O skutkach nowych przepisów umożliwiających wycinkę drzew, o tworzeniu parków i ogrodów miejskich, planowaniu miasta, oraz o rządowym pomyśle wygaszenia ”wuzetek” rozmawiamy z Elżbietą Koterbą, zastępcą Prezydenta do spraw Rozwoju Miasta Krakowa.
Zieleń to nasze wspólne dobro, więc powinniśmy ją chronić. Teraz będzie to jednak trudniejsze, bo rząd złagodził przepisy dotyczące wycinki drzew. Czy ta liberalizacja prawa została dobrze przemyślana?
Od pierwszego stycznia nie jest już wymagane zezwolenie na wycięcie drzew lub krzewów, które rosną na nieruchomościach należących do osób fizycznych i są usuwane w celu niezwiązanym z prowadzeniem działalności gospodarczej. Ta regulacja jest korzystna dla właścicieli przydomowych ogrodów, którzy narzekali, że wycinka drzewa wymaga załatwienia wielu formalności. Zgadzam się, że to była niepotrzebna komplikacja. Z drugiej strony urząd stracił kontrolę nad liczbą usuwanych drzew.
W Krakowie ponad połowa terenów zielonych należy do prywatnych właścicieli, którzy teraz swoje ogrody mogą karczować bez przeszkód.
Mam nadzieję, że nie będą tego robić nagminnie, bo zazwyczaj sami te drzewa posadzili i pielęgnowali. Widzę jednak inne poważne zagrożenie. Chodzi o sytuację, gdy drzewa rosną na prywatnej działce i właściciel postanowi ją sprzedać w celach inwestycyjnych, wcześniej usuwając całą zieleń z działki tak, by kupujący nie musiał ponosić opłat…
…i jeszcze nasadzać nowych drzew.
Zgadza się. Zmieniona ustawa nie daje samorządom możliwości egzekwowania koniecznych rekompensat za usuwanie drzew, co przewidywały poprzednio obowiązujące przepisy. To jest spory błąd. Pozostawienie obowiązku nasadzeń kompensacyjnych miałoby tylko pozytywne skutki.
Jeszcze nowe przepisy dobrze nie zaistniały w świadomości obywateli, a na Zakrzówku, który po części jest w prywatnych rękach oznakowano drzewa. Czeka je prawdopodobnie wycinka. Co miasto może zrobić?
Ten teren znajduje się w granicach Bielańsko – Tynieckiego Parku Krajobrazowego, gdzie obowiązują zakazy likwidowania i niszczenia zadrzewień śródpolnych, przydrożnych i nadwodnych. Należy więc sprawdzić, czy oznakowanie wykonano w sposób zgodny z prawem.
Miasto nie może nakazać sadzenia nowych drzew po wycięciu starych, ale może uczyć, że warto to robić?
Tak, w edukacji cała nadzieja. Działania edukacyjne mogą przynieść tylko korzyści, co pokazała już np. kampania informacyjno-edukacyjna prowadzona w Krakowie w sprawie wymiany ogrzewania na ekologiczne. Mając tak pozytywne doświadczenia chcemy je wykorzystać do zachęcenia krakowian, by sadzili drzewa. Z przekazem chcemy trafić przede wszystkim do dzieci i młodzieży, bo obie grupy mają bezpośredni wpływ na działania starszych. Zadają mnóstwo pytań. Dziadkowie i rodzice będą musieli odpowiedzieć, dlaczego wycinają drzewa i czy w zamian posadzą nowe.
A czy gmina ma zamiar realnie przeciwdziałać skutkom nowelizacji ustawy?
Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie posadził już tysiące drzew i nadal będzie to robić. Powstają kolejne parki i ogrody. Zmiana ustawy zbiegła się z inicjatywą społeczną ,,aDasię,, dotyczącą Parku Krakowian – miejsca, w którym mieszkańcy mogliby sadzić drzewa z okazji narodzin dziecka. Miasto odpowiedziało na nią pozytywnie i dokonując korekty pomysłu, wskazało nie jeden, a sześć obszarów dogodnych dla zrealizowania takich parków. Powierzchnia sześciu działek to 35 ha, co umożliwia nasadzenie około 7 tysięcy drzew.
Ale w Krakowie rodzi się co roku 15 tys. dzieci. Gdyby każdy ojciec chciał posadzić drzewo, to miejsca zabraknie już w połowie roku.
Obszary, na których proponowana jest lokalizacja parków sąsiadują bezpośrednio z terenami zielonymi co oznacza, że jeżeli zajdzie potrzeba to będzie można je powiększać. Poza tym praktyka pokazuje, że rodzice, którzy są właścicielami ogrodów, raczej w nich posadzą pamiątkowe drzewa.
Mieszkańcy stawiają władzom zarzut betonowania Krakowa. Ostatnio media biły na alarm, że zamiast zielonych terenów w okolicy Fortu Bronowice będą bloki.
Fort Bronowice jest chroniony przed zabudową i pozostaje terenem zieleni fortecznej. Ponadto jest objęty ochroną konserwatorską. Nowa zabudowa dotyczy terenów położonych w jego sąsiedztwie. Chodzi o działkę, na której obecnie stoją wojskowe baraki. Przed rozpoczęciem prac nad planem miejscowym odbyło się wiele spotkań z mieszkańcami, dla których przeszkodą nie była nowa zabudowa tej działki, lecz jej funkcja i gabaryty. W tym czasie wszyscy mieliśmy nadzieję, że powstanie na niej kampus Akademii Sztuk Pięknych. Tak się jednak nie stało. ASP postanowiło realizować swoją inwestycję przy ulicy Syrokomli.
Aktualnie plan zagospodarowania przestrzennego dla tego obszaru jest wyłożony do publicznego wglądu, co oznacza, że wszyscy mieszkańcy mogą wziąć udział w debacie publicznej poprzez składanie swoich uwag. Zanim zapadną ostateczne decyzje i plan trafi pod obrady Rady Miasta, jeszcze długa droga konsultacji przed nami. Wszystkich zainteresowanych zachęcam do udziału w nich, bo tylko taką drogą można zorganizować miejską przestrzeń zgodnie z potrzebami wszystkich jej użytkowników i właścicieli.
Planowanie miasta wygląda jak droga przez mękę. Trudno pogodzić interesy wszystkich i na końcu zawsze ktoś będzie pokrzywdzony.
Celem każdego planu inwestycyjnego jest uporządkowanie przestrzeni w sposób zapewniający dobre warunki życia. Żeby tak było należy zachować odpowiednie proporcje pomiędzy terenami zabudowanymi i zielonymi, uwzględnić wskaźniki określające rodzaj zabudowy, jej funkcje oraz gabaryty, a także wskazać właściwe rozwiązania komunikacyjne, parkingowe i infrastrukturalne. Mówię o tym na każdym spotkaniu z mieszkańcami. Niestety większość właścicieli nieruchomości uważa, że prawo własności jest równoznaczne z prawem do zabudowy. Bardzo trudno wytłumaczyć, że jest inaczej, że ustawa o planowaniu przestrzennym może to prawo ograniczać. To dzięki tej ustawie mamy możliwość ustanawiania reguł dla kształtowania przestrzeni w postaci ustaleń miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Jak duża część Krakowa ma już plany miejscowe?
Gdy w 2011 roku podjęłam pracę w urzędzie, obszar miasta był pokryty planami w około 27 procentach. Dzisiaj ten wskaźnik wynosi 50 proc., a kolejne 25 proc. jest w fazie opracowania, co oznacza, że na koniec kadencji przestrzeń miasta będzie w 75 proc. chroniona planami miejscowymi. Jeśli spojrzymy na planowanie przestrzenne w Polsce to - w grupie miast metropolitarnych – Kraków jest niewątpliwie liderem.
W miejscach, gdzie nie ma planu miejscowego obowiązują tzw. „wuzetki”, czyli decyzje o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu, w oparciu o które nadal jest możliwe stawianie koszmarnych budynków.
Wydane po 2003 roku decyzje WZ są bezterminowe. Choć często nie spełniają wymaganych obecnie wskaźników np. liczby miejsc postojowych, procentowego udziału powierzchni biologicznie czynnej, czyli zieleni czy też gabarytów obiektów, to jednak na ich podstawie urząd musi wydawać pozwolenia na budowę. W oparciu o taką decyzję WZ powstaje osiedle Avia na Czyżynach, które ma zbyt intensywną zabudowę, mało miejsc postojowych, niewystarczającą komunikację oraz niewiele zieleni. Próbujemy ten problem rozwiązać np. poprzez zakaz usuwania kolejnych drzew, ale w tym przypadku zmiana ustawy dała deweloperowi większe możliwości wycinki bez konieczności uzyskania zgody urzędu. Podobnie jest z zabudową przy ul Stańczyka, która jest zbyt intensywna i nie uwzględnia charakteru okolicy. Takich negatywnych przykładów w mieście mamy wiele. Cała nadzieja w nowym kodeksie budowlanym, w którym proponowane jest wygaszenie wcześniejszych „wuzetek”. Drugim rozwiązaniem jest pokrycie całego obszaru miasta planami zagospodarowania przestrzennego
A czy obecnie wydawane „wuzetki” wyznaczają inwestorom reguły, by przyszłe budynki harmonijnie wpisywały się w przestrzeń miasta?
W starych decyzjach zdarzały się przypadki, że liczba miejsc postojowych była określana zgodnie z potrzebami inwestora, a nie przyszłych użytkowników, powierzchnię zieleni często pomijano, a gabaryty zabudowy dostosowywano do największego obiektu pomimo, iż nie był charakterystycznym przykładem zabudowy w otoczeniu. Od 2015 roku w wydziale architektury i urbanistyki istnieje zespół, który wydaje decyzje o warunkach zabudowy określając liczbę miejsc postojowych, wskaźnik powierzchni biologicznie czynnej i gabaryty obiektów w nawiązaniu do występujących w otoczeniu. Nie wykonuje tego zadania jedna osoba, lecz grono specjalistów co zapewnia pełny obiektywizm. Posłużę się przykładem; nie możemy odmówić wydania zgody na budynek wielorodzinny pomimo, że jest zlokalizowany w otoczeniu domów jednorodzinnych, ale jego gabaryt możemy do nich dostosować. Dzisiejsze warunki zabudowy różnią się więc zasadniczo od poprzednich. Jest to zmiana radykalna na korzyść przestrzeni i jakości życia.