PILNE

Konkurs szopek uratował tę piękną krakowską tradycję

21 grudnia 2018 Kultura
Autor:  Dagmara Hnat, Jakub Kot

Krakowska Szopka- chyba każdy ją zna, każdy widział i zachwycał się niezwykłym kunsztem wykonania pojedynczych egzemplarzy. O tradycji szopkarskiej i niedawnym wpisie na listę UNESCO rozmawiamy z zastępcą dyrektora Muzeum Historycznego Miasta Krakowa - Jackiem Salwińskim. 

Czym jest szopka dla Krakowa? Jak to wszystko się zaczęło? 

Jacek Salwiński: Szopka Krakowska jest istotą Krakowa, czymś co konstytuuje Kraków. Oczywiście związana jest z tradycją religijną- katolicką. Nie ma sensu sięgać do średniowiecza ale ta szopka, którą znamy teraz sięga XIX wieku. Dawniej budowali je murarze, zwykli prości mieszkańcy przedmieść krakowskich- Zwierzyńca czy Krowodrzy. Służyły obrzędowi Świąt Bożego Narodzenia ale miały też charakter stricte zarobkowy - przez wędrowanie po mieszkaniach, granie jasełek, ich twórcy zarabiali na swoje życie. Szopka w pewnym momencie zaczęła zanikać - związane było to z funkcjonowaniem miasta w okresie międzywojennym. Na szczęście tradycja przetrwała.

Jak udało się ją w takim razie odrodzić?

Dziś impulsem do budowania szopek stał się oczywiście konkurs, który zaczął się w połowie lat 30. Zmienił on też charakter samej szopki ale tym samym uratował tradycję. Szopki zaczęły być dziełem sztuki, eksponatem wystawienniczym. Zmiana nastąpiła ewidentnie ale nie można powiedzieć, że ze szkodą dla szopek. Pozostał pewien schemat inspiracji architekturą krakowską, zasadniczy pomysł, sama idea - tu się nic nie zmieniło. Po 1945 r., gdy konkurs przejęło Muzeum Historyczne, szopki oprócz lokalnej tradycji stały się także obiektami muzealnymi.

Chyba nie tylko, bo w tym roku szopki "wyszły do ludzi". 

Zgadza się. Dawniej szopka wędrowała z jasełkami, naturszczykami, którzy chodzili z nią po domach. A w tym roku szopka wyszła do mieszkańców, można ją spotkać w gablotach w całym mieście. Dalej pozostaje jednak eksponatem, choć już zdecydowanie bardziej "namacalnym". 6 stycznia mamy np. Spacer Wokół Szopki, prowadzony przez dyr. Muzeum Historycznego Michała Niezabitowskiego. Warto się na niego wybrać bo pan dyrektor ma niezwykły dar opowiadania i jest kopalnią anegdot. Na pewno nikt nie będzie się nudził. Tym samym szopka wraca tam skąd przyszła, to powrót do tradycji ulicznej - jasełkowej. Powrót do korzeni.

A wpis na listę UNESCO pomógł w jakiś sposób krakowskiemu szopkarstwu? 

- Ten wpis o który tak bardzo się staraliśmy ma dla nas dwa wymiary. Po pierwsze prestiżowy, a po drugie wzmacniający tożsamość Krakowa i jego mieszkańców. W końcu jest to tradycja było nie było lokalna, która jest kojarzona w całej Polsce a nawet i na świecie. I jako taka jest jedyną polską tradycją wpisaną na listę UNESCO. Z tego trzeba się cieszyć. Jeśli chodzi o jakieś wymierne korzyści z tego wpisu to na pewno dużo więcej jest publikacji medialnych o szopkach i szopkarstwie, zaobserwowaliśmy też większe tłumy na wystawie w Celestacie. Ale chciałbym podkreślić, że nam nie chodzi o to, by było kilkadziesiąt tysięcy więcej turystów- to ważne ale nie aż tak bardzo jak mogłoby się komuś wydawać. Przede wszystkim ten wpis to nie jest wpis dla Muzeum ale dla szopkarzy, naszych budowniczych, tego środowiska mistrzów i rzemieślników, którzy budują krakowskie szopki. Żeby to robić trzeba być w pewien sposób "zarażonym" - dziadek budował, tata budował, ja też będę budował. Ten wpis umacnia tę społeczność.

Było zagrożenie, że szopkarze znikną z Krakowa? 

- W latach 90. następował pewien odpływ, najstarsi szopkarze umierali, młodych nie było. To było widać też po konkursie że szopka krakowska umiera. Dla muzeum to był impuls, że dzieje się coś niepokojącego - umrze tradycja i nasze wystawy. Zaczęliśmy więc zapraszać szopkarzy, integrować ich ze sobą, organizować warsztaty dla najmłodszych i na szczęście udało się wyjść z tego krótkiego kryzysu. Działamy również na innych polach. Bardzo zależny nam, by szopki znajdowały swoich nabywców. Najczęściej sprzedają się te mniejsze, szczególnie do Chin czy Japonii, gdzie są naprawdę czystą egzotyką. Jako Muzeum kupujemy dwie, czy trzy do uzupełniania kolekcji ale nie mamy niestety możliwości wykupienia wszystkich. Organizujemy też aukcje szopek ale nie zawsze udaje się znaleźć nabywców. Jeśli chodzi o te największe, to koszt takiej szopki to 20- 30 tysięcy złotych. Nie każdego na to stać.

Szopka podróżuje również po świecie

- Co roku mamy około 5 wystaw na świecie: w tym np. to Białoruś, Werona czy Sztokholm. Szopka jest tam ambasadorem Krakowa i Polski, zderza się z innymi kulturami. Miałem przyjemność otwierać takie wystawy. Głównymi odbiorcami jest oczywiście Polonia - dla nich Kraków to przecież ikona Polski i dlatego zawsze takie wydarzenia są bardzo wzruszające. Ci ludzie którzy tam przychodzą, są pełni nostalgii i krakowskie szopki budzą w nich duże emocje. Dla nich to kontakt z Polską, z domem, z tradycją. Trochę inaczej jest w Szwecji, gdzie dominuje kultura protestancka. Dla nas szopka ma przekaz krakowsko- religijny, Szwedzi podziwiają zaś precyzyjną pracę rzemiosła naszych szopkarzy. To żmudna i precyzyjna robota. Dla nich to dzieło sztuki rąk wykonanych przez właściwie samouka.

Można zdradzić, czy jeszcze jakaś krakowska tradycja ubiega się o wpis UNESCO?

- Działamy w pewnych kierunkach. Myślę, że takim numerem dwa na naszej liście, tuż za szopkami, jest Pochód Lajkonika. Mamy nadzieję, że uda nam się przebić.

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.