Kalendarzowa zima już wybiła. Kolejne święta Bożego Narodzenia za nami. Podsumowania staroroczne łamane przez postanowienia noworoczne w toku. To i czas aby nasza kawiarnia na rowerze zakończyła kolejny sezon i zgodnie z trendem opowiedziała, co wydarzyło się do tej pory pod jej kołami.
Od kilku lat stało się już normą pojawianie się i znikanie względem pór roku kawo-roweru z ronda mogilskiego i ulic Krakowa. Działalnością Espresso Bike przyzwyczailiśmy mieszkańców do sezonowego serwowania kawy. Nie inaczej obecnej zimy. W oczekiwaniu na śnieg, który uwiarygodni naszą przerwę, chciałbym podzielić się z Wami kawowymi obserwacjami.
Jaką kawę pijecie w Espresso Bike teraz? A jak było 2.5 roku temu w początkach kawo-roweru? O co najczęściej pytaliście? Jak się dla was zmieniamy? Czy wciąż pijecie expresso? Zacznę jednak od początku. Pojawienie się roweru z ekspresem do kawy na ulicach Krakowa było zaskoczeniem. Na samym początku wielu z Was zatrzymywało się w bezpiecznej odległości i oglądało. Robiliście zdjęcia swoimi telefonami i biegliście dalej. Tylko nieliczni podchodzili i decydowali się na kawę. Czasem słyszałem strzępy rozmów: Napijesz się kawy? Z tego czegoś?! Albo zdarzały się krótkie wizyty, podczas których czułem się jak duch.
Wyobraźcie sobie: podchodzi osoba. Dzień dobry - mówię. Cisza. Oczy odwiedzającego studiują menu. Wargi poruszają się bezdzwięcznie. DROGO! - nagle rzuca w twarz i odchodzi znowu bez słów pożegnania.
Zdarzały się też bardzo miłe wizyty: Ooooo! Jak w Nowym Jorku! Dobra robota! Grauluję pomysłu! Piękne! Ale też kończyło się tylko na słowach. Kawy nie musiałem parzyć. Jednak nie było zaskoczenia takimi początkami. Poproszę expresso! Takie małe? Pan chyba żartuje?! W pierwszych tygodniach i miesiącach i takie sytuacje się zdarzały. Na Rondzie Mogilskim, które z czasem stało się naszą "Riwierą Mogilską" spotykamy ludzi bardzo różnorodnych. Dlatego pytania o kawę rozpuszczalną, zwykłą czarną zalewajkę czy śmietankę do kawy pojawiały się raz za razem. Być może też dlatego, że na początku ludzie nie spodziewali się po kawiarni na rowerze pełnego profesjonalizmu.
Ogromna różnorodność wśród pojawiających się klientów wymagała ode mnie elastyczności. Bo jak wytłumaczyć komuś kto nigdy nie był w kawiarni, że warto wydać swoje pieniądze na espresso czy cappuccino? Przecież za 8 zł kupię całą paczkę w sklepie! - powtarzali jak mantrę. A tak łatwo dostępna kawiarnia, umożliwia właśnie wizyty osób, które nigdy nie przestąpiły progu kawiarni stacjonarnej. Lubimy to! Acz nie zawsze jest to łatwe.
Pojawiały się pierwsze pozytywne opinie. Ludzie zaczęli trafiać do nas z polecenia. Wymieniali się między sobą informacją o kawie z roweru. Pierwsze artykuły w prasie, wywiady w radio. To były niesamowite doświadczenia - ta ogromna różnorodność w odbieraniu przez ludzi naszego Espresso Bike. A ja miałem przyjemność to wszystko obserwować z bliska i wpływać na to. Starałem się w bardzo przystępny i pozbawiony wyższości sposób wytłumaczyć czym jest espresso i kolejne pozycje z menu. Zacząłem zachęcać do próbowania kawy bez cukru. Nie wypiję kawy bez cukru! Słyszałem wielokrotnie. Ale w końcu okazało się, że kawa zaskakująco dobrze smakuje bez cukru. Przychodziły też osoby, które na kawie znały się bardzo dobrze. I tak wszystko się mieszało! Ludzie! Kawy! Miejsca! To już nie jest kawiarnia, to instytucja! - usłyszałem któregoś dnia od stałego klienta. Ludzie zaczęli wracać do Espresso Bike po kawę. Powstała bardzo dobra energia i atmosfera wokół stoiska. Klienci przestali tak bardzo spieszyć się na tramwaj. Zaczęli wypijać kolejne kawy w moim towarzystwie, w towarzystwie innych klientów, rozmawiać.
Dzisiaj w Espresso Bike coraz częściej zamawiacie espresso. Odpowiednio zachęceni próbujecie zmian. Coraz częściej pijecie czarną kawę z aeropressu. Ten magicznie wyglądający tłok wykonany z poliwęglanu do parzenia kawy intryguje was. Nawet osoby pijące kawę z mlekiem próbują czarnej! A do kawy z mlekiem własnie coraz częściej zamawiacie dodatkowe espresso. Lubicie serduszka na mleku, kolekcjonować pieczątki na karcie stałego klienta. Wciąż pytacie jak to się dzieje, że ekspres pracuje bez dostępu do prądu i nie widzicie panelu słonecznego na dachu, który zamontowaliśmy ostatnią jesienią. Zdarzają się czasem pytania czy rower jeździ naprawdę. I prawie wszyscy lubicie świnkę Zosię, naszą fioletową maskotkę, która ostatnio otrzymała w prezencie sweterek od jednej z naszej klientek. Przyjemnie sunie się trójkołowcem ulicami kiedy ludzie uśmiechają się do ciebie, dzieci wskazują palcem, pytają rodziców co to jest a nawet machają tymi małymi rączkami. Raz po raz słychać nawoływania ludzi Zrobisz kawę? Ooooo kawa! Zatrzymasz się? Bardzo to lubię i traktuję jako rzecz dodatnią do całego wysiłku jaki kosztuje mnie prowadzenie kawiarni. Dosłownie - trójkołowca - i firmy. Zdarzają się niestety też i mniej przyjemne powroty do magazynu. Zmuszony polskim ustawodawstwem stoję w korku ulicznym pośród samochodów. Co jeszcze nie jest straszne.
Najgorsze zdarza się kiedy na drodze spotykam zniecierpliwionych kierowców - nie wiem czy korkiem czy życiem - i wtedy słyszę klaksony wymierzone w moje plecy. Czasami okrzyki niezadowolenia przez uchylone okna. Także nerwowe i niebezpieczne wyprzedzanie, zajeżdżanie drogi.
Staram się nie denerwować. Nie stresować. Jednak wiozę całą naszą kawiarnię. W takich sytuacjach probuję przywołać wspomnienia kolegi, który ucząc się jeździć kawo-rowerem najpierw był przestraszony trudnościami manewrowania, a na końcu był zachwycony atencją ludzi. Zatrzymując się przed magazynem powiedział: widziałeś jak ta dziewczyna się do mnie uśmiechnęła? Super! Ja chcę częściej wam pomagać! Rzeczywiście, takie przejażdżki są przyjemniejsze. Przerwa zimowa pozwoli mi znowu nabrać dystansu do wszystkiego co się dzieje wokół ulicznej kawiarni. Lubię ten czas. Trzy miesiące bez kawy. Nie, nie do końca bez kawy. Po prostu czas kiedy nie ustawiam młynka do mielenia kawy, nie pilnuję parametrów ekspresu do kawy, nie muszę uważać na zniecierpliwionych kierowców w ruchu ulicznym żeby nie wjechali mi w kawiarnię oraz nie dbam o to żeby wam wszystkim było miło w Espresso Bike. To jest czas kiedy częściej bywam w kawiarniach i jestem tylko klientem. Jednak pierwsze marcowe dni zwiastujące wiosnę ciągną mnie z powrotem do Krakowa, do podróżowania kawo-rowerem po ulicach miasta i do Was, regularsów jak i nowych odwiedzających. Nie myślcie też, że w całkowitej ciszy przezimuję ten okres. Będziemy w kontakcie na fanpage’u kawiarnianym. Kliknij, że lubisz, zobacz na razie na ekranie czy jest Espresso Bike a wiosną wpadnij na kawę.
Daniel Mikuliński
Daniel jest baristą i współwłaścicielem pierwszej kawiarni rowerowej w Krakowie - Espresso Bike.
W sezonie możecie go spotkać na Rondzie Mogilskim, a w weekendy na wszelkich kulinarnych i nie tylko wydarzeniach plenerowych. Espresso Bike można także komercyjnie wynająć na każdą okoliczność.