Demonstranci krzyczeli "powiedz prawdę". Co zeznała premier?
„Powiedz prawdę”, „Kochasz. Powiedz Stop Piratom Drogowym” „Kłamią niewolnicy, wolni mówią prawdę”. Takimi hasłami witali dziś przedstawiciele KOD premier Beatę Szydło, która popołudniu pojawiła się w krakowskiej prokuraturze, by zeznawać w sprawie wypadku w Oświęcimiu.
W przesłuchaniu miał brać udział mec. Władysław Pociej, obrońca Sebastiana K., (kierowcy podejrzanego o spowodowanie wypadku), ale ostatecznie wyszedł z prokuratury zanim się ono zaczęło. Adwokat nie chciał jednak podać, z jakich powodów nie mógł uczestniczyć w przesłuchaniu premier.
W tej sprawie prokuratura jednak wydała komunikat, tłumacząc, że udział obrońcy na tak wczesnym etapie postępowania może spowodować ujawnienie zeznań świadka (pokrzywdzonego), a konsekwencji doprowadzić do poważnych trudności dowodowych.
- Niewykluczone jest bowiem, że w późniejszej fazie postępowania przygotowawczego może zachodzić konieczność prowadzenia konfrontacji pomiędzy przesłuchiwanym świadkiem, a podejrzanym, reprezentowanym przez obrońcą w osobie mec. Pocieja – napisali prokuratorzy.
Przesłuchanie premier trwało ponad trzy godziny. Po godz.18. Beata Szydło wyszła z budynku prokuratury, wsiadła do samochodu i odjechała. - Państwo prawa, a nie pana! - żegnali ją demonstranci.
Za to do dziennikarzy wyszedł Rafał Bochenek, rzecznik rządu informując, że nie zna żadnych szczegółów przesłuchania, bo premier zeznawała w kancelarii tajnej. Rzecznik pytany, w jaki sposób premier dowieziona została do Krakowa, powiedział, że kolumną rządową. Dziennikarze sugerowali, że taniej byłoby wysłać do Warszawy dwóch prokuratorów.
Dzisiejszy przejazd kolumny rządowej do Krakowa komentowali internauci. Jeden z nich, podpisujący się Jaco Baran pisał tak:
Jechałem dzisiaj o 14:17 za kolumną premier i to była zgroza !!! Prędkość 115 km/h na wiadukcie przed Ikeą !!! Policja przez okno z lizakiem spychała TIR-a ( na wiadukcie ), żeby zjechał na bok. Skończyło się zajechaniem przez niego drogi samochodom wyjeżdżającym spod wiaduktu ( z boku estakady ). Ludzie trąbili na nich ile wlezie, a oni tyralierą jeden obok drugiego w trójkącie. Małe hamowanie i wpadają na siebie. Karetka zamykająca kolumnę nie mogła za nimi nadążyć i jechała ok 100-150 metrów z tyłu. A wszystko po to by zdążyć do prokuratury zeznawać w sprawie poprzedniego wypadku.