Dwóch naukowców Akademii Górniczo Hutniczej miało wyłudzać pieniądze przy pozyskiwaniu grantów na badania naukowe. Śledczy twierdzą, że dla jednego w wydziałów uczelni uzyskiwali kwoty w wysokości od 280 do 500 tys. zł. AGH nie chce komentować sprawy.
Proceder miał trwać 14 lat. Do realizacji umów grantowych pracownicy AGH mieli wyznaczać zaufane osoby z grona znajomych lub rodziny. Nie posiadały jednak one żadnych kwalifikacji do prowadzenia badań naukowych. Przygotowane opracowania były więc kompilacją różnych zebranych prac, wykorzystywanych w przeszłości w innych grantach.
- Pieniądze za rzekomo zrealizowane projekty wpływały właśnie na konta zaufanych osób – mówi Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji, która prowadzi sprawę pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
W ten sposób instytucje przyznające pieniądze na badania naukowe mogły stracić ponad 2 miliony złotych. Poszkodowanymi w sprawie są Ministerstwo Nauki i Informatyzacji, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Narodowe Centrum Nauki oraz Komitetu Badań Naukowych.
Wiadomo, że obaj zatrzymani naukowcy usłyszeli już prokuratorskie zarzuty. Grozi im kara do 10 lat więzienia.
Akademia Górniczo Hutnicza nie chce komentować sprawy. Jej rzecznik wysłał jedynie krótkie oświadczenie.
- W związku z informacjami pojawiającymi się w mediach, dotyczącymi pracowników AGH potwierdzamy przeprowadzenie czynności w dniu wczorajszym, w ramach których dwóch pracowników złożyło wyjaśnienia dotyczące prowadzonych przez nich grantów. Ponieważ nie dysponujemy materiałami zebranymi przez prokuraturę, do czasu zakończenia działań śledczych w tej sprawie uczelnia wstrzyma się od komentowania sprawy – czytamy w oświadczeniu.
Policja nie wyklucza dalszych zatrzymań. Na pytanie, czy pracownicy pokrzywdzonych instytucji, którzy akceptowali wnioski też usłyszą zarzuty, Lidia Tkaczyszyn, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy powiedziała, że na obecnym etapie śledztwa zgromadzony materiał dowodowy nie daje do tego podstaw.