Czy tymczasowe perony za 6 mln to dobry interes dla Krakowa?

Radni miejscy jednogłośnie poparli pomysł utworzenia tymczasowych peronów kolejowych na terenie Krakowa. Chcą, by miasto wydało na to jeszcze w tym roku 6 mln złotych.

Początkowo w projekcie uchwały była mowa o przystankach na małej obwodnicy kolejowej, czyli linii towarowej przebiegającej od Mydlnik do Płaszowa przez Olszę i przecinającej ulice Pilotów, Mogilską i Aleję Pokoju. PiS złożył jednak poprawkę, uwzględniającą też budowę przystanków na dużej obwodnicy, również zaczynającej się w Mydlnikach, przebiegającej przez Prądnik Biały do Nowej Huty, a kończącej się w Podłężu. – Walczymy o to, by mieszkańcy Nowej Huty mogli w 5 – 10 minut dojechać do centrum koleją. Tory są, trzeba wykorzystać szansę! Razem z radnym Mazurem zgłosiłem poprawkę o budowie peronu w Luboczy – zaznacza radny PiS Michał Drewnicki.

Przystanki miałyby powstać w rejonie ulic: Mogilskiej (lub Klimeckiego/Dekerta), Wileńskiej oraz Alei Pokoju oraz peronu kolejowego Kraków-Lubocza.

Rozmowa z Dariuszem Partyką, radnym Dzielnicy IV, pomysłodawcą “uchwały przystankowej”.

Uchwała, zakładająca powstanie kilku tymczasowych peronów na tzw. małej obwodnicy kolejowej trafiła na ostatnią sesję rady miasta w trybie nagłym. Skąd ten pośpiech?

Już we wrześniu rozpocznie się przebudowa głównej trasy średnicowej między Dworcem Głównym a Płaszowem. Prace mogą potrwać nawet 3 lata i przez ten cały czas na trasie będą różnego rodzaju utrudnienia. Część pociągów będzie jeździć małą obwodnicą kolejową z pominięciem Dworca Głównego, a to oznacza, że pociąg jadący z Balic zatrzyma się jedynie na stacji Kraków-Zakliki w rejonie ul. Balickiej, a potem dopiero na dworcu w Płaszowie. Dlatego powstał pomysł, by na linii zrobić kilka dodatkowych przystanków, na razie tymczasowych. Jeśli nie powstaną one teraz, to zapewne nigdy nie uda się tego zrealizować.

Radni chcą, by pieniądze na ten cel wyłożyło miasto, chodzi o 6 mln złotych. Jaki interes miałby Kraków w sfinansowaniu tej inwestycji?

Poprawiłaby się jakość komunikacji w mieście. Z przystanków mogliby korzystać mieszkańcy Bronowic, Olszy, Nowej Huty, którzy dzięki tym połączeniom docieraliby szybciej do centrum miasta. To również ułatwienie dla mieszkańców aglomeracji krakowskiej, którzy dzięki temu mogliby zrezygnować z wjazdu do Krakowa własnym samochodem, a to oznacza mniejszy smog i mniejsze korki.

Wróćmy do kwestii finansowych. Jeśli jadąc z Olszy wybiorę pociąg zamiast autobusu MPK, kto na tym zarobi?

Na chwilę obecną Województwo Małopolskie, które jest organizatorem. Jednak miasto może się dogadać z województwem odnośnie podziału wpływu z biletów.

Jeśli tak się nie stanie Kraków straci pieniądze, które mogłabym wydać kupując bilet na autobus?

Rzeczywiście jest takie zagrożenie, ale na tę sprawę trzeba patrzeć całościowo, nie tylko przez pryzmat wpływów do budżetu, ale przede wszystkim komfortu mieszkańców. Nawet jeśli dzięki tym przystankom najbardziej skorzystają osoby dojeżdżające spoza Krakowa, to już sam fakt, że dzięki temu zrezygnują z wjazdu do miasta swoimi autami jest korzyścią dla krakowian.

Dlaczego tej inwestycji nie mogą sfinansować Polskie Linie Kolejowe, które będą obsługiwać te połączenia?

Jakiś czas temu PLK myślały o uruchomieniu takich przystanków, ale wówczas ani miasto, ani województwo nie były tym zainteresowane. Teraz PLK mają już rozdysponowany budżet na inwestycje i nie mają możliwości wygospodarowania pieniędzy na ten cel.

Przystanki mają być tymczasowe, co się z nimi stanie kiedy kolej zakończy remont?

Niewielkim kosztem mogą zostać dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych, przestaną być przystankami tymczasowymi i nadal będą mogły służyć do obsługi pasażerów.

Jaka jest gwarancja, że kolej będzie chciała nadal utrzymywać te połączenia?

Takiej gwarancji nie ma. Na tę chwilę jest wola Urzędu Marszałkowskiego, by te połączenia zostały uruchomione i utrzymane długoterminowo.

fot. szczyglice.pl