Miasto zaskarży do sądu decyzję wojewody o zmianie nazw trzech krakowskich ulic. podczas wczorajszej sesji radni przyjęli uchwały w tej sprawie. Przeciw był cały klub PiS oraz radny Tomasz Urynowicz, który niedawno odszedł z PO.
W połowie grudnia ubiegłego roku wojewoda Piotr Ćwik skorzystał z prawa, jakie dała mu nowa ustawa dekomunizacyjna i zmienił nazwy trzech krakowskich ulic. Zgodnie z jego decyzją ulica Józefa Marcika miałaby stać się ulicą Stefana Korbońskiego, ul. Kiejstuta Żemaitisa - gen. Mieczysława Smorawińskiego, a ul. Wincentego Danka - Józefa Grzesiaka „Czarnego".
Wcześniej prezydent Jacek Majchrowski wbrew opinii Instytutu Pamięci Narodowej nie zgodził się na zmianę nazw tych trzech ulic, a decyzję wojewody nazwał niesprawiedliwą i obrzydliwą.
Podczas wczorajszej sesji ta sprawa znów rozpaliła radnych. Przedstawiciele PiS starali się dowieść, że trzej “starzy” patroni nie są godni, by patronować krakowskim ulicom.
Komuniści, ateiści i ... kaczyniści
- Kiejstut Żemaitis był ministrem hutnictwa u Bieruta i Cyrankiewicza, należał do PZPR. Józef Marcik był działaczem komunistycznym i członkiem bojówek Janka Szumca, a Wincenty Danek to ateista, który przejmował szkoły z rąk kościelnych - argumentował Bolesław Kosior z PiS. - Moje pokolenie ma głębszą wiedzę historyczną niż to urodzone po 89. roku - dodał.
Kosiorowi odpowiedział Jakub Kosek z PO. - To nie o wiedzę historyczną chodzi, ale o emocje. My po prostu nie rozgrzebujemy takich tematów za wszelką cenę - zauważył. - Być może Danek zwalniał ludzi z pracy i na siłę krzewił własną ideologię, ale to samo robicie dziś wy - zwrócił się do radnych z PiS. - Nie ma ludzi kryształowych, ani jednoznacznie złych, a mieszkańcy nie chcą tej zmiany i powinniśmy to uszanować.
Patronów bronił również radny Wojciech Krzysztonek z PO: - Nie można tych ludzi oceniać jednoznacznie, zaszufladkować nazywając ich komunistami - apelował. Ostrzegł też radnych PiS: - Kiedyś ktoś też może pominąć wasze dobre uczynki i wrzucić was do szuflady z napisem “kaczyniści”.
Pogwałcone prawa samorządu
Krzysztonek zwrócił też uwagę, że sprawa dotyczy tak naprawdę pogwałconego uprawnienia samorządu do decydowania o nazwach ulic. - Powinniśmy walczyć o nasze prawa przed sądem - mówił.
Bolesław Kosior przekonywał natomiast, że wniesienie skargi jest niezasadne, ponieważ 6 stycznia weszła w życie nowelizacja ustawy dekomunizacyjnej, która mówi, że jeśli zarządzenie zastępcze wojewody nie zostanie wykonane w ciągu 30 dni od jego wejścia w życie, to wojewoda zapewni jego wykonanie na koszt samorządu, a samorządy mogą złożyć skargę do sądu administracyjnego jedynie w przypadku, gdy brak możliwości zmiany nazwy „wynikał z przyczyn niezależnych”. Radny argumentował również, że wnosząc niezasadnie skargę do sądu miasto naraża podatnika na koszty.
Małgorzata Jantos (Nowoczesna) zauważyła jednak, że wyniosą one zaledwie 900 zł. - Znacznie więcej idzie na utrzymanie stadionu do rugby - zaznaczyła.
- Dzięki zaskarżeniu decyzji wojewody zaoszczędzimy, bo nie będziemy wydawać na wymianę tablic - dodał Jakub Kosek.
Ostatecznie radni przyjęli uchwały w tej sprawie. Za był klub PO i Przyjazny Kraków, przeciw zagłosowali radni PiS oraz Tomasz Urynowicz, który w ubiegłym tygodniu rozstał się z PO i przeszedł do “Porozumienia” Jarosława Gowina.