O tym, jaką wiedzę na temat ortografii mają Polacy i jak pisać poprawnie dyktanda rozmawiamy z dr hab. Mirosławą Mycawką z Katedry Współczesnego Języka Polskiego UJ na kilka dni przed "III Dyktandem Krakowskim".
Czy ortografii można się nauczyć?
Bywa różnie. Jedni mają ją w genach, więc szybko zapamiętują, jak należy pisać poprawnie. Innym stwarza to trudność. Dobra wiadomość jest taka, że ortografią w dużym stopniu rządzą pewne reguły, których można się wyuczyć. Nie powinno być też problemów z przyswajaniem pisowni wyjątków, jeśli znajdzie się sposób na ich zapamiętanie. Polecam zapisywanie takich wyrazów na karteczkach, wieszanych potem w miejscach, które są w zasięgu naszego wzroku.
Jaki jest poziom ortografii polskiego społeczeństwo?
Trudno postawić ocenę bez wcześniejszych badań. Ale myślę, że gdyby do nich doszło, to nie będziemy mieć powodów do radości. To co obserwujemy w internecie woła o pomstę do nieba. Może internauci mogliby lepiej pisać, ale myślą, że to im niepotrzebne, bo za popełnienie błędów nie ma żadnych sankcji.
To znaczy, że pisanie z błędami powoli przestaje być obciachem?
Dziś wielu Polaków ortografią się nie przejmuje. Do tego przyczyniły się różne działania administracyjne. Chodzi o dostarczane przez uczniów zaświadczenia o dysleksji, dysgrafii i dysortografii. Poradnie wydawały je masowo nie patrząc, czy trzeba, czy nie trzeba. Taka tendencja doprowadziła do tego, że w polskich szkołach nauka ortografii przestała być tak intensywna, jak wcześniej. W związku z tym u uczniów powstało przekonanie, że poprawne pisanie nie jest ważne. Zawsze przecież nieznajomość ortografii można zrzucić nie na brak staranności i lenistwo, a na przypadłości innej natury. Mam nadzieję, że to tylko etap przejściowy i wrócimy do praktyk z minionych lat.
Jest Pani autorką „Dyktand Krakowskich”. Jak długo się je opracowuje?
Taka praca przebiega rożnymi etapami i nie jest tak, że siadam, piszę i wstaję, tylko wszystko potrzebuje czasu. Dyktanda układam już od wielu lat, wiec mam bazę wyrazów i form, które mogą się w nich pojawić. Natomiast sam tekst jest już rezultatem ich odpowiedniego ułożenia oraz pomysłu na treść. Jak coś interesującego wpadnie mi do głowy to sam tekst podstawowy powstaje dość szybko. Często muszę go jednak skracać, zagęszczać. Potem dopracowuję szczegóły i dyktando przybiera ostateczną postać.
W sobotę 500 osób przystąpi w Krakowie do takiego dyktanda. Może Pani podać kilka wskazówek, które pomogą im poprawnie napisać tekst?
Proponuje wziąć najnowsze wydanie Wielkiego Słownika Ortograficznego PWN i przestudiować zasady poprawnej pisowni umieszczone w jego pierwszej części. To bardzo pomaga w utrwaleniu różnych problemów ortograficznych. Co prawda nie da się całego słownika w tym krótkim czasie przyswoić, ale warto przerzucić kartki i wypisać pewne formy, które mogą sprawić nam trudność. Studiowane zasad jest pożyteczne, bo gdy je znamy to w wielu sytuacjach i też w tekście konkursowym będziemy mogli rozstrzygnąć, jak brzmi forma poprawna.
Wspomniała Pani o książkowej wersji słownika. Czy w czasach tak wielkiego rozwoju języka, ich autorzy nadążają za wszystkimi zmianami?
Poruszyła pani ważny problem. Do języka polskiego napływa wiele obcych wyrazów, tak często przez nas używanych. Są bezpośrednie zapożyczenia np. hipster oraz tzw. derywaty, czyli wyrazy pochodzące od tych zapożyczeń: hipsterski, hipsterka. Nowe wyrazy, które wchodzą do naszego języka potrzebują ustalenia pewnej normy. Tymczasem słowniki nie mogą powstawać tak ad hoc. Potrzebny jest czas na ich opracowanie.
To znaczy, że wtedy nie ma żadnych reguł?
Jeśli są pewne dylematy jak zapisać wyraz, który jest już w powszechnym użyciu, a nie ma go jeszcze w słowniku, albo jeśli językoznawcy jeszcze nie rozstrzygnęli, jak brzmi poprawna forma to można uznać, że jest pewna dowolność zapisu. Na przykład w ubiegłym roku w dyktandzie była forma „wporzo”, której poprawności nie ocenialiśmy, bo tego wyrazu nie było w słowniku. Niektórzy pisali łącznie, inni oddzielnie. Już po dyktandzie ukazało się najnowsze wydanie Wielkiego Słownika Ortograficznego i wedle niego „wporzo” powinno być pisane łącznie.
Czy Pani Profesor, w codziennej pracy czasem zagląda do słownika ortograficznego?
Tak i nie wyobrażam sobie nie mieć go w swoim gabinecie.
Rozmawiała:
Magdalena Strzebońska-Jasińska