Krakowski radny chce upamiętnić Marię i Lecha Kaczyńskich, którzy w przyszłym roku świętowaliby 40 rocznicę ślubu. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby z taką inicjatywą wyszedł samorządowiec związany z PiS, tymczasem pomysł narodził się w głowie radnego z klubu prezydenckiego. - Zamurowało mnie - komentuje Dominik Jaśkowiec z PO.
Radny Łukasz Wantuch z klubu prezydenckiego Przyjazny Kraków słynie z kontrowersyjnych pomysłów, które często nawet przez jego klubowych kolegów przyjmowane są z politowaniem. Ten zgłoszony ostatnio może jednak doprowadzić do ostrego sporu i to nie tylko na sali obrad.
Radny wpadł bowiem na pomysł uczczenia pary prezydenckiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. - Od razu powiem, że nie wierzę w teorię zamachu smoleńskiego, uważam też, że Lech Kaczyński był prezydentem zależnym od swojego brata, ale są rzeczy, za które go cenię: stosunek do Ukrainy, Gruzji i kwestii polsko- żydowskiej - zaznacza Wantuch.
Dwoje ludzi - jedna droga
Jak twierdzi “spora część mieszkańców Krakowa” potrzebuje upamiętnienia zmarłej pary prezydenckiej, a najlepszą okazją do tego jest - jego zdaniem - 40 rocznica ich ślubu, która przypada w kwietniu przyszłego roku. To wówczas, jak zaznacza, mogłaby odbyć się uroczystość nadania imienia Marii i Lecha Kaczyńskich budowanej właśnie estakadzie kolejowej nad ul. Wielicką i Powstańców Wielkopolskich.
- Szukałem miejsca prestiżowego, nie jakiejś małej uliczki, czy ronda na obrzeżach miasta, ale symbolicznego, a przy tym i romantycznego, bo chodzi o rocznicę ślubu, a nie katastrofy smoleńskiej - tłumaczy radny.
Co romantycznego dostrzegł w estakadzie kolejowej? - Chodzi o dwa tory, które biegną obok siebie i mogłyby symbolizować jedną drogę dwojga ludzi - mówi Wantuch i zaznacza, że swój pomysł przedstawił już na ostatnim posiedzeniu klubu Przyjazny Kraków. - Będziemy jeszcze na ten temat dyskutować i jeżeli reakcja radnych i prezydenta będzie pozytywna, przygotuję projekt uchwały w tej sprawie - zapowiada.
Ma też nadzieję, że przy okazji uda się uniknąć przepychanek politycznych, bo inicjatywa wychodzi od klubu niezależnego od krajowej polityki.
Wawel wystarczy?
Innego zdania są jednak radni PO. A co o pomyśle Wantucha sądzą samorządowcy PiS-u?
- Nie chcemy wywoływać kontrowersji i mieszać zmarłą parę prezydencką w bieżące awantury polityczne - mówi radny PiS Łukasz Słoniowski. - Maria i Lech Kaczyńscy są w Krakowie dość dobrze upamiętnieni, w końcu mamy tu ich sarkofag, nie ma więc potrzeby wykonywania dodatkowych gestów, które mogłyby przyczynić się do jeszcze większych napięć niż te z jakimi mamy do czynienia co miesiąc pod Wawelem - dodaje radny.
Michał Drewnicki z PiS zaznacza z kolei, że jakiś czas temu radni jego ugrupowania zastanawiali się nad wyborem godnego miejsca do uczczenia pamięci zmarłej pary prezydenckiej. - Mówiło się o nazwaniu ich imieniem nowego mostu na Wiśle lub o budowie pomnika. Myślę, że można rozważyć ten pomysł bo jest ciekawy, trzeba tylko znaleźć godne miejsce - mówi radny.
Nie wygląda jednak na to, by radni PiS zamierzali teraz wracać do tematu.
Krakowski temat tabu
Zdaniem Grzegorza Stawowego z PO propozycja Wantucha jest nie fair w stosunku do radnych koalicji, jaką w radzie miasta klub Przyjazny Kraków ma z PO. - Przede wszystkim powinien to najpierw uzgodnić z nami - mówi Stawowy.
Być może wówczas radny Wantuch dowiedziałby się, że w krakowskiej radzie miasta temat budowy pomników smoleńskich czy nazywania ulic imionami ofiar katastrofy jest od siedmiu lat tematem tabu. - W 2010 roku z naszej strony padła propozycja nazwania estakady nad Rondem Ofiar Katynia imieniem Wiesława Wody, który zginął w katastrofie smoleńskiej, PiS od razu zgłosił kontrpropozycję, by estakada nosiła imię Lecha Kaczyńskiego. Wówczas też ustaliliśmy z klubem PiS, że chcąc uniknąć awantur i niepotrzebnych emocji nie będziemy więcej wracać do tego drażliwego tematu - przypomina Stawowy.
Przez siedem lat, jak zauważa radny, nikt nie złamał tego porozumienia i dzięki temu Kraków jest chyba jedynym miastem w Polsce, w którym nie dochodzi do tego typu sporów.
Kolejny happening?
- Widać, że Wantuchowi jest chyba coraz ciaśniej w klubie prezydenckim i chętnie przeszedłby do PiS, dlatego wykonuje w ich stronę tego rodzaju gesty - dodaje Stawowy. - Patrząc jednak na to, co dzieje się każdego miesiąca pod Wawelem rzucanie takiego tematu jest nieodpowiedzialne, jeśli projekt rzeczywiście trafi na sesję rady miasta spodziewam się tam wielogodzinnej awantury, nie wiem komu służy takie podjudzanie ludzi w tak drażliwym temacie.
W podobnym tonie sprawę komentuje Dominik Jaśkowiec z PO. - Dla radnego Wantucha rzucanie takich pomysłów to dobry sposób na zaistnienie w mediach i kolejny happening, tyle tylko, że taka sprawa może poróżnić krakowian i wywołać niepotrzebne spory. Szczerze mówiąc budzi to mój niesmak - mówi Jaśkowiec.
Radny zaznacza, że najwyższym uhonorowaniem pary prezydenckiej, jest to, że leżą na Wawelu. - Innego nie trzeba - dodaje.
Grzegorz Stawowy zwraca też uwagę, że tego typu przejazdom kolejowym nie nadaje się nazw tylko numery. - Czasem tunele kolejowe są nazywane imieniem jakiegoś ważnego projektanta czy budowniczego, ale to wszystko - mówi Stawowy.