PILNE

"Chcę pomagać ludziom i być europosłem widocznym"

30 kwietnia 2019 Apetyt na Kraków
Jakub Kot

Redaktor Naczelny

Dziś rozmawiamy z posłem Michałem Cieślakiem, kandydatem Zjednoczonej Prawicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego w okręgu małopolskim i świętokrzyskiem. Jak wspomina Kraków z czasów studenckich? Dlaczego zachodnia "chemia" jest lepsza od rodzimej i co można z tym zrobić? Jak przekonać wyborców do głosowania w najbliższych wyborach? No i dlaczego Grzegorz Schetyna jest "Wielkim Mistrzem"?


Dla tych, którzy posła Michała Cieślaka nie znają - jak może się Pan przedstawić?

Michał Cieślak: Mam 44 lata, urodziłem się w Dąbrowie Tarnowskiej. Szkołę średnią kończyłem w Tarnowie w słynnym tarnowskim "Ogrodniku. Później ukończyłem Akademię Rolniczą w Krakowie na kierunku łączonym z Akademią Ekonomiczną, na kierunku magistra inżyniera agroekonomii. A wychowałem się i mieszkałem w Szczucinie. Moja mama pochodzi ze świętokrzyskiego - z Oblekonia. Tam odziedziczyłem po niej gospodarstwo rolne. Po studiach pracowałem m.in. w Krajowej Radzie Izb, gdzie byłem przedstawicielem i ekspertem delegowanym do pracy w Brukseli w komitetach skupiających wszystkich rolników Unii Europejskiej, które tworzą tzw. grupę ekspercką przy Komisji Europejskiej. Tam przedstawialiśmy polskie stanowisko w kontekście proponowanych przez UE regulacji, dyrektyw, przepisów i tak dalej. Pracowałem w 30 i kilku grupach tematycznych z różnego zakresu, od gospodarki rolno- spożywczej do przemysłowej. Reprezentowałem stanowisko naszych polskich rolników, próbując wpływać oczywiście na kształt różnych przepisów.

Jest Pan posłem na sejm ale też rolnikiem

Z zamiłowania nadal prowadzę gospodarstwo rolne o profilu sadowniczo- szkółkarskim w powiecie buskim. To nieduże gospodarstwo, ma kilka hektarów powierzchni. Ale robię to bardziej z zamiłowania i przywiązania do ziemi bo raczej nie przynosi ono wielkich dochodów. Tak zostałem jednak nauczony i lubię to zajęcie - odpręża mnie praca na roli. Przez wiele lat miałem owoce brzoskwiń, teraz zaś mam sady pigwowe. Różnie z tym jednak bywa. Nasza "kochana" Unia Europejska wprowadziła szereg przepisów, w wyniku których nie możemy stosować wielu preparatów chemicznych - dlatego nasze drzewa nie są skutecznie chronione, często umierają... Zresztą podnosiłem często ten temat, mianowicie, że środki chemiczne produkowane na nasz rynek takie jak środki czystości, proszki do prana czy preparaty chemiczne i nawozowe używane w rolnictwie, tylko z nazwy wyglądają tak samo jak te produkowane w krajach tzw. starej 15-tki - Austrii, Niemiec, Francji... Tam są zupełnie inne składy towarzyszące - ich siła i znaczenie przez to są kompletnie inne. Dlatego zawsze to podkreślam - musimy walczyć o wyrównanie szans, bo ich teraz nie ma. Nawet w takich małych rzeczach jak ten przysłowiowy proszek do prania.

W takim razie co można zrobić?

Analizowałem bardzo dokładnie strukturę organizacyjną Unii Europejskiej. Wszyscy wiemy jaka siła tkwi w urzędnikach - co oni mogą zrobić. A jak to wygląda w Brukseli? 1200 pochodzi z Niemiec, 800 z Francji, 600 z Hiszpanii a z Polski mamy 120 urzędników. Liczby te dotyczą stanowisk kierowniczych! Więc jaką my mamy teraz siłę przebicia?Bardzo chciałbym móc jako europarlamentarzysta dbać o to, by jak najwięcej studentów i młodych ludzi z Polski odbywało tam staże. Ale nie tylko w biurze posła, ale też w komisjach europejskich, w generalnych dyrekcjach, administracji. Do tego się dziś zobowiązuję i nie boję się tego głośno powiedzieć - w pierwszym roku, jeśli zostanę europosłem, to pierwsze co będę naciskał na to by jak najwięcej naszych studentów za pośrednictwem mojego biura znalazło możliwości stażu i pracy w administracjach Unii Europejskiej. Właśnie po to, byśmy mieli tam dobrze wykwalifikowaną kadrę i żeby Polacy tam pracowali. Bo mając tam urzędników i dyrektorów jesteśmy w stanie wpływać na to co się tam dzieje. To jest dla mnie bardzo ważne jako kandydata do Parlamentu Europejskiego.

A dla okręgu? Dla Małopolski? Świętokrzyskiego?

Chcę też bardzo silnie promować w Brukseli nasz okręg świętokrzysko- małopolski. Zarówno pod względem inwestycji, jak i turystyki rekreacyjnej czy uzdrowiskowej. Przecież mamy ogromne możliwości w tym względzie a to bardzo zaniedbany do tej pory obszar. Proszę zwrócić uwagę np. na Krynicę czy Busko- Zdrój. One bazują jedynie na polskich klientach a w ogóle nie mówi się tam o promocji idącej w cały świat. Bardzo chciałbym, w sprawach ważnych dla naszego regionu, zapraszać tutaj kluczowych i znaczących urzędników europejskich, którzy będą pomagać nam rozwiązywać wiele problemów i pomagać przedsiębiorcom i samorządom w pozyskiwaniu środków unijnych na inwestycje.

Gdzie takie możliwości mamy w Krakowie?

Przykładem tutaj może być projekt Nowa Huta. Bardzo piękny kompleks, dobrze przemyślany i zaprojektowany na terenach poprzemysłowych po hucie.Wiem, że marszałek Urynowicz bardzo intensywnie nad tym pracuje. Prowadziliśmy rozmowy z zainteresowanymi inwestorami z Chin, głównie pod kątem zlokalizowania w tym rejonie dużych obiektów turystycznych. Taką wizytę dużego kapitału chińskiego mogę już dziś wyraźnie zapowiedzieć. Mówię to nie "w próżni" bo mam już doświadczenie w negocjacjach z nimi, choćby w świętokrzyskim. Chińczycy popisali wtedy umowę na produkcję 12 milionów butelek soku w okręgu sandomierskim, przejęli upadającą spółdzielnię, która skupowała jabłka, zamierzają inwestować tam również w innowacyjne technologie. Kolejny przykład z tamtego rejonu to aronia, którą Chińczycy bardzo chętnie od nas kupują. U nich to bardzo znany lek, do kupienia w każdej aptece. Na wzór borówki amerykańskiej chciałbym więc promować także naszą markę - Aronię Polską. W okolicach Solca i Buska chcą zbudować bazę z centrami uzdrowiskowymi i docelowo sprowadzać tam setki tysięcy turystów.

Coś takiego jest możliwe również pod Krakowem?

Oczywiście. Ta sama możliwość jest realna w okolicach Stolicy Małopolski, w Nowej Hucie chociażby. Chodzi o ogromne centrum, które byłoby bazą turystyczno- rehabilitacyjną dla osób z Chin, które przyjeżdżają tutaj, leczą się, odpoczywają i zwiedzają Kraków. Uważam, że istnieje bardzo duża szansa, by przy okazji tej inwestycji ulokować tutaj podobne obiekty. Ten projekt ma także szansę na pozyskanie dużych środków finansowych z Unii Europejskiej. Warto się pokusić by powalczyć o to dla Nowej Huty i Krakowa.

Frekwencja w wyborach do Europarlamentu nie jest nigdy imponująca. Ludzie sądzą, że europoseł nic nie może dla nich zrobić. Z czego bierze się takie myślenie?

Uważam, że to błąd, ale taki który nie wynika z próżni. Ludzie mają prawo tak myśleć a to dlatego, że wszyscy nasi europosłowie są wielkimi nieobecnymi. Ja natomiast nie chcę być europosłem nieobecnym. Chcę być wśród ludzi i pomagać im rozwiązywać wiele problemów. Trzeba być po prostu europosłem widocznym. Prosta sprawa - w czym mogą być przydatni europosłowie? Mogą pomagać w inwestycjach samorządowcom, dbać o naszą młodzież by budować naszą pozycję w administracji europejskiej, wspierać i promować region sprowadzając tu inwestorów, tworzyć prawo. Chcę np. aby małe gospodarstwa rolne miały wyższe dopłaty do hektara niż pozostałe - a w zasadzie cała Polska jest zakwalifikowana jako "małe gospodarstwa rolne", ponieważ te gospodarstwa nie korzystają z efektu skali jak te mające po kilka tysięcy hektarów powierzchni. One spełniają te same wymogi co duże, ochraniają środowisko, pełnią misję zachowania pejzażu, dbają o dobrostan zwierząt - a nie mają możliwości żeby dobrze sobie radzić bo nie zarabiają. A produkcja kosztuje.

Pomoże zatem to słynne 500 plus na krowę?

Te zapowiadane 500 zł na krowę i 100 zł na tucznika... To trzeba sobie jasno powiedzieć - w perspektywie 2014-20 rząd nie wprowadził zapisu, który by te dopłaty z UE umożliwił naszym małym rolnikom. A skorzystała z tego Rumunia i inne państwa bo taki zapis już uchwalili. Przez to małe gospodarstwa były zmuszone bardzo często do zaniechania produkcji. Jest cała masa rzeczy, których europosłowie nie wykonali a powinni o to zadbać. Wystarczyło np. dać sygnał, że chcemy uczestniczyć w zapisie, który pozwoliłby nam produkować wędliny tradycyjne... Przecież my te wszystkie nasze cudowne produkty możemy sprzedawać jedynie na naszym rynku, ponieważ europosłowie byli akurat zajęci czymś innym i nie zadbali o to, by wpisać Polskę do katalogu producentów tradycyjnych. No i nas przez to zablokowali. Jest bardzo dużo rzeczy na które europosłowie mają wpływ - tylko muszą być to ludzie, którzy chcą pracować i mają w tym doświadczenie.

Pan chce pracować i ma większe doświadczenie o swoich kolegów?

Może troszeczkę złośliwie, ale muszę skrytykować ostatnie konwencje Koalicji Europejskiej, na których Grzegorz Schetyna krzykliwie głosił, że jest to wielki wybór. Szanowni Państwo, wielki wybór? W sytuacji, gdy na pierwszym miejscu z tego okręgu kandyduje niemiecka hrabina Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein? Czyli rozumiem, że pan Grzegorz Schetyna jest w tej sytuacji Wielkim Mistrzem, skoro wystawia takich kandydatów? Ale Wielki Mistrz na terenach Polski był już jakiś czas temu, to się nie sprawdziło i mam nadzieję, że nie sprawdzi się również teraz.

A jak Pan ocenia obecnego marszałka Witolda Kozłowskiego? I ogólną pracę urzędu? Teraz po takim czasie od wyborów.

Mógłbym się odnieść do sytuacji jaką my zastaliśmy w rządzie. Dziś przed nimi stoi bardzo trudne zadanie związane z reorganizacją urzędu, całej administracji. W rządzie straciliśmy na to rok czasu - by odpowiednio ułożyć agencje, ministerstwa - tak żebyśmy mogli bez problemu wprowadzać nasze koncepcje i wdrażać nasze pomysły. Trzeba to zrobić w taki sposób, by mieli nieskrępowane ręce i mogli skutecznie i efektywnie pracować. Przed nimi bardzo dużo do zrobienia. Kraków od moich lat studenckich wspominam, uwielbiam i darzę wielką estymą. W końcu spędziłem tu najlepsze lata życia. I widzę niestety, w jak wielu obszarach np. infrastruktury on się w ogóle nie zmienił... Tam gdzie były doły, nierówne drogi to tak pozostało... Miasto w skali światowej, wpisane do UNESCO nie powinno tak wyglądać. O Kraków powinniśmy zadbać wszyscy. Kraków to perła regionu, tej części Europy. Ale tak nie wygląda! Przyjeżdżam tutaj i widzę stare autobusy, dziurawe drogi, krzywe chodniki - przez 10 lat wydarzyło się bardzo niewiele. To trzeba dopieścić bo Stolica Małopolski musi być wizytówką naszego kraju. Naszym priorytetem. Trzeba zadbać o infrastrukturę, naprawić ulice, wybudować parkingi... Roboty jest cała masa. Często jestem np. na Kazimierzu. Tak jak zapamiętałem go z czasów studenckich tak wygląda do teraz- nic się tam nie zmieniło. A to było 15 lat temu!



Fot. Konto Facebook 

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.