Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu ustawiając znaki zakazu na parkingach przy Worcella i Ogrodowej wepchnął busiarzy w ręce policji. Fortel może sie jednak nie udać, bowiem policja widzi bardziej potrzebę udzielenia pomocy przewoźnikom, niż karania ich mandatami.
ZIKiT od dziś zabronił busiarzom zatrzymywania się na dotychczasowych placach postojowych przy ulicach: Worcella i Ogrodowej. Jednocześnie przekreślił szanse na terminowe otwarcie parkingu przy ul. Wita Stwosza podpisując dopiero wczoraj aneks do umowy z dzierżawcą tego placu. Na dziś zapowiadał się więc komunikacyjny chaos, bo pasażerowie nie dostali na czas informacji skąd będą odjeżdżać busy.
Przewoźnicy nie mieli więc wyjścia i wjechali na dotychczasowe parkingi. Tam od rana stali jednak policjanci, którzy najpierw pouczali kierowców, zapowiadając jednocześnie, że przy próbie następnego wjazdu będą już karać mandatami. Wśród kierowców zrobił się popłoch.
Dariusz Tarnawski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników Osobowych próbował od rana kontaktować się z dyrektorem Andrzejem Mikołajewskim, by wydłużyć jeszcze o kilka dni termin korzystania z dotychczasowych miejsc postoju. Telefon jednak milczał. Dopiero po interwencji sekretarki prezydenta Tadeusza Trzmiela dyrektor ZIKiT-u oddzwonił, by powiedzieć, że nic się nie zmieni. W tym samym czasie na rozmowę z przedstawicielami zarządu stowarzyszenia zgodził się naczelnik krakowskiej "drogówki" , któremu przedstawiona została sytuacja, w jakiej znaleźli się busiarze. Jej ustalenia są pomyślne dla przewoźników.
Katarzyna Cisło z biura prasowego małopolskiej policji powiedziała nam, że funkcjonariusze przez następne dni nie będą karać przewoźników mandatami za wjazd na dotychczasowe parkingi, a jedynie monitorować tam sytuację.
- W ten sposób chcemy pomóc i kierowcom i pasażerom - mówi nam Katarzyna Cisło.
Tak ma być do czasu oddania do użytku parkingu przy ul. Wita Stwosza, co może nastąpić z końcem tego tygodnia.
Komentarz autorki
Urzędnikom z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu nie udało się usunąć busów z centrum Krakowa. I można to uznać za ich porażkę. Sami jednak są sobie winni. Rzucanie pomysłu atrakcyjnego tylko dla krakowian - na których głos można liczyć w przyszłorocznych wyborach - to za mało. Trzeba mieć wizję, jak zmiany przeprowadzić, by nie utrudniać życia także innym użytkownikom miasta. Do Krakowa codziennie dojeżdża wielu mieszkańców sąsiednich gmin, dla których bus to jedyny środek lokomocji. Póki nie słychać nic o alternatywnych możliwościach szybkiego dostania się do centrum, rozwiązanie zaproponowane przez ZIKiT oznaczałoby powrót do czasów króla Ćwieczka. Urzędnicy okazali się więc krótkowzroczni.
To jednak nie wszystkie poważne błędy Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu popełnione od czasu przekazania informacji o zmianach organizacji ruchu w centrum Krakowa. Dwa miesiące pokazały, że kierownictwo tej instytucji nie potrafi rozmawiać ani z przewoźnikami, ani z dziennikarzami. Nie odbieranie telefonu od przedstawiciela stowarzyszenia, arogancka postawa w rozmowach z nim, czy też dziennikarzami - świadczą o poziomie kultury, z jakim mamy do czynienia. Przykładem niech będzie odpowiedź dyrektora Andrzeja Mikołajewskiego o szukaniu kwadratowych jaj, gdy dziennikarze dopytywali o szczegóły tras busów.
Szczytem złośliwości było natomiast podpisanie dopiero w ostatnimi dniu aneksu do ważnej umowy, co przekreśliło otwarcie na czas parkingu przy ul. Wita Stwosza. Przewoźnicy, by wysadzić pasażerów zmuszeni są wjeżdżać na dotychczasowe miejsca postojowe, ryzykując otrzymaniem mandatu. Takie zachowanie świadczy o tym, że kierownictwo ZIKiT do końca nie może pogodzić się z porażką.