych, rozrywkowych i innych legalnych zgromadzeń. Kulig przypomina też, że uchwała rady miasta w 2010 roku o Parku Kulturowym Stare Miasto zakazuje stosowania nagłośnień z wyjątkiem imprez mających szczególne znaczenie historyczne lub kulturalne dla miasta. Urząd pozostaje więc nieugięty w kwestii stosowania głośników.
Uchwała o Parku Kulturowym Stare Miasto ma być jednak wkrótce zmieniana. W projekcie przygotowanym przez urząd miasta zakaz stosowania nagłośnienia został co prawda utrzymany, ale projekt ma zostać poddany konsultacjom społecznym, więc niewykluczone, że od przyszłego roku kwestia nagłośnienia nie będzie już tak dokuczliwa dla ulicznych artystów.
Kto ma prawo do występów na Rynku?
O tym, kto może występować na krakowskim rynku i odchodzących od niego ulicach od kilku lat decyduje 12-osobowy zespół zadaniowy ds. weryfikacji artystów ulicznych złożony z choreografów, muzyków oraz urzędników. Zbiera się ona raz w miesiącu, by ocenić jakość występów artystycznych osób chcących wyjść ze swoją twórczością na ulicę.
Jak zapewnia przewodniczący zespołu, Zbigniew Terlecki zdecydowana większość artystów przechodzi przez sito komisji. - Osoby reprezentujące niski poziom artystyczny po prostu rzadko się u nas pojawiają, bo same wiedzą, że trudno im będzie uzyskać zgodę na występy - mówi Zbigniew Terlecki.
Przed obliczem komisji musi stanąć każdy, kto chce występować w przestrzeni publicznej Parku Kulturowego Stare Miasto. Przychodzą więc muzycy, wokaliści, mimowie, iluzjoniści, tancerze, aktorzy, a nawet osoby chcące puszczać bańki mydlane. Zdarzają się nawet dzieci, które przeprowadzane są przez rodziców. - Najmłodszy miał ok. 10 lat i pięknie grał na organkach - wspomina Terlecki.
Kilkaset złotych dziennie
Motywacje do występów ulicznych są różne - chęć pokazania się szerszej publiczności, czy sprawdzenia własnych umiejętności, ale głównie chodzi o zarobek, a ten zdaniem ulicznych artystów może być spory - nawet kilkaset złotych dziennie.
Nic więc dziwnego, że krakowska ulica przyciąga artystów z całego kraju, a nawet z zagranicy. - Mamy wielu Ukraińców, to często wybitni muzycy, wirtuozi swoich instrumentów, którzy powinni występować w najlepszych filharmoniach - mówi Jerzy Knaś, dyrygent i kompozytor, członek zespołu.
Są też artyści z Francji, Niemiec, czy Hiszpanii. Częstym gościem w Krakowie jest przedsiębiorca z Chile, który w swoim rodzinnym kraju prowadzi firmę, a do Krakowa przyjeżdża w wakacje, by zaprezentować swoje umiejętności jako mim przebrany za króla.
Z nożem w gardle
Na przesłuchaniu pod koniec czerwca pojawił się iluzjonista z Nowej Zelandii, który jak zapewniał potrafi połknąć nóż i zrobić z nim salto w powietrzu. Jego deklaracja zmroziła członków komisji, ale zgodę na występy otrzymał.
Spore wrażenie zrobiła również pani Stanisława z Krakowa, która - jak sama mówi - od dziecka marzyła o występach ulicznych. Co prawda specjaliści mieli zastrzeżenia do jakości jej występu, ale determinacja z jaką prosiła o danie szansy i osobisty wdzięk poskutkowały. - Boże, jak się cieszę - wykrzyknęła na wieść o tym, że będzie mogła występować na Bulwarach Wiślanych (ale poza obszarem Parku Kulturowego). W podziękowaniu każdy z członków komisji otrzymał buziaka.
Przesłuchanie przed komisją ds. weryfikacji artystów ulicznych
Osoby, które dostają pozwolenie na występy w obrębie Parku Kulturowego same mogą wybrać miejsce, w którym chcą się prezentować publiczności. - Oczywiście każdy chciałby na płycie rynku pod Sukiennicami lub Kościołem Mariackim, albo przy Grodzkiej czy Floriańskiej - mówi Zbigniew Terlecki.
Komisja czasem podpowiada inne rozwiązanie. - Dbamy o to, żeby w jednym miejscu nie występowało na raz zbyt wiele osób, co jest również w interesie samych artystów - zaznacza Terlecki.
Po przesłuchaniu, osoba z pozytywną opinią (jest ważna przez rok) musi jeszcze udać się do urzędu i podpisać umowę na występy wnosząc opłatę za zajęcie kawałka chodnika.
Fot. pixabay.com, news.krakow.pl