PILNE

Michał Rusinek: "Nie jestem prawdziwym krakusem"

25 lutego 2019 Apetyt na Kraków
Autor:  Dagmara Hnat, Jakub Kot

Michał Rusinek - literaturoznawca, pisarz i tłumacz, były sekretarz Wisławy Szymborskiej. Jest sybarytą cierpiącym na niezdiagnozowane ADHD. Dlaczego nie uważa się za prawdziwego krakowianina? Zapraszamy do lektury wywiadu. 


Pan i Kraków 

Michał Rusinek: Ja nie jestem takim prawdziwym krakusem, ponieważ rodzina prawdziwego krakusa powinna być tu zasiedziała od średniowiecza, a najlepiej, jak prawdziwy krakus ma ulicę swojego praprzodka w mieście. Ja jestem "ludność napływowa" ponieważ moi rodzice pochodzą z Zakopanego, a z kolei ich rodzice uciekli tam po wojnie z innych  miast. To nawet dosyć zabawna historia, ponieważ moi rodzice (tata miał wtedy 4 lata a mama 3 lata) bawili się w Zakopanem na tym samym podwórku, a potem dopiero spotkali się na studiach, już w Krakowie. Tutaj znaleźli pracę i postanowili zostać. Troszkę tułali się po różnych częściach miasta aż w końcu zamieszkali w miejscu, które teraz wspominam z dużym sentymentem, choć nie przepadałem za mieszkaniem tam - bo to było blokowisko na osiedlu Podwawelskim. Mieliśmy szczęście, że mieszkaliśmy wówczas na 10. piętrze i z jednego okna, przy dobrej widoczności było widać Tatry, a przy średniej tylko Skałki Twardowskiego, a z drugiego okna: Wawel oraz budujący się na ruchomych piaskach Hotel Forum. Było to więc szalenie "krakowskie" miejsce. Szczerze mówiąc, nie jestem jakimś szaleńczym patriotą lokalnym. Ale myślę sobie, że Kraków to dobre miejsce do życia - szczególnie ze względu na umiarkowane tempo życia. Mam nadzieję, że to nie zostanie odebrane jako żonglowanie stereotypami, ale wiedzą państwo czym różni się warszawiak od krakowianina? 

Bardzo chętnie się dowiemy

Gdy postawimy obu przed schodami ruchomymi, to warszawiak będzie po nich szedł, a nawet biegł, , za to krakus będzie stał i czekał, aż go dowiozą na miejsce. Pośpiech, jak wiadomo, poniża.. Jedna rzecz doprowadzała moją moją babcię do szału, kiedy przeprowadziła się z Zakopanego do Krakowa i wyszła drugi raz za mąż za inżyniera: kiedy mówiono do niej "pani inżynierowa". To szalenie krakowskie - taka tytułomania. 

A myślał Pan kiedyś o tym, żeby wyjechać? 

Każdy miewa takie myśli, często marzymy, żeby być gdzie indziej. Ale tu się naprawdę dobrze mieszka. Jestem sybarytą i lubię dobrze zjeść, a tu mam niezły wybór restauracji czy kawiarni. Jerzy Pilch pisał kiedyś, że nieznośnym miejscem jest Rynek Główny: zawsze można tam spotkać kogoś, kto nas zaciągnie na kawę albo wódkę, przez co nie załatwimy tego, co planowaliśmy. Kraków jest również szalenie koncentryczny. Znam wielu krakusów, którzy uważają, że poza linią Plant to już nie Kraków. Myślę, że to już są przypadki ekstremalne. Mnie do nich daleko. Tak samo, jak nigdy nie przyzwyczaję się do słowa "rajtki". 

Są jakieś słowa krakowskie, które Pan szczególnie lubi? 

Obwarzanek jest bardzo ładnym słowem, a przy okazji smaczną przekąską, zwłaszcza, jak tu mówią, "ze solom". Nie lubię za to wychodzić "na pole", jakoś ciągle nie mogę się do tego przyzwyczaić. Wolę neutralnie wychodzić "na zewnątrz". Cenię ludzi, którzy z jednej strony potrafią posługiwać się piękną literacką polszczyzną, a z drugiej - kultywują swoje regionalizmy. 

Tęskni pan nadal na panią Wisławą Szymborską? Odczuwa czasem potrzebę porozmawiania z nią? 

Jasne, że tak. Może to zabrzmi komicznie, ale często podróżuję i za każdym razem odczuwam potrzebę przywiezienia czegoś pani Wisławie. Zbierała przedmioty kiczowate i absurdalne, i kiedy widzę za granicą sklep z takimi przedmiotami, to zaraz chcę tam wejść, a potem sobie uświadamiam, że nie mam już komu ich kupować. Taka jest jednak naturalna kolej rzeczy. Na szczęście poeci i artyści mają to do siebie, że ciągle można o nich mówić w czasie teraźniejszym, bo ciągle mówią do nas w wierszach czy innych dziełach. 

Czym się Pan teraz zajmuje w codziennej pracy? 

Zbyt wieloma rzeczami. Cierpię na niezdiagnozowane ADHD. Zaczynając od Fundacji: zajmujemy się spuścizną Szymborskiej i przyznajemy nagrodę poetycką jej imienia. W wydawnictwie Znak i wydawnictwie a5 publikujemy ostatnio tomy korespondencji, m.in. z Kornelem Filipowiczem, który był przecież jej największą miłością; dzięki tym listom miłosnym udało nam się przypomnieć o tym znakomitym pisarzu, na czym zależało również kiedyś samej Szymborskiej. Wydaliśmy też  korespondencję ze Zbigniewem Herbertem - zabawną, mądrą i pokazującą przyjaźń między wielkimi poetami. A w kolejce czekają już kolejne - z Joanną Kulmową czy Stanisławem Barańczakiem. W rocznicę jej śmierci wspólnie z Krakowskim Forum Kultury zorganizowaliśmy wystawę fotografii Szymborskiej z innymi pisarzami i pokazaliśmy film biograficzny o poetce autorstwa Marty Węgiel. Niebawem otwieramy wystawę rękopisów Szymborskiej w Bibliotece Jagiellońskiej i udostępniamy w sieci skany wszystkich jej rękopisów i notatek do wierszy. W czerwcu, w ramach Festiwalu Miłosza, będziemy wręczać kolejną już, 7. nagrodę im. Wisławy Szymborskiej, która przez te lata stała się jedną z najważniejszych nagród literackich w Polsce. 

A sam Michał Rusinek czym się obecnie teraz zajmuje? 

Piszę, tłumaczę, pracuję na uniwersytecie... Wszystko związane jest jakoś z językiem czy literaturą. Ale w tej chwili pracuję nad "Słownikiem dobrej zmiany". To, co się dzieje obecnie z językiem, jest jednocześnie fascynujące, ale i przerażające. Słowom, które pojawiły się w ostatnich latach w przestrzeni publicznej trzeba się bacznie i krytycznie przyjrzeć. Bo słowa mają magiczną siłę i potrafią nam deformować rzeczywistość. Książkę tę piszę wspólnie z prof. Katarzyną Kłosińską z Uniwersytetu Warszawskiego. 

Wygląda więc na to, że dzieje się bardzo dużo. Jest Pan zawalony pracą 

Kiedyś, jeszcze za życia Szymborskiej, miałem też tzw. dobry rok, kiedy ukazało się sporo moich książek, także tych przekładowych. Powiedziałem o tym Szymborskiej, a ona na to: "To niesamowite! Do tej pory tak dużo pisali tylko grafomani!". 

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.