PILNE

Kraków stracił kilkaset działek. Kolejne grunty zagrożone?

08 lipca 2017 Miasto

Kraków w ciągu ostatnich 10 lat stracił kilkaset działek, które sąd przyznał prywatnym właścicielom na podstawie przepisów o zasiedzeniu. - To zaskakująca skala - komentuje Bogusław Sonik, poseł PO z Krakowa.

To właśnie on wystąpił do prezydenta Jacka Majchrowskiego z prośbą o szczegółowe wyliczenia dotyczące utraconych przez miasto gruntów. Zrobił to po tym, gdy dowiedział się, że Kraków właśnie stracił wartą miliony złotych działkę położoną przy ul. Bytomskiej na terenie parku Młynówka Królewska.

Najpierw prywatny właściciel ogrodził teren płotem, a po kilku latach wniósł sprawę do sądu o pozyskanie ziemi przez zasiedzenie. Sąd przyznał mu rację. Na ogrodzonej działce znajduje się parterowy dom oraz spory zielony obszar.

Teraz, na prośbę posła zespół radców prawnych urzędu miasta podliczył, że w ciągu ostatnich 10 lat w wyniku 293 przegranych w sądzie spraw miasto straciło kilkaset działek (w niektórych sprawach przedmiotem postępowania było kilka gruntów). Często są to działki położone w atrakcyjnych lokalizacjach, jak chociażby dwie usytuowane przy Bulwarach Wiślanych (Bulwar Rodła) w rejonie ul. Jaskółczej i Dojazdowej. Co ciekawe, tylko w 8 przypadkach sąd uznał, że zasiedzenie nastąpiło w dobrej wierze.

- Przesyłając do urzędu miasta swoją prośbę chodziło mi nie tylko o poznanie skali problemu, ale również wpłynięcie na urzędników, by zwracali baczniejszą uwagę na gospodarowanie publicznym mieniem i zwiększyli nadzór nad tym, co dzieje się na gruntach należących do miasta - mówi w rozmowie z news.krakow Bogusław Sonik. - Uważam że Kraków powinien lepiej chronić swoje tereny, zwłaszcza te położone w strategicznych miejscach - dodaje poseł.

Sonik chce również zainteresować tematem krakowskich radnych, ci z PO dostali już od niego list z prośbą o zwołanie w tej sprawie posiedzenia klubu. - Z uwagi na skalę problemu, jest to zjawisko niepokojące, a szczególnie w wypadku, kiedy dotyczy mienia publicznego - napisał poseł do radnych.

Jego zdaniem powinni oni zażądać od miasta wykazu działek, którym w najbliższym czasie grozi zasiedzenie i postarać się ukrócić ten proceder.

Prezydent Jacek Majchrowski winą za utratę gruntów obarcza polskie prawo, które dopuszcza możliwość przejęcia nieruchomości na podstawie zasiedzenia również od skarbu Państwa czy gminy. Do 1 października 1990 r., obowiązywał absolutny zakaz nabywania w drodze zasiedzenia własności państwowej, ale w lipcu 1990 roku został on zniesiony. Dodatkowo postanowiono wówczas, że na poczet okresu zasiedzenia zalicza się okres posiadania nieruchomości państwowej przed 1 października 1990 r. Osoby w złej wierze zajmujące nieruchomość państwową mogą do okresu zasiedzenia zaliczyć nie więcej niż 15 lat posiadania jej przed 1 października 1990 r., a ponieważ łączny okres zasiedzenia w złej wierze wynosi 30 lat, pierwsze nieruchomości zaczęto przejmować na podstawie tych przepisów jesienią 2005 roku.

- Przepisy pozbawiają w praktyce jednostki samorządu terytorialnego właściwej ochrony prawnej i narażają ich mienie na nieustanne próby dokonywania uszczerbku ze strony osób trzecich - zaznacza prezydent Majchrowski. - Ustawodawca nie wziął pod uwagę okoliczności, że mienie państwowe oraz samorządowe stanowi w istocie mienie ogólnospołeczne i jako takie powinno podlegać dalej idącej ochronie.

Prezydent zaznacza też, że nie można tu mówić o “oddaniu” nieruchomości wynikającym z woli gminy lecz o ich utracie w wyniku postępowania sądowego.

Bogusław Sonik zapowiada wystąpienie z interpelacją do ministra sprawiedliwości. Chce się w ten sposób dowiedzieć, czy resort pracuje nad zmianą przepisów, tak, by uniemożliwić w przyszłości przejmowanie gminnych nieruchomości. 

Zdaniem Grzegorza Stawowego, radnego PO w tym wypadku nie jest potrzebna zmiana prawa, ale dokładniejszy nadzór nad miejskimi gruntami. Uważa on, że w UMK powinien powstać specjalny zespół, który zająłby się nadzorem nad miejskimi gruntami i co jakiś czas sprawdzał, czy przypadkiem ktoś nie próbuje zasiedzieć jakiejś działki.

- Skala problemu może być dużo większa niż wskazują na to dane urzędu miasta. Po prostu w tych 293 przypadkach urzędnicy zorientowali się, że tracą grunt. Podejrzewam, że podobnych spraw, o których miasto nawet nie wie, może być tysiące - mówi Stawowy. - To o tyle zaskakujące, że z jednej strony Kraków wydaje sporo pieniędzy na pozyskiwanie terenów zielonych, a drugą ręką oddaje grunty, których łączna wartość może iść w grube miliony.

Poniżej prezentujemy kilka przykładów gruntów utraconych przez miasto wskutek zasiedzenia (działki zaznaczone na czerwono)

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.