Urząd miasta znów obcina limity przyjęć do liceów. Niektóre szkoły będą mogły od września utworzyć o kilka klas mniej niż rok wcześniej. W ten sposób miasto chce przygotować się na kumulację roczników, która dotrze do szkół średnich za dwa lata.
Dyrektorzy krakowskich liceów tuż przed feriami otrzymali z wydziału edukacji listy z informacją, ile klas pierwszych będą mogli utworzyć od nowego roku szkolnego. Niemal wszyscy dowiedzieli się, że pierwszaków w ich szkołach ma być mniej niż rok wcześniej.
Nie chcą wprowadzać zamieszania
Urząd miasta odmówił nam przekazania danych na ten temat twierdząc, że to jedynie propozycje, które mogą jeszcze ulec zmianie. - Nie chcemy wprowadzać niepotrzebnego zamieszania, przedstawiając nieostateczne efekty naszej pracy, które w chwili obecnej wciąż podlegają zmianom - poinformowało nas biuro prasowe magistratu.
Z zebranych przez nas informacji wynika jednak, że cięcia mają dotknąć głównie najbardziej obleganych szkół, które często z braku wystarczającej liczby pomieszczeń muszą pracować na dwie zmiany. Ale nie tylko.
Ręczne sterowanie bez konsultacji
Ofiarą “ręcznego sterowania” naborem padło również XLIV LO, które powstało w ubiegłym roku i nie ma problemu z brakiem sal do nauki czy zmianowością. Urząd miasta zdecydował jednak, że szkoła będzie mogła utworzyć od nowego roku 4 oddziały klas pierwszych, czyli tyle samo ile rok wcześniej. Zdaniem dyrektora szkoły to niesprawiedliwe, bo liceum ma warunki by przyjąć nawet 8 pierwszych klas, gdyż w czerwcu mury byłego gimnazjum opuści 6 oddziałów. - Planowałem stworzyć w to miejsce minimum 5 klas, bo w żadnym razie nie grozi nam dwuzmianowość, ale urząd miasta bez żadnych konsultacji z nami przyznał nam limit 4. Podobnie było w ubiegłym roku, kiedy ostatecznie udało mi się wywalczyć jedną klasę więcej niż proponował wydział edukacji, ale w tym celu interweniowałem u prezydenta Jacka Majchrowskiego - mówi Mariusz Graniczka, dyrektor XLIV LO.
Drastyczna terapia odchudzająca
W tym roku dyrektor również zamierza powalczyć o jeden dodatkowy oddział. Podobne plany mają dyrektorzy innych szkół, którym obcięto limity. Marek Stępski, szef II LO otrzymał z miasta propozycję utworzenia jedynie 7 nowych klas pierwszych, czyli o 3 mniej niż w tym roku szkolnym. To o ponad 80 uczniów mniej. - Dla nas oznaczałoby to konieczność zwolnienia kilku nauczycieli, a warunki nauki dla uczniów i tak by się znacząco nie polepszyły - argumentuje dyrektor “dwójki”.
Sam, zaplanował na nowy rok szkolny 9 pierwszych klas. - Chciałbym co roku przyjmować o jedną klasę pierwszą mniej, bo zdaję sobie sprawę, że naszą szkołę trzeba trochę odchudzić, ale nie powinno się tego robić w tak drastyczny sposób, jak proponuje urząd miasta - dodaje Marek Stępski i zaznacza, że jego szkoła nie pracuje obecnie na dwie zmiany, ale na 1,5, a lekcje najpóźniej kończą się o godzinie 17.30.
Urząd miasta zamierza odchudzić również I LO. Propozycja przedstawiona dyrektorowi “jedynki” zakłada, że będzie mógł przyjąć o 56 uczniów mniej niż rok temu. Jacek Kaczor również obawia się zwolnień nauczycieli i w porozumieniu z radą pedagogiczną zamierza powalczyć o zwiększenie limitu. - Na razie nie uzgodniliśmy jeszcze o ile klas pierwszych zawnioskujemy do wydziału edukacji - mówi szef “jedynki”.
Mniej uczniów w klasach
Podobne cięcia w najbardziej obleganych szkołach urząd miasta, w porozumieniu z kuratorium oświaty, wprowadził już w ubiegłym roku. Wówczas, po raz pierwszy w historii, wprowadzono też ograniczenia w liczbie uczniów w klasach. Teraz nie mogą one liczyć więcej niż 28 osób. Wcześniej zdarzały się takie, w których uczyło się ponad 40 uczniów.
Podwójna rekrutacja
Wprowadzając limity urząd miasta chce przygotować szkoły na kumulację roczników, która nastąpi w 2019 roku w związku z reformą edukacji. Wówczas o miejsce w szkołach średnich będą ubiegać się jednocześnie absolwenci ostatniego rocznika gimnazjów oraz pierwszego rocznika ośmioletnich podstawówek.
- Władze oświatowe przygotowują miejsca dla dzieci z rocznika podwójnej rekrutacji kosztem dzieci, które będą chciały w tym roku dostać się do dobrej szkoły. Wszystko po to, by pokazać, że reforma się udała - komentuje nauczycielka jednego z krakowskich liceów.
Narzucone limity od początku niepokoiły również rodziców. - Oczywiście z jednej strony to świetnie, że dzieci będą uczyć się w mniej licznych grupach, ale z drugiej pozbawia to wiele osób możliwości dostania się do wymarzonego liceum. Wielu absolwentów gimnazjum stanie więc przed dylematem, czy iść do szkoły branżowej, czy wybrać prywatne liceum - komentuje Anna Kozłowska, z inicjatywy Szkoła to nie eksperyment.