Przyciąga pięknym widokiem, który wydaje się nie tylko do cna krakowski, ale i paryski. Przecinają się tu szlaki krakowian i turystów, a nad wejściem widnieje napis przypominający o przeszłości tego miejsca.Tu historia łączy się ze współczesnością i tworzy charakter jednego z najbardziej znanych podgórskich klubów.
Historia Drukarni zaczyna się na ul. Mikołajskiej 13. W dawnym budynku drukarni związkowej powstaje lokal, który szybko zyskuje popularność i zaczyna przyciągać artystów, muzyków oraz aktorów. Bawi się tu do rana krakowska bohema, zaglądają goście spoza miasta i oczywiście studenci. Kiedyś Drukarnię odwiedza podobno nawet sam Wiedźmin, a dokładniej Michał Żebrowski w charakteryzacji do filmu pod tym tytułem.
Życie towarzyskie Krakowa koncentruje się w początkach jej istnienia wyłącznie wokół Rynku Głównego. Klub jest oblegany. W Drukarni występują Jacek Kaczmarski, Raz Dwa Trzy, Rudi Schubert, T. Love i Renata Przemyk. Jeszcze za czasów działania lokalu przy ul. Mikołajskiej pojawia się drugi o tej samej nazwie. Mieści się przy placu Nowym, na odkrywanym dopiero Kazimierzu, na który coraz chętniej zapuszczają się miłośnicy nocnego życia, turyści i poszukujący nowych miejsc krakowianie. Przez chwilę funkcjonują dwie Drukarnie. Do czasu, kiedy w klubie przy Mikołajskiej wybucha pożar i tym samym kończy on swoją działalność.
Drukarnia opuszcza Kazimierz po 5 latach istnienia z powodu komercjalizacji i diametralnej podwyżki czynszu. Przenosi się na drugą stronę Wisły, do Starego Podgórza. Wtedy dzielnica cieszy się raczej złą sławą, ale wiele osób widzi jej potencjał. – Poprzedni właściciel Wojtek Kulasa miał chyba przeczucie, że Podgórze kiedyś „ruszy” – mówi Karina Bara, nowa managerka klubu Drukarnia i jednocześnie jedna z najdłużej pracujących tu osób.
Początkowo w kamienicy przy ul. Nadwiślańskiej 1 działa jedna sala na parterze i jedna na dole. W górnym pomieszczeniu dostrzec można elementy pozostałe po znajdującym się tu niegdyś zakładzie stolarskim, m.in. drewniane drzwi wejściowe oraz boczne z oknem i podłogę. Prócz niego, w latach późniejszych, znajduje się tu także dyskoteka. Ta ostatnia jest już od jakiegoś czasu zamknięta, kiedy pojawia się Drukarnia. Razem z klubem na drugą stronę Wisły z Kazimierza przenosi się wielu jego stałych bywalców.
Drukarnię na Starym Podgórzu wyróżnia na pewno widok. Managerka lokalu nazywa go paryskim i faktycznie ma on coś z francuskich bulwarów. W słoneczny dzień wzdłuż wysokiej odnowionej kamienicy siedzą grupy ludzi w każdym wieku. Cały czas ktoś przechodzi, zatrzymuje się, zagląda. Drzwi do dwóch sal – tej bardziej nowoczesnej w kolorach fioletu i turkusu, uruchomionej w późniejszych latach, oraz tej „krakowskiej”, starszej, z drewnianymi meblami i maszyną do pisania na oknie – są otwarte. Dzięki temu życie Drukarni wylewa się na ulicę, łączy z Wisłą, bulwarami i kładką Ojca Bernatka.
Od kiedy powstała kładka łącząca Kazimierz ze Starym Podgórzem klientów jest jeszcze więcej. Ciągną nieoficjalnymi szlakami turystycznymi, które wiodą do Cricoteki, Fabryki Schindlera, MOCAK-u czy na pobliski Plac Bohaterów Getta albo do Parku Bednarskiego.
– Ludzie idąc kładką, chcąc nie chcąc, zmierzają w tę stronę i prosto z niej prawie wchodzą nam do lokalu, choć wokół są też oczywiście inne knajpki – zaznacza managerka.
W Drukarni spotkać można studentów, osoby 30+ i starsze, a także emerytów. Nie brakuje też pracowników z okolicznych biur i zwiedzających Kraków żądnych wrażeń turystów. Klub ma także swoje ćmy barowe i stałych bywalców, którzy przychodzą na kawę, piwo lub w chłodniejsze dni na słynną herbatę drukarza. Od czasu jego początków na ul. Mikołajskiej prowadzący dążyli do różnorodności klienteli.
– Adam Nowak z Raz Dwa Trzy mówił, że Drukarnia jest klubem egalitarnym. Każdy ma tu swoje miejsce: lekarz, student, prawnik, robotnik. Generalnie od początku ludzie dobrze czuli się w klubie. Nie było nigdy podziałów, że ktoś jest ważniejszy czy ma więcej w portfelu. To nie miało nigdy znaczenia dla osób, które stały za barem, wszystkich traktowali tak samo i wszyscy się ze sobą dogadywali – mówi jego wieloletnia pracownica.
Swoje miejsce znalazła tu także pani Monika, która razem z chłopakiem w sezonie letnio-wiosennym bywa w Drukarni regularnie, zarówno w tygodniu, jak i w weekendy. – Lubimy ją za niezobowiązujący klimat, wygodę i możliwość odpoczynku na zewnątrz. Lokal posiada świetną lokalizację! Znajduje się blisko Wisły, po stronie mniej zaludnionej, ale w pobliżu klimatycznego Kazimierza, w rejonie, który aktualnie skupia więcej "miejscowych" niż Rynek. Tu można poczuć autentyczny smak Krakowa – zaznacza. Dodaje też, że ilekroć planuje wybrać się dalej, to właśnie w okolicach klubu na ul. Nadwiślańskiej jej mężczyźnie miękną nogi i zazwyczaj zatrzymują się właśnie w Drukarni.
Klub od początku słynie również z wyjątkowych wydarzeń muzycznych. Kojarzony przez wiele osób z muzyką jazzową, zawsze był otwarty na różne gatunki, skupiał się jednak zwłaszcza na muzyce rockowej i jazzrockowej. W nowszej sali na górze wiszą zresztą instrumenty podarowane przez muzyków: Jacka Królika, Pawła Mąciwodę, Grzegorza Turnaua, Artura Malika i innych.
Jak wspomina Karina Bara, jednym z pracowników Drukarni był Włodek „Sprężyna” Czachor, wieloletni techniczny Tadeusza Nalepy i Ewy Bem oraz dźwiękowiec Lady Pank, TSA czy Perfectu: – U nas nagłaśniał imprezy i był bardzo często odwiedzany przez swoich kolegów z branży, to była postać dla nas ważna, która przyciągała tutaj również przeróżnych, ciekawych ludzi – dodaje.
Prócz polskich gwiazd estrady do podgórskiego lokalu zajrzeli kiedyś nawet Jamiroquai z zespołem, którzy odwiedzili Drukarnię po swoim koncercie w trakcie krakowskich Wianków. Być może przyciągnęło ich magiczne Podgórze…
Zdjęcia: dzięki uprzejmości Klubu Drukarnia.