Bywali tu Jerzy Grotowski, Zbigniew Cybulski czy Tadeusz Kantor. Odwiedził je też ponoć Fidel Castro. Nieprawomyślni twórcy dyskutowali o sztuce, słuchali jazzu, brali udział w słynnym Konkursie Jednego Wiersza. W ramach artystycznego performance’u pojawił się nawet koń z nagą kobietą na grzbiecie. Mowa o Klubie Pod Jaszczurami, czyli miejscu, które niezmiennie od lat przyciąga artystów i studentów.
W słoneczne czwartkowe popołudnie ogródek Klubu Pod Jaszczurami tłumnie wypełniają goście. Wchodząc do klubowych pomieszczeń, wydaje się, jakby wkraczało się do innego świata. Gra spokojna muzyka, jest dość jasno, czuć przyjemny chłód grubych krakowskich murów. Co jakiś czas ktoś podchodzi do baru albo przechadza się po sali, oglądając ozdabiające ją zdjęcia, a na nich dawnych bywalców jednego z pierwszych studenckich klubów w Krakowie.
Jego historia zaczyna się w 1960 roku w renesansowej kamienicy z jaszczurczym godłem. Wcześniej mieściły się tu prywatne mieszkanie, bank, skład mebli oraz stołówka Politechniki Krakowskiej. W końcu przy Rynku Głównym 8 z inicjatywy lewicowców z Grupy „Pomidor” powstaje klub. Jak pisze w swoich wspomnieniach Krzysztof Miklaszewski, staje się miejscem spotkań świeżo upieczonych studentów z „myślącą inaczej” inteligencją, nie zgadzającą się z poczynaniami władz PRL . Nowe miejsce nie cieszy się uznaniem nie tylko partii, ale i niektórych nobliwych krakowian. Nazywają je „speluną” i przestrzegają młodzież przed jego zgubnym wpływem.
Tymczasem Jaszczury przyciągają coraz więcej osób. Przed klubem ustawiają się kolejki. Wymagana jest legitymacja studencka, obowiązuje też określony dresscode, choć przez lata nie brakuje tu też studentów w rozciągniętych swetrach. Krąży legenda, że o tych wymogach szczególnie dotkliwie przekonuje się pewnego wieczoru Czesław Niemen. Jego długie włosy nie podobają się bramkarzowi, nie pomaga tłumaczenie, że jest „tym Cześkiem”.
Bywają tu wielcy polskiego teatru, aktorzy, pisarze. W słynnym Konkursie Jednego Wiersza o „Jaszczurowy Laur” wśród nagrodzonych pojawiają się nazwiska Adama Zagajewskiego, czy Juliana Kornhausera. W 2016 roku, po latach nieobecności, turniej powraca do Jaszczurów. Klub organizuje go we współpracy z Uniwersytetem Jagiellońskim i studenckim Teatrem 74.
Do końca lat 90-tych ubiegłego wieku funkcjonuje tu też słynny Teatr 38. Dziś sala teatralna gości spektakle teatrów studenckich, koncerty, spotkania. Prowadzi do niej dobudowane w późniejszych latach foyer z obitym czerwonym pluszem szezlongiem. Na nim sadzano niegdyś słynnych gości Klubu Pod Jaszczurami, w tym podobno samego Fidela Castro. Foyer ozdabiają też plakaty dawnych spektakli Teatru 38. – Odnajdujemy je na aukcjach w Internecie. Staramy się gromadzić jak najwięcej rzeczy związanych z historią Klubu, ale też Teatru – mówi Katarzyna Boś-Brózda, obecna menadżerka Klubu Pod Jaszczurami.
Kilka lat temu sala teatralna stała się również miejscem nietypowego odkrycia. Ze względu na pękniętą rurę musiano skuć część ściany. Natrafiono na butelkę ze szczególną zawartością – zamiast trunku był w niej plakat teatralny, zapowiadający jeden ze spektakli przyjezdnych, oraz list z końca lat 70. - Dość niecenzuralny. Na kartce w kratkę niebieską kredką było napisane „Kto znajdzie ten list niech mnie pocałuje w d. Supermurarz Marek W”. Szukaliśmy pana Marka, ale niestety bezskutecznie. Plakat i list wiszą teraz na honorowym miejscu w naszym biurze – zaznacza menadżerka.
Klub wciąż przyciąga artystów, którzy przed laty właśnie tutaj zaczynali swoją drogę twórczą. Z okazji jego 55-lecia do współpracy zaproszono, między innymi Andrzeja Sikorowskiego, który w 1970 roku wygrał tu Studencki Festiwal Piosenki, czy Piotra Roguckiego, także nagrodzonego przed laty w zorganizowanym w Jaszczurach konkursie. Tutaj swoje pierwsze kroki stawiali też zespół Raz Dwa Trzy czy Renata Przemyk.
Od dwóch lat klub organizuje Konkurs Wokalny o „Jaszczurowy Laur”. – To nawiązanie do dawnych przedsięwzięć w tym miejscu. Mamy nadzieję, że uda nam się odkryć nowe talenty, wychować je na tej scenie, tak jak kiedyś zrobił to pan Andrzej – podkreśla Katarzyna Boś-Brózda.
Szczególnie słynne jest obecnie „jaszczurowe” karaoke, które ma już swoją stałą grupę bywalców. Wieść głosi, że odbywają się tu najlepsze tego typu imprezy w mieście. W komentarzach na ich temat można przeczytać, że dają szansę na realizowanie swoich wokalnych "zdolności".
– Traktuję to miejsce sentymentalnie, ponieważ to właśnie tutaj przełamałam swój lęk przed występami publicznymi – zaznacza jedna z uczestniczek. Ci, którzy trafiają na imprezy karaoke przypadkiem, dziwią się czasem, że to nie koncert. Śpiewający dla zabawy często brzmią bardzo profesjonalnie. Na deskach Klubu Pod Jaszczurami swoje pierwsze kroki stawiał m.in. Karol Dziedzic, uczestnik programu The Voice of Poland, który teraz założył własny zespół.
Wnętrza klubu nawiązują bezpośrednio do dawnego wystroju. Czerwony kolor ścian zastąpiono spokojniejszą zielenią, salę wypełniają drewniane stoliki, a pod ogromnymi oknami prezentującymi widok na krakowski Rynek umiejscowione są wygodne loże.
„Choć niektórzy utrzymują, iż studiować w Krakowie, a nie być w Klubie Pod Jaszczurami, to tak jak opalać się nad Adriatykiem nie zażywając kąpieli w jego wodach – jestem przekonany, że co najmniej 80% krakowskich studentów w Jaszczurach nie było nigdy”. Stanisław Dziedzic, autor powyższych słów i monografii Klubu, zwrócił uwagę na fakt, że przez lata większości bywalców tego miejsca wcale nie stanowili studenci. Do dziś klientela jest tu raczej wielopokoleniowa. Na sylwestrze rok temu do białego rana bawiła się tu podobno 86-letnia dama. Starsi przychodzą i wspominają lata swojej młodości, opowiadają o klimacie PRL-u i historiach miłosnych, które swój początek miały właśnie w Jaszczurach. Pojawiają się nawet wyznania o dzieciach poczętych w klubowych wnętrzach.
Nazywający siebie „praszczurem” i pracujący w Klubie przed laty Janusz Madej, wciąż go odwiedza. Cieszy go obecna dbałość o zachowanie oryginalnego charakteru i historii tego miejsca. Pomaga w organizowaniu wystawy zdjęć z dawnych lat działalności Jaszczurów, która ozdabia współczesne wnętrza Klubu. Razem ze znajomymi Jaszczurowcami gromadzi je i promuje m.in. na facebookowym profilu. Jest jednak coś za czym tęskni: - Mam osobisty sentyment do pewnego miejsca w klubie. W latach 80., oprócz tego że zajmowałem się tu społecznie grafiką i scenografią, prowadziłem w Jaszczurach dyskoteki. Byłem prezenterem, wtedy nie używało się nazwy DJ. Wzdłuż całego Klubu biegła od baru antresola i to było moje królestwo w Jaszczurach. Stamtąd wszystko widziałem, tam miałem sprzęt, byłem żeglarzem, sterem, okrętem. Niestety antresolę zburzono – wspomina pan Janusz.
Choć studentów jest tu dzisiaj nieco mniej niż przed laty, młodych przyciąga atmosfera tego miejsca i kolorowe, autorskie drinki przygotowywane pod okiem dwukrotnego mistrza świata w barmaństwie klasycznym. W Klubie Pod Jaszczurami pojawia się także wielu turystów, choć jak przyznaje Katarzyna Boś-Brózda, obcojęzycznym osobom trudno czasem powtórzyć jego nazwę. - Ale dzięki temu na pewno zapada w pamięć – dodaje.
1. Krzysztof Miklaszewski: Moja historia Jaszczurów (cz. I) [w:] „Gazeta VIS A VIS”, luty 2017, Kraków, s. 3.
2. Tamże, s. 5.
3. Stanisław Dziedzic: Monografia Klubu Pod Jaszczurami, Ogólnopolska Rada Klubów Studenckich, Kraków 1980, s. 4.
Zdjęcia: dzięki uprzejmości grupy Klub POD JASZCZURAMI - 50 lat - artyści, przyjaciele, pracownicy oraz Klubu Pod Jaszczurami.