Łukasz Gibała: Polityka sprawia mi frajdę
O sukcesach i małych słabościach, minionych wyborach i planach na przyszłość a także pięknie Krakowa i jego mieszkańcach rozmawiamy z Łukaszem Gibałą.
Jakim człowiekiem jest Łukasz Gibała?
- Na pewno konsekwentnym, zdeterminowanym i analitycznym. Podchodzącym spokojnie do rzeczywistości i starającym się przeanalizować wszystkie za i przeciw. Ale też bardzo lubiącym ludzi, kontakty z ludźmi, rozmowy z nimi oraz czerpiącym radość z pomagania ludziom. Muszę też przyznać, że mam słaby punkt. Mówię o Pepsi w puszce, która jest stałym elementem Łukasza Gibały. W swoim gabinecie mam nawet lodówkę i kiedy ją otwieram, goście ze zdziwieniem zerkają na przestrzeń szczelnie wypchaną niebieskimi puszkami. Ale to mój jedyny nałóg.
A czy ci ludzie panu ufają? Sądząc po wynikach to chyba coraz więcej
- Dużo jest osób które mnie w ogóle jeszcze nie znają. Często podczas kampanii spotykałem się z ludźmi którym musiałem się przedstawić i opowiedzieć kim jestem. Te wybory były specyficzne - pojawiła się tak ogromna polaryzacja PiS - opozycja, że w Warszawie czy Łodzi żaden kandydat niezależny nie przekroczył 3 proc., w wielu innych miastach również. Na tym tle mój wynik na poziomie 17 proc. uważam za całkiem dobry. Dla mnie oznacza to, że coraz więcej osób docenia to co robię, co robimy jako stowarzyszenie. A tym samym rośnie grupa tych, którzy mają do mnie zaufanie. Nie zapomnę sytuacji w czasie kampanii wyborczej, kiedy pewna mieszkanka Nowej Huty przyszła do namiotu, w którym prezentowaliśmy naszą wirtualną wizję alei Róż. Pani przyszła, usiadła i powiedziała, że chce spotkać się z Łukaszem Gibałą, aby podpisał książkę dla jej córki, która jest moją fanką. Kiedy dowiedziała się, że może to potrwać, bo byłem w innej części miasta, nie zraziło jej to. Usiadła i czekała. Nie zawiodłem jej zaufania - po telefonie od ludzi z mojej ekipy przyjechałem na aleję Róż. A skoro jesteśmy przy alei Róż, to swoje obrazy sprzedaje tam znakomity lokalny malarz Antoni Kwiek. Pomiędzy swoimi obrazami trzymał moje ulotki. To też wyraz zaufania, który mocno złapał mnie za serce.
Czyli możemy już teraz powiedzieć, że za 5 lat ponownie będzie Pan ował na prezydenta Krakowa?
- 5 lat w polityce to wieczność ale gdybym teraz miał się określić i podejmować decyzje- to tak. Chociaż oczywiście w ciągu tych 5 lat może zdarzyć się coś co spowoduje zmianę mojej decyzji. Ale na dzisiaj: tak, będę ował w następnych wyborach - oczywiście jeśli krakowianie będą tego chcieli. Na razie w czasie rozmów zdecydowana większość zachęca mnie do tego, a wielu nie wyobraża sobie nawet innego wyjścia.
Co się Panu w Krakowie podoba?
- Kraków jest miastem magicznym z niepowtarzalną atmosferą. Dlatego ściągają tu turyści a także studenci, chcący uczyć się na najlepszych uczelniach w Polsce. Jest też wiele miejsc, gdzie można miło spędzić czas w gronie rodziny czy znajomych - Kazimierz, coraz bardziej Podgórze czy Rynek ze wspaniałymi zabytkami. To miasto ma ogromny potencjał i dużo atutów. Ostatnio odkryłem pewne miejsce, które zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Mówię o Wiśle w rejonie Salwatora i Przegorzał z perspektywy... kajaka. Mamy tam tereny i krajobrazy niczym na Amazonce - piękne, zielone i urocze. Okazuje się, że można żyć tu od urodzenia, a ciągle poznawać nowe miejsca, które zaskakują. Chyba to podoba mi się w Krakowie najbardziej.
A odwrotnie? Co się Panu w mieście nie podoba?
- Trzy rzeczy. Po pierwsze fatalne powietrze. Kraków to jedno z najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie, bryluje w sensie negatywnym także w Polsce. Smog wywołuje nowotwory, przewlekłe choroby, a w Krakowie więcej osób umiera z powodu zanieczyszczonego powietrza niż z powodu wypadków drogowych. Po drugie, coraz mniej zieleni. Przez ostatnie 4 lata z centrum zniknęło tyle zieleni, że można by nią obdzielić 275 boisk piłkarskich. Po trzecie, nie podoba mi się brak pomysłu na rozwój miasta i chaotyczna zabudowa - szalone budowanie nowych osiedli bez dobrego dojazdu, wystarczającej liczby miejsc parkingowych, zieleni, placów zabaw, przedszkoli czy szkół, osiedli na których sąsiedzi mogą sobie podawać cukier przez okno.
Czyli uważa Pan że Jacek Majchrowski z tymi trzema głównymi problemami sobie nie poradzi?
- Uważam że w Magistracie brakuje świeżej energii. Każdemu z nas gdyby pełnił tę samą funkcję przez tyle lat, zaczęłoby w końcu brakować nowych pomysłów, chęci do działania, energii. Jest też taki mechanizm że jak wciąż jest się otoczonym tymi samymi ludźmi to wytwarza się syndrom myślenia w ten sam sposób - a monotonia jest zła. We wszystkich firmach w pewnym momencie następuje zmiana na funkcji lidera i szefa.
Pan uważa że zaradziłby tym problemom?
- Mam pomysły na ich rozwiązanie. Przedstawiłem je wcześniej w książce "Kraków. Nowa Energia" i w swoim programie wyborczym. Jak działać przeciwko zanieczyszczeniu powietrza? Trzeba dalej wymieniać piece węglowe, choć i tutaj miasto się nie popisuje - jak można pokazywać mieszkańcom w tym zakresie żółtą kartkę, gdy jednocześnie w wielu miejskich budynkach dalej pali się węglem? Trzeba zwiększyć liczbę kontroli spalin samochodowych - w Warszawie dziennie kontroluje się więcej aut niż w Krakowie przez cały rok! Należy rozwijać system parkingów typu park and ride na obrzeżach miasta. Obecnie jest w nich miejsce dla 700 pojazdów, podczas gdy do Krakowa codziennie wjeżdża ich z ościennych gmin ponad 200 tysięcy... I na koniec rozwój komunikacji miejskiej - darmowe przejazdy dla wszystkich płacących w mieście podatki. To da się zrobić, mamy przykład stolicy Estonii, który jest na to najlepszym dowodem. Co do zieleni - należy wykupywać więcej terenów od prywatnych właścicieli i tworzyć w ich miejsce parki. Bardzo cieszy mnie, że Jacek Majchrowski w budżecie na 2019 rok zaplanował środki na wykup Wesołej i Lasu Borkowskiego, tym bardziej, że jako stowarzyszenie byliśmy jednymi z pierwszych, którzy zaczęli o to apelować. Parki Kieszonkowe to doraźne rozwiązanie, fajnie że są ale należy też inwestować w Parki XXL - Kamieniołom Liban czy Dolina Prądnika to wspaniałe miejsca pod takie inwestycje. Należy przeznaczyć na to nawet ponad 100 mln zł w budżecie rocznie i takie poprawki będziemy chcieli w tej kadencji zgłaszać. Co do chaosu przestrzennego - odpowiedź jest jedna: należy jak najszybciej objąć cały Kraków planami zagospodarowania przestrzennego a co za tym idzie wymusić na deweloperach budowanie z głową. Dzięki temu nowe osiedla będą powstawały z zapleczem w postaci zieleni, szkół, sklepów czy przystanków komunikacji miejskiej. Nowa zabudowa mieszkaniowa musi być tworzona z myślą o mieszkańcach.
Pan naprawdę potrzebuje tej polityki? Przecież jest Pan człowiekiem majętnym, nie musi się w to "bawić".
- Ludzie często mi to mówią: "Jest pan zamożny, mógłby pan spędzać czas w inny sposób ..." Ale ja, robiąc to co robię, działam dla innych i się w ten sposób realizuję. Sprawia mi to ogromną frajdę. Byłem wcześniej pracownikiem naukowym ale zrezygnowałem, nadal jestem przedsiębiorcą i to już sprawia mi satysfakcję ale to w polityce mogę bezpośrednio pomagać innym, co sprawia mi ogromną radość. Ostatnio zgłosiła się do nas mieszkanka Krowodrzy, której w związku z podłączeniem kamienicy do miejskiej sieci odłączono ogrzewanie. Zadzwoniła, zaprosiła mnie i poprosiła o interwencję. Udało się. Jej telefon ze słowami "panie Łukaszu, jest nam ciepło!" był wart więcej niż wszystkie pieniądze świata.
Na koniec - jakie ma Pan życzenia dla krakowian w nadchodzącym nowym roku?
- Życzę wszystkim mieszkańcom Krakowa żeby powietrze było czyste, żeby mogli wyjść na spacer i żeby mieli siłę do podejmowania nowych wyzwań w nadchodzącym roku. Ze spraw bardziej przyziemnych, życzę jak najszybszego domknięcia obwodnicy, niespóźniających się autobusów i tramwajów oraz jak największej dumy z najpiękniejszego miasta na świecie, jakim jest Kraków.
Fot. Łukasz Gibała