PILNE

Krzysztof Penderecki: Czuję się jak Ostatni Mohikanin [Rozmowa]

15 lutego 2017 Kultura
Autor:  Rozmawiała: Małgorzata Bożek

fot. Mirosław Pietruszyński (CC BY-SA 4.0)

To już kolejna statuetka złotego gramofonu dla polskiego kompozytora. Krzysztof Penderecki został doceniony za album Penderecki conducts Penderecki vol.1 zdobywając Grammy w kategorii muzyki chóralnej. O nagrodzie, sile utworów sakralnych oraz relacjach muzyki rozrywkowej i poważnej Krzysztof Penderecki opowiada w rozmowie z News.Krakow.pl.

Małgorzata Bożek: Panie Profesorze,  jakie znaczenie ma dla Pana ta nagroda?

Krzysztof Penderecki: Dla mnie to już jest rodzaj tradycji, bo Grammy otrzymuję po raz czwarty. Dzięki takim właśnie nagrodom moja muzyka staje się popularna. Ludzie mówią o niej, poznają moje utwory, co dla  mnie jest bardzo ważne. Ta nagroda rzutuje też  na sprzedaż płyt.

Czy jest Pan zwolennikiem łączenia w obrębie tego typu nagród muzyki popularnej i klasycznej?

Nie mam nic przeciwko muzyce popularnej. Często mamy do czynienie z dobrymi, a nawet świetnymi utworami.  Kiedyś, w młodszych latach, również trudniłem się jej pisaniem, np. do filmów. Teraz już na szczęście nie muszę tego robić.

Dlaczego album Penderecki conducts Penderecki vol.1, który został nagrodzony tzw. muzycznym Oscarem, jest wyjątkowy dla Pana?

Po pierwsze jest to muzyka sakralna. Na tym albumie znajdują się nowe utwory tego rodzaju, kilka kompozycji chóralnych wykonanych a cappella, a tę muzykę cenię sobie najbardziej, bo jest najtrudniejsza. Kiedyś jeszcze moi starsi koledzy pisali tego rodzaju dzieła. Gdy teraz patrzę na młodych kompozytorów, widzę, że już tego nie robią. Czuję się pod tym względem troszeczkę jak Ostatni Mohikanin. Bo to jest muzyka polifoniczna, bardzo trudna, może nie w odbiorze, ale w wykonaniu. Nauczyć się tej techniki nie jest takie proste.

Jakie inspiracje wiążą się z utworami, które można znaleźć na płycie?

Zawsze to tekst inspiruje. Od dziecka jestem bardzo związany ze sferą religii, szczególnie przez moją mamę, bardzo pobożną kobietę. Spędzałem godziny w kościele, a to rzutuje na dalszy rozwój człowieka. Teraz piszę muzykę sakralną jako jeden z nielicznych. Zacząłem ją tworzyć już w bardzo młodych latach. 

Na tym albumie znajdują się kompozycje z ostatnich lat, bardzo ważne dla mnie, np. muzyka a cappella i Dies Illa. To utwór, który napisałem na stulecie wybuchu pierwszej wojny światowej, a premiera odbyła się w Belgii. Pamiętam, że  wtedy chór skałdajacy sie przeszło tysiąca osób zaśpiewał w olbrzymiej belgijskiej katedrze. To dla mnie niezapomniane przeżycie, bo nigdy w życiu nie udało mi się mieć tylu wykonawców na jednym koncercie.

Czy wiadomo już kiedy pojawi się kolejna płyta z serii Penderecki conducts Penderecki/Warsaw Philharmonic?

Tego jeszcze nie wiem, ale mam zaplanowany cały cykl wszystkich moich utworów sakralnych. Jednak to prawie dwadzieścia godzin muzyki do stworzenia, zarejestrowania, więc pewnie potrwa to kilka lat.

Jak pracowało się Panu z Orkiestrą i Chórem Filharmonii Narodowej?

Doskonale. To jest znakomity chór, wydaje mi się, że w tej chwili nie ma lepszego w Polsce.

Czy nagroda Grammy oswaja też nieco muzykę klasyczną, która wielu osobom wydaje się trudna?

Moja muzyka ma innego słuchacza niż rozrywkowa.  Ale akurat to, co tworzę, czyli utwory sakralne, cieszy się dużą popularnością. Pasja według św. Łukasza, którą napisałem 50 lat temu stała się bestsellerem, również płytowym. Dlatego wydaje mi się, że takie wyróżnienie jak Grammy, największa nagroda płytowa, spowoduje popularyzację tego rodzaju muzyki. W Polsce mamy zresztą bardzo dobrą publiczność. Nigdy nie mogłem pod tym względem narzekać.

Zdjęcie: Mirosław Pietruszyński (CC BY-SA 4.0)

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.