Położona w niewielkiej odległości od Starego Miasta, kiedyś pełna ogrodów, dziś jest łakomym kąskiem dla deweloperów. Podkrakowska wieś dopiero w 1910 roku została włączona do „Wielkiego Krakowa”, ale szybko stała się jedną z modniejszych dzielnic miasta. Krowodrza pełna jest wyjątkowych miejsc i historii, w których pojawiają się nie tylko królowie i włościanie, ale też wielkie miłości, dramaty, a nawet czarownice…
Kapliczki, modernistyczne wille, piękne parki i drewniane chaty. Tropem tych pierwszych wciąż można spacerować, te ostatnie niemal zupełnie zniknęły już z przestrzeni Krowodrzy. Stanowiły symbol przeszłości, w której dzisiejsza krakowska dzielnica była miejscem rozległych ogrodów, pastwisk i upraw nawadnianych przez Młynówkę Królewską, sztuczne koryto rzeki Rudawy. Popularna „Piątka” była niegdyś wsią, której nazwa ma dość drastyczny rodowód, łączona jest bowiem z obdzieraniem krów ze skóry po uboju…
Jak zaznacza w Dziejach Krowodrzy Małgorzata Niechaj, od czasu, gdy ziemie te zostały przez krakowskiego biskupa Iwo Odrowąża nadane pod zarząd Kanonikom św. Ducha, przez wieki toczył się o nie spór między zakonnikami, a włodarzami Krakowa. Zarządcy miasta bowiem również rościli sobie prawa do tych urodzajnych i zasobnych terenów.
Dziś po „ogrodniczej” świetności pozostało już niewiele. Do tajemniczych ogrodów można zajrzeć jeszcze gdzieniegdzie w okolicach Młynówki Królewskiej. Tam też znajduje się park miejski bardzo lubiany przez mieszkańców, którego powierzchnia zmniejszyła się niestety w ostatnich latach. Jednak, jak podkreśla Marcin Grega, twórca profilu „Moja Krowodrza” i radny dzielnicy, w tej części miasta wciąż znaleźć można sporo zieleni:
- W jej obszar wchodzi Park Jordana i Park Krakowski, które są zabytkami i na szczęście nie mogą być zabudowywane. Krowodrzę cechuje też duża bliskość terenów zielonych poza Krakowem, wystarczy wsiąść na rower, przejechać całą Młynówkę Królewską i w pół godziny jest się w okolicach wałów Rudawy, w Modlniczce czy w rezerwacie Skała Kmity – podkreśla mieszkający w tym rejonie od urodzenia aktywista i pasjonat historii Krowodrzy.
Wspomina też, że jeszcze kilkanaście lat temu spacerując przez Młynówkę Królewską, można było minąć liczne szklarnie. Dziś tradycja ogrodnicza nie jest już tak kultywowana, ale wciąż istnieje tu Towarzystwo Ogrodnicze czy działające już bardziej komercyjnie Ogrody Łobzów. Krowodrzanie starają się jednak przywracać pamięć o „zielonym” dziedzictwie swojej dzielnicy, choćby przez inicjatywy takie, jak założenie przy Szkole Podstawowej nr 34 ogródka dla dzieci. Ma zaszczepić w najmłodszych mieszkańcach miłość do hodowania roślin i warzyw. Z kolei przy Zespole Szkół Specjalnych nr 4 ma powstać ogólnodostępny ogródek służący hortiterapii wykorzystującej rośliny i ogrody w pracy z pacjentami.
Ale Krowodrza to także liczne, niezwykłe opowieści funkcjonujące w pamięci mieszkańców i dokumentach historycznych. Z jedną z nich łączy się postać słynnej Esterki. To tutaj bowiem według legendy miał udawać się król Kazimierz Wielki na schadzki ze swoją żydowską kochanką. Dyskrecję zapewniał im Pałac w Łobzowie. Obok niego, jak zaznacza Marcin Grega, jeszcze do połowy ubiegłego wieku stał Kopiec Esterki. Dziś w tym miejscu znajduje się stadion Klubu Sportowego Wawel. Istnieje jednak lokalna inicjatywa, aby w przyszłości odtworzyć będący symbolem legendarnej miłości kopiec. Być może nie uda się tego zrobić w oryginalnej lokalizacji, ale jego pomysłodawcy chcą przywrócić pamięć o Esterce.
Inna historia wiąże się z czarami. Jednej z mieszkanek krowoderskiej wsi sąsiad zarzucił bowiem paranie się magią. O tym wydarzeniu z 1698 roku pisał prof. Wacław Uruszczak, również krowodrzanin. Przywołał historię Reginy Budzynki i Stanisława Dudka, którzy żyli ze sobą w nieustannym konflikcie, objawiającym się rzucaniem kamieniami i wyzwiskami. Prawdopodobnie ością niezgody była jak w wielu takich przypadkach miedza. Pomówiona o czarnoksięstwo kobieta wniosła do sądu sprawę o obrazę i ostatecznie wygrała. Sąsiad został skazany na 3 dni więzienia – z przerwą na nabożeństwo w kościele – oraz karę grzywny, która wyniosła w sumie 3 kg srebra.
Czas przemiany Krowodrzy z wsi w dzielnicę miasta przypadł na początek XX wieku. W 1910 roku stała się bowiem częścią „Wielkiego Krakowa”, będącego inicjatywą Juliusza Lea, którego upamiętnia jedna z tutejszych ulic. Po odzyskaniu niepodległości to właśnie w rejonie tej nowej dzielnicy budowano nowoczesne gmachy związane z kulturą i nauką. Wśród nich były m.in. Muzeum Narodowe, Biblioteka Jagiellońska czy Akademia Górniczo-Hutnicza. Otwarcia niektórych budynków dokonywali już niestety Niemcy.
Kiedy wybuchła II wojna światowa niemieccy okupanci szczególnie upodobali sobie Krowodrzę. To tu na ul. Pomorskiej swoją siedzibę miało Gestapo. Niemcy zajęli też wiele kamienic i budynków państwowych, m.in. Akademię Górniczo-Hutniczą czy Muzeum Narodowe, które zamienili w kasyno wojskowe.
– Zagospodarowali też dzisiejszą ul. Królewską, wtedy Reichstrasse, mniej więcej do wysokości Biprostalu. Powstało tam osiedle niemieckie zgodne z ich wzorami, które – trzeba przyznać – wpisało się w miejską architekturę tej okolicy. Zostało stworzone zgodnie z zasadą „Licht und Luft”, czyli światło i powietrze – zaznacza prowadzący profil „Moja Krowodrza”, dodając, że okupanci wybudowali też schrony, m.in. nieopodal pl. Inwalidów oraz w Parku Krakowskim. Dziś znajdują się pod opieką Małopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii Rawelin i czasami udostępniane są do zwiedzania.
Jednak Krowodrza to nie tylko historia, ale i współczesność. Z czym więc dziś kojarzona jest ta dzielnica? Na pewno z nauką i edukacją – tu swoje siedziby ma wiele krakowskich uczelni. W pierwszej murowanej szkole na ul. Mazowieckiej, która była średniowieczną osią centralną dawnej wsi, mieści się przykładowo Wydział Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego. Jak zwraca uwagę Marcin Grega, ta część miasta słynie też z dobrych szkół, do których rodzice przywożą dzieci nawet z podkrakowskich miejscowości.
Krowodrza ma także swoje muzea. Znajdują się tu m.in. oddziały Muzeum Historii Miasta Krakowa, Gmach Główny Muzeum Narodowego czy Muzeum Historii Fotografii. Wrażenie robią też okazałe zabytkowe wille np. na ul. Wyspiańskiego i al. Grottgera. Słynny jest też dworek „Modrzejówka”, wybudowany przez rodzinę wybitnej aktorki, wraz z osiedlem o tej samej nazwie przy ul. Gzymsików. Do niedawna w jednym z jego budynków mieściła się siedziba Teatru KTO.
Dzielnica ma również opinię bezpiecznej. Ciekawie koresponduje to z jej przeszłością, kiedy do wsi Krowodrza uciekali liczni rabusie i przestępcy z Krakowa, chcąc uniknąć kary wymierzonej przez jurysdykcję miejską. Jej władza tutaj nie sięgała.
Obecnie mieszkańcom tego rejonu doskwiera raczej nadmierna zabudowa, która szczególnie upodobała sobie okolice ul. Wrocławskiej. To właśnie tam funkcjonowała fabryka czekolady, najpierw należąca do Adama Piaseckiego, który chroniąc swoich pracowników w czasie II wojny światowej przed wywiezieniem na roboty, został aresztowany przez Gestapo. Trafił do obozu i zginął. Po wojnie jego przedsiębiorstwo zostało znacjonalizowane i w wyniku połączenia z dwoma innymi zamieniło się w Zakłady Przemysłu Cukierniczego Wawel.
– Pamiętam do dziś, że kiedy mieszano tam czekoladę, w całej okolicy od Kleparza po Młynówkę Królewską czuć było jej zapach – wspomina Marcin Grega.
Zdjęcia: Małgorzata Bożek