Wojewódzki konserwator zabytków żąda usunięcia zielonej farby z placu Nowego. Urzędnikom się nie spieszy.
Kilka tygodni temu fragment placu Nowego na Kazimierzu został wyłączony z ruchu samochodowego. Zamiast parkujących po bokach aut, pojawiły się pomarańczowe sofy, leżaki i drzewka w donicach, a nawierzchnię pomalowano na zielono.
W ten sposób miejscy urzędnicy i przedstawiciele fundacji Napraw Sobie Miasto przeprowadzali eksperyment, którego celem było uspokojenie ruchu w centrum Kazimierza i odzyskanie przestrzeni dla pieszych i rowerzystów. Czasowe wyłączenie części placu z ruchu miało sprowokować mieszkańców i przedsiębiorców do zastanowienia się nad przyszłością Kazimierza.
O ile wyrzucenie samochodów i wstawienie sof spodobało się mieszkańcom, tak pomalowany na zielono asfalt od początku wzbudzał mnóstwo kontrowersji i negatywnych opinii ze strony przechodniów. Pomysł krytykuje również Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków. - Ani to efektowne, ani skuteczne - mówi w rozmowie z nami dr Janczykowski. - Co więcej nikt tego wcześniej nie konsultował ze służbami konserwatorskimi, gdyby tak było, na pewno nie dostaliby pozwolenia na taki eksperyment.
Projekt zakończył się kilka dni temu. Z placu zniknęły sofy i wróciła poprzednia organizacja ruchu. Pozostała zielona farba na jezdni, która rozjeżdżana przez koła samochodów z każdym dniem wygląda gorzej.
Okazuje się, że ZIKiT, który jest zarządcą tego terenu wcale nie pali się do jej usuwania. - Czekamy na raport z eksperymentu i wówczas będziemy decydować, co zrobić z farbą. Być może pozostawimy ją do momentu aż sama zejdzie - mówi Michał Pyclik z biura prasowego Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu.
O takim rozwiązaniu nie chce nawet słyszeć konserwator zabytków. - Wezwałem już urzędników na piśmie do usunięcia farby i przywrócenia nawierzchni do dawnego stanu. Zdaję sobie sprawę, że może to być kłopotliwe, ale trzeba było o tym pomyśleć wcześniej i zamiast malować jezdnię, rozłożyć na niej zieloną wykładzinę. Wyglądałoby to o wiele lepiej - mówi Jan Janczykowski.
Jego zdaniem akcja w sercu Kazimierza miała jednak pewien plus. - Zwróciła uwagę na kwestię wykorzystania tego miejsca. Moim zdaniem plac Nowy, na wzór chociażby placu targowego we Florencji, przez część dnia powinien być wykorzystywany w celach handlowych, a po południu zamieniać się w miejsce spotkań, ale nie jako wielki ogródek piwny, tylko obszar, na którym odbywają się imprezy kulturalne - mówi konserwator.
Fot. Mateusz Brzóska