PILNE

Cecylia Malik na wyrębie [Rozmowa]

02 marca 2017 Kultura
Autor:  rozmawiała: Małgorzata Bożek

Cecylia Malik, ul. Emaus Kraków, Matka Polka na wyrębie, 24 luty, fot. Piotr Dziurdzia.

Cecylia Malik, ul. Malborska Kraków, Matka Polka na wyrębie, 23 luty, fot. Piotr Dziurdzia.

Cecylia Malik, ul. św Jacka Kraków, Matka Polka na wyrębie, 25 luty, fot. Piotrek Dziurdzia

Wchodziła na drzewa każdego dnia przez rok, tworząc barwne, szalone fotografie. Dziś siada tam, gdzie kiedyś rosły i karmi swojego synka Ignacego. Matka Polka na wyrębie jest kontynuacją jej wcześniejszych działań artystycznych, ale różni się od nich tym, że przede wszystkim zrodziła się z buntu. Cecylia Malik, artystka i aktywistka miejska, opowiada nam, dlaczego nie może milczeć, gdy w całym kraju trwa pogrom drzew za przyzwoleniem ministra ochrony środowiska.

Małgorzata Bożek: Twoje akcje i projekty zaczynały się zwykle od sztuki, to ona była najważniejsza – tak było w przypadku 6 rzek czy 365 drzew – a dopiero potem rozwijały się w stronę ekologii, społecznego oddziaływania. Czym różni się od nich Matka Polka na wyrębie?

Cecylia Malik: To gest, który właściwie kontynuuje akcję 365 drzew. Wynika z tego, że zdałam sobie sprawę, że właściwie połowy tych drzew już nie ma. Czuję odpowiedzialność za nie, zwłaszcza kiedy widzę, co się teraz dzieje przez to, co uchwalił rząd. Wydaje mi się, że przez nasz kraj przeszedł jakiś huragan, pogrom. Widzę to też na Facebooku, kiedy ludzie wrzucają zdjęcia wycinek w swojej okolicy. Jakiś czas temu poczułam, że trzeba zrobić jakiś protest i to nie tylko w Krakowie. Zastanawiałam się jaki, zwłaszcza że mam teraz małe dziecko. Dostawałam też prośby od ekologów alarmujących, że musimy coś z tym zrobić.

I tak zrodziła się Matka Polka na wyrębie?

Znajomy artysta mówił mi, żebym weszła na drzewa jeszcze raz, ale ja stwierdziłam, że teraz raczej mogę usiąść na pieńku razem z Ignacym i go nakarmić. Ten pomysł pojawił się naturalnie, bo to jest coś, co robię aktualnie cały czas. Karmię piersią i w związku z tym chodzę z Ignacym wszędzie. Tak powstał performance fotograficzny, podczas którego mam ze sobą dziecko, psa i mogę zrobić coś zupełnie zwyczajnego, ale zarazem bardzo metaforycznego w kontekście tego, co się teraz dzieje.

Twoje zdjęcia mają bardzo wyraźną symbolikę.

Tak. Drzewa rosną długo, żeby były wartościowe i tworzyły tlen nawet 80 – 100 lat. A mówi się, że wystarczy nasadzić nowe. To nie jest prawda. I w tym momencie taką wykarczowaną Polskę zostawiamy naszym dzieciakom. Zresztą problem smogu najbardziej dotyka właśnie najmłodszych. Można więc powiedzieć, że ta praca jest bardziej aktywistyczna niż rzeki czy drzewa, ale jest ich bezpośrednią kontynuacją. Jest też moim artystycznym gestem, który przez prostą scenę, bardzo dobrze obrazuje aktualną sytuację.

Czy poza tym prowadzisz też inne akcje związane z wycinką drzew?

Z moimi przyjaciółmi z kolektywu „Niedzielni”, do którego nalezą Bartolomeo Koczenasz, Jakub Wesołowski i mój mąż Piotrek Dziurdzia, który robi zdjęcia do Matki Polki, zorganizowaliśmy happening na Rynku Wściekłe emotikonki. Szyszko oddaj drzewa. W ten sposób chcieliśmy skomentować to, co się dzieje w całej Polsce. Zachęcił mnie do tego zaprzyjaźniony ornitolog, Kazimierz Walasz, który był naszym przewodnikiem przy 6 rzekach. Mówił mi, że we wszystkich miastach ludzie szykują protesty i Kraków też musi coś zrobić. Dlatego dołączyliśmy do Czystego Protestu i zostaliśmy zaproszeni przez organizatorów, żeby coś powiedzieć. Oprócz mnie przemawiał też Mariusz Waszkiewicz z Towarzystwa Ochrony Przyrody. No i odbył się oczywiście wspomniany już happening.

Na czym polegał?

Wzięliśmy mandale z protestu, który był rok temu robiony w obronie Puszczy Białowieskiej, i na nich krakowianie namalowali dusze drzew, bo wycięte drzewa w jakiś sposób umarły. Z drugiej strony namalowaliśmy wściekłe emotikony. To przecież codziennie robimy na Facebooku pod zdjęciami, które pokazują, że coś jest wycinane. Ludzie wrzucają je masowo, a my klikamy, że jesteśmy wściekli. Chodzi jednak o to, żebyśmy coś z tym robili. Dlatego wyszliśmy na Rynek i na dźwięk pił spalinowych podnieśliśmy emotikony. Marzę też o ogólnopolskim happeningu. Chciałabym, żeby mieszkańcy wszystkich miastach się zjednoczyli i zrobili coś razem. Tak naprawdę powinniśmy zażądać dymisji ministra Szyszko, bo to, co robi ten człowiek, z błogosławieństwem prezydenta i rządu, jest straszne.

A dlaczego według Ciebie rządzących nie interesuje ekologia?

To jest bardzo skomplikowane. Minister Szyszko to przede wszystkim człowiek innych czasów, kiedy uważano, że betonowanie rzek jest świetnym pomysłem, a drzewa można wyciąć i postawić nowe. Ma wizję gospodarki z czasów, kiedy nie myślano, że trzeba chronić przyrodę i z nią współżyć, tylko być jej panem i „czyni sobie ziemię poddaną”. Teraz w Europie zupełnie inaczej się do tego podchodzi - inaczej myślimy o tym wszystkim. Coraz więcej korzysta się z odnawialnych źródeł energii, tymczasem u nas minister ochrony środowiska uważa, że węgiel jest świetny i nawet nie wierzy w globalne ocieplenie. Inną sprawą jest, że kiedy odbywały się protesty w obronie doliny Rospudy, on też był wówczas ministrem ochrony środowiska. Twierdził, że trzeba zabudować cenne bagna, przepiękną dolinę, żeby zbudować obwodnicę dla mieszkańców. Ostatecznie powstała i obwodnica, i zostały ochronione bagna. Wtedy go zdymisjonowano.

I teraz znów działa…

To, że 17 lat później skompromitowany minister wraca na swoje stanowisko, w głowie się nie mieści. Ale on nie robi tego z powodów ideologicznych, czy dlatego, że nie wierzy w smog. Jest po prostu mocno osadzony w grupach, które mają swoje interesy. Polska sprzedaje niesamowite ilości drewna, przebudowy rzek to też są wielkie pieniądze i on w tym wszystkim bierze udział. Reprezentuje raczej interesy tych grup, a nie ludzi, którzy potrzebują przyrody do życia. Przecież przy wycince najwięcej zyskują właśnie inwestorzy – drzewa są usuwane na terenach pod supermarkety, biurowce czy inwestycje deweloperskie.

W Krakowie to szczególnie problematyczne.

Tak, ze względu na smog. Powoduje go nie tylko palenie w piecach czym popadnie. Dodatkowo zabudowujemy korytarze przewietrzania miasta i zanieczyszczone powietrze nie może z niego wyjść. Teraz wszystko to się nasili. Ale z drugiej strony to nie jest tak, że PiS przyszedł i zniszczył nam przyrodę. Za czasów PO też były wycinki. Tyle że teraz skala tego jest wręcz ogromna. Wcześniejsze prawo nie było złe. Tak naprawdę każdy mógł wcześniej czy później wyciąć drzewo na swojej działce, ale musiał uzyskać zgodę, zapłacić, robić nasadzenia. Były jakieś utrudnienia, a teraz wszystko poszło na żywioł.

Zdjęcia (dzięki uprzejmości Cecylii Malik):


1. Cecylia Malik, ul. Emaus Kraków, Matka Polka na wyrębie, 24 luty, fot. Piotr Dziurdzia.
2. Cecylia Malik, ul. Malborska Kraków, Matka Polka na wyrębie, 23 luty, fot. Piotr Dziurdzia.
3. Cecylia Malik, ul. św Jacka Kraków, Matka Polka na wyrębie, 25 luty, fot. Piotr Dziurdzia. 

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.