PILNE

Demonstranci krzyczeli "powiedz prawdę". Co zeznała premier?

23 lutego 2017 Miasto
Autor:  Magdalena Strzebońska-Jasińska

„Powiedz prawdę”, „Kochasz. Powiedz Stop Piratom Drogowym” „Kłamią niewolnicy, wolni mówią prawdę”. Takimi hasłami witali dziś przedstawiciele KOD premier Beatę Szydło, która popołudniu pojawiła się w krakowskiej prokuraturze, by zeznawać w sprawie wypadku w Oświęcimiu. 

W przesłuchaniu miał brać udział mec. Władysław Pociej, obrońca Sebastiana K., (kierowcy podejrzanego o spowodowanie wypadku), ale ostatecznie wyszedł z prokuratury zanim się ono zaczęło. Adwokat nie chciał jednak podać, z jakich powodów nie mógł uczestniczyć w przesłuchaniu premier.

W tej sprawie prokuratura jednak wydała komunikat, tłumacząc, że udział obrońcy na tak wczesnym etapie postępowania może spowodować ujawnienie zeznań świadka (pokrzywdzonego), a konsekwencji doprowadzić do poważnych trudności dowodowych.

- Niewykluczone jest bowiem, że w późniejszej fazie postępowania przygotowawczego może zachodzić konieczność prowadzenia konfrontacji pomiędzy przesłuchiwanym świadkiem, a podejrzanym, reprezentowanym przez obrońcą w osobie mec. Pocieja – napisali prokuratorzy.

Przesłuchanie premier trwało ponad trzy godziny. Po godz.18. Beata Szydło wyszła z budynku prokuratury, wsiadła do samochodu i odjechała. - Państwo prawa, a nie pana! - żegnali ją demonstranci.

Za to do dziennikarzy wyszedł Rafał Bochenek, rzecznik rządu informując, że nie zna żadnych szczegółów przesłuchania, bo premier zeznawała w kancelarii tajnej. Rzecznik pytany, w jaki sposób premier dowieziona została do Krakowa, powiedział, że kolumną rządową. Dziennikarze sugerowali, że taniej byłoby wysłać do Warszawy dwóch prokuratorów.

Dzisiejszy przejazd kolumny rządowej do Krakowa komentowali internauci. Jeden z nich, podpisujący się Jaco Baran pisał tak:

Jechałem dzisiaj o 14:17 za kolumną premier i to była zgroza !!! Prędkość 115 km/h na wiadukcie przed Ikeą !!! Policja przez okno z lizakiem spychała TIR-a ( na wiadukcie ), żeby zjechał na bok. Skończyło się zajechaniem przez niego drogi samochodom wyjeżdżającym spod wiaduktu ( z boku estakady ). Ludzie trąbili na nich ile wlezie, a oni tyralierą jeden obok drugiego w trójkącie. Małe hamowanie i wpadają na siebie. Karetka zamykająca kolumnę nie mogła za nimi nadążyć i jechała ok 100-150 metrów z tyłu. A wszystko po to by zdążyć do prokuratury zeznawać w sprawie poprzedniego wypadku.

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.