PILNE

Niektórzy się ucieszą, jeśli nie wystartuję w wyborach

03 marca 2017 Miasto
Autor:  Anna Kolet-Iciek Magdalena Strzebońska-Jasińska

Rozmowa z prof. Jackiem Majchrowskim, prezydentem Krakowa. 

Panie Profesorze, zapowiada Pan wydanie książki o państwie polskim w dwudziestym wieku. Czy nie większym wyzwaniem byłoby opisanie współczesnego ustroju?

Opisywanie teraźniejszości jest domeną dziennikarzy.

Wielu Polaków dziś właśnie zadaje sobie pytanie, w jakim państwie żyje.

Jeszcze w demokratycznym, ale coraz mniej w państwie prawa. Jestem prawnikiem i widzę, jak podważane są elementarne zasady praworządności. Reguły łamane są przez polityków w celu realizacji doraźnych interesów, a to destabilizuje życie obywateli. Ludzie jeszcze nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Jest taka opowieść o młynarzu, którego król pruski, Fryderyk Wielki chciał wywłaszczyć. Na jego groźby młynarz miał odrzec: „Są jeszcze sądy w Berlinie”. W Polsce niezawisłych sądów, stojących na straży przestrzegania praw obywatelskich może wkrótce zabraknąć.

Gdy wejdzie w życie proponowana przez Prawo i Sprawiedliwość nowa ordynacja wyborcza, wprowadzająca zasadę dwóch kadencji dla prezydentów, wójtów i burmistrzów, znajdzie się Pan w grupie obywateli, którym ograniczone zostanie bierne prawo wyborcze.

Dla niektórych to powód do radości.

A dla Pana?

Niezależnie od tego, czy mam zamiar kandydować w następnych wyborach, czy też nie, to pomysł PiS uważam za błędny. W takich miastach jak Kraków zasada dwukadencyjności może się sprawdzić, ale proszę sobie wyobrazić mniejsze gminy, w których wójt czy burmistrz po dwóch kadencjach nie ma dokąd wrócić.

Sugeruje Pan, że w trakcie drugiej kadencji włodarze nie będę pracować tylko pielgrzymować w poszukiwaniu nowej posady?

Tak może się zdarzyć.

Pan jest w komfortowej sytuacji.

Tak, mam emeryturę i pracę na uczelni.

W planach rządzących jest też powiększenie Warszawy o 32 sąsiednie gmin, by tym samym ułatwić zwycięstwo PiS w kolejnych wyborach samorządowych. Gdyby chcieli to samo zrobić z Krakowem?

To na pewno nie mogą się powoływać na wolę mieszkańców. W trakcie debat „Kraków dla pokoleń”, mieszkańcy jasno powiedzieli, że nie chcą żyć w większym mieście. Sugerują, że należy dobrze zadbać o to, które jest w aktualnych granicach. Opowiem jeszcze anegdotę. Kiedyś, gdy powstawało partnerstwo Krakowa i 17 sąsiednich samorządów, realizowane pod nazwą Zintegrowane Inwestycje Terytorialne, powiedziałem burmistrzom i wójtom, że to pierwszy krok włączenia ich gmin do Krakowa. Oni mi na to, że w takiej sytuacji potrzebnych będzie 17 wiceprezydentów. Każda gmina ma swoje cele, pieniądze, społeczność. I niech tak zostanie.

Media podają, że nowa ordynacja ma uniemożliwić komitetom obywatelskim wystawianie kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów. Będą to mogły robić tylko partie polityczne.

Zawsze powtarzałem, że nie ma nic gorszego niż partie polityczne w samorządzie. I swoje stanowisko podtrzymuję.

Czy jeśli prawo się nie zmieni będzie Pan ubiegać się o kolejną kadencję?

Nie wiem. Mam jeszcze czas na podjęcie decyzji.

Ponoć jest Pan rozżalony, że niektórzy już dzielą skórę na niedźwiedziu. Co jakiś czas pojawiają się nazwiska nowych kandydatów.

Dziennikarze muszą z czegoś żyć, a niektórym osobom schlebia, gdy stają się kandydatami mediów.

Swojego czasu mówiło się o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu? Widzi go Pan jako swojego następcę?

Tak. Jest kompetentny, kulturalny, merytoryczny.

Zyskałby Pana poparcie?

Tak, tylko on chyba raczej widzi się w polityce ogólnopolskiej.

A Pan się w niej widzi?

Nie, nigdy nie miałem takich ciągot.

Z ogólnopolskiej polityki przejdźmy na krakowskie pole. Z jednej strony mówi Pan, że Polska pod rządami PiS ma coraz mniej z państwa prawa, a z drugiej dość dobrze dogaduje się z politykami tej partii. Niektórzy nawet mówią o pewnym układaniu się.

A kiedy ja się z nimi układałem?

Chociażby przy realizacji reformy edukacji. Opór społeczny przeciwko niej jest ogromny, trwa zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum; wójt jednej z gmin nazwał reformę złodziejstwem. Tymczasem Kraków, jako pierwszy przygotowuje nową sieć szkół i zawiera porozumienie z kurator oświaty.

Nie oceniam reformy. Nie wiem, czy jest dobra czy zła. Zostaliśmy zobligowani do jej wprowadzenia i chcieliśmy wszystko zrobić jak najlepiej. W przeciwnym razie łączyłoby się to z konsekwencjami dla mnie, czy dla rady. Zlekceważenie tematu nie odbiłoby się na politykach, tylko na dzieciach. Przygotowania rozpoczęliśmy wcześniej, choć niektórzy mieli nam to za złe. Dziś mogę powiedzieć, że była to ciężka praca całego wydziału edukacji. Proszę też zwrócić uwagę na fakt, że duża część osób, która dziś nie chce likwidacji gimnazjów, protestowała, gdy one powstawały.

Podczas pracy nad siecią szkół nie obyło się bez zawirowań. Mam na myśli autopoprawkę dotyczącą miedzy innymi Gimnazjum nr 1, która pojawiła się nagle, w czasie ferii. Po dwóch tygodniach musiał się Pan z tego wycofywać.

Zawirowania dotyczyły trzech, czterech szkół na 330. Najpierw zaproponowaliśmy, by w obecnym Gimnazjum nr 1 była – jak dawniej -„podstawówka”. Pomysł jednak został oprotestowany. Potem do tego budynku chcieliśmy przenieść XXI LO, żeby dać szansę na jego rozbudowę. Radni się jednak nie zgodzili.

Ponieważ przeciwko temu pomysłowi protestowali licealiści, wygłaszając na sesji rady miasta płomienne mowy obrończe.

I to było niemądre.

Radni chyba nie mieli wyjścia?

Mieli, bo jeśli ktoś przygotował im rzetelną informację, to powinni się nią kierować, a nie działać pod wpływem emocji. Argumenty przeciwko „podstawówce” na ul. Bernardyńskiej też były porażające. Jedna z matek mówiła, że nie może dowieźć dziecka do szkoły, bo nie ma lewoskrętu.

Co miasto zyskało na podpisaniu porozumienia z kuratorium oświaty w sprawie „realizowania polityki oświatowej”?

Jeśli przestawiamy pewne rozwiązania, z którymi kurator może się nie zgodzić, to wolimy się z nią wcześniej porozumieć, by pewne sprawy przechodziły bez problemu i nie procedować ich w nieskończoność.

Ale okazuje się, że nie przechodzą. Kurator nie zgodzi się na przeniesienia Zespołu Szkół Mechanicznych z ul. Podbrzezie do budynku przy ul. Kazimierza Odnowiciela. Nie ma też zgody na połączenie Gimnazjum nr 37 ze Szkołą Podstawową nr 85.

To jej prawo.

A czy to nie jest rysa na tym porozumieniu? W przypadku przeniesienia szkoły mechanicznej kurator twierdzi, że uchwała został podjęta „bez podstawy prawnej”.

Pani kurator działała w oparciu o przepisy prawa oświatowego, urząd posiłkował się orzecznictwem w tym zakresie, które wskazuje, że w przypadku przeniesienia siedziby szkoły potrzebna jest uchwała intencyjna.

W nieoficjalnym obiegu pojawiła się informacja, że budynek przy ul. Kazimierza Odnowiciela kurator obiecała szkole katolickiej. Chodzi o dzisiejsze Gimnazjum Oazowe, które po reformie ma stać się „podstawówką”. Czy oddałby Pan ten obiekt szkole niesamorządowej?

Budynek zostanie w zarządzie dyrektora szkoły samorządowej, która tam funkcjonuje. Jednocześnie w tym budynku działa Młodzieżowy Dom Kultury, który został czasowo przeniesiony po pożarze przy 29 Listopada, a docelowo chcemy, aby do tego budynku było przeniesione przedszkole samorządowe z ul. Duchackiej, w którym są dużo gorsze warunki. Jeżeli dyrektor szkoły, który posiada budynek w trwałym zarządzie uzna za właściwe wynajęcie części sal placówce niesamorządowej, może to zrobić.

A jeśli o oddanie budynku poprosi kurator w imię porozumienia?

Pani kurator nie ma wpływu na to, jakie podmioty mają siedziby w budynkach gminnych.

Czy dzieci z Allepo będą się leczyć w Krakowie?

Problem polega na tym, że nie mamy możliwości zapraszania innych osób z zewnątrz poza repatriantami. Szpitale im. Żeromskiego i w Prokocimiu wyraziły zgodę na leczenie dzieci, tylko jest pytanie, kto za to zapłaci?

Może miasto. Wzorem Sopotu, którego prezydent zadeklarował, że na każde dziecko przekaże 50 tys. zł. Mieszkańcy też chcą się dorzucić.

Nie wydaje mi się, aby mieszkańcy Krakowa chcieli coś dać na ten cel. Może Polska Misja Medyczna, która zabiega o przylot dzieci powinna przeprowadzić zbiórkę? Wtedy przekonamy się, jakie jest rzeczywiste poparcie dla tej inicjatywy.

Sopot znalazł sposób finansowania. Chce opłacić leczenie małych Syryjczyków z grantów.

To nie jest tylko kwestia znalezienia pieniędzy. Problemów jest więcej. Dzieci muszą być zaszczepione, przyjadą tu z opiekunami, którzy muszą z czegoś żyć i gdzieś mieszkać. Trzeba też zapewnić tłumacza.

Stroną organizacyjną zajmuje się Polska Misja Medyczna.

Może to co powiem jest niepolityczne, ale nie wierzę w to. To jest zbyt poważne przedsięwzięcia, by uznać, że instytucja pozarządowa poradzi sobie z nim. Taką akcję powinien przeprowadzić rząd - jeżeli uzna to za stosowne - przy pomocy samorządu.

To znaczy, że Kraków nie przyjmie dzieci z Aleppo?

Dziś tego powiedzieć jeszcze nie można. Zanim podejmiemy decyzję, musimy dokładnie wiedzieć, kto weźmie na siebie poszczególne zadania. Pierwszy ruch należy do rządu, bo tym dzieciom trzeba dać wizy na wjazd do Polski.

Kilka dni temu krakowscy radni przegłosowali uchwałę kierunkową w sprawie ulg podatkowych dla osób, które zadeklarują, że nie wytną żadnego drzewa lub nasadzą nowe w danym roku. To dobry pomysł?

Raczej bicie piany. Takich rzeczy nie da się sprawdzić, ani wyegzekwować. Nie ma już obowiązku zgłaszania wycinki do urzędu. Będzie tak, że ktoś zadeklaruje pozostawienie drzew, dostanie ulgę, za dwa dni wytnie i co? To jest pozorne działanie, w dodatku populistyczne. Sam mam w ogrodzie ponad 100 drzew…

...Planuje Pan wycinkę?

Wręcz przeciwnie. W planach mam nasadzenia nowych.

Czyli będzie Pan mógł liczyć na ulgę podatkową.

Radni mają takie tendencje, że z jednej strony chcą mieszkańcom dawać wszystko za darmo lub ze zniżką, a z drugiej strony, jak przychodzi do uchwalania budżetu, to proszą o dodatkowe pieniądze dla swojej dzielnicy.

W zeszłym tygodniu prof. Wojciech Nowak, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego zaatakował Pana na łamach jednej z krakowskich gazet mówiąc, że walka ze smogiem w Krakowie polega na darmowej komunikacji oraz apelach, by nie wychodzić z domu. Nie jest to przykre, że przedstawiciel bliskiego Panu środowiska akademickiego tak podsumował działania samorządu?

Nie odebrałem tych słów, jako ataku. Rektor wytłumaczył się z nich podczas późniejszej rozmowy, zapewniając mnie, że nie miał niczego złego na myśli.

Nie wycofał się z tych słów podczas autoryzacji rozmowy, choć przecież mógł.

Mógł. Ale po moim liście otwartym, gdzie odniosłem się do jego słów i jednocześnie wyliczyłem, co Kraków robi w sprawie smogu zadzwonił do mnie mówiąc, że sobie nie zdawał z tego wszystkiego sprawy.

Rektor UJ nie zdawał sobie sprawy?

Tak. Skoro on sobie nie zdaje sprawy to, co tu mówić o przeciętnym mieszkańcu miasta. Wielu nie ma pojęcia, że zbierając od nich odpady zielone nie robimy tego dla samej zbiórki, tylko by ich nie podpalali w ogródkach. A to jak unowocześniamy komunikację miejską? Na elektryczne, hybrydowe autobusy idą miliony. Poza tym, jedna trzecia pieców została już zlikwidowana. Tyle samo zniknie w tym roku. Walka ze smogiem jest rozłożona na lata.

Jednak w ostatnim czasie składanie wniosków o wymianę wyhamowało.

I tu rola dziennikarzy, którzy powinni informować, że jak mieszkańcy chcą mieć czyste powietrze, to muszą te piece wymienić. Korzystamy też z pomocy krakowskiej kurii, prosząc o podawanie takich informacji w ogłoszeniach parafialnych. Zainteresowanie jest, bo nie milkną telefony do naszych urzędników z pytaniami o zasady dofinansowania do wymiany pieców. Nie ma więc co panikować, bo często ludzie składają wnioski w ostatnim terminie, czyli na koniec roku. Tylko w lutym zapytań w tej sprawie było ponad dwa tysiące.

Mieszkańcy mają obawy, że nie będzie ich stać na zapłatę rachunków za gaz czy prąd po zmianie sposobu ogrzewania.

Żadna gmina nie ma takiego programu osłonowego, jak my. Krakowianie z niskimi dochodami dostają zwrot różnicy w rachunkach za ogrzewanie. Jednak wszystko zależy od polityki rządu i parlamentu. Trzeba zastanowić się nad ceną gazu, akcyzą, bo ludzie w większości decydują się na ogrzewanie gazowe.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby ogrzewanie miejskie. Miasto ze względu na duży koszt takiej inwestycji nie wszędzie może dotrzeć z rurami ciepłowniczymi.

Wyobraźmy sobie prowadzenie kilometrów rury do trzech domów. Za taką inwestycję zapłaciliby wszyscy użytkownicy ciepła, a to musiałoby się odbić na cenach. Chcemy, by MPEC w porozumieniu z Tauronem i PGNiG budował na peryferiach miasta lokalne gazowe źródła ciepła dla tych domów.

Gdzie takie miniciepłownie powstaną?

W tej chwili robimy rozeznanie. Chcemy, by powstawały w rejonach, których mieszkańcy są tym zainteresowani. Nie chciałbym, aby dochodziło do takich sytuacji, z jakimi teraz czasem się spotykamy, że pomimo możliwości podłączenia się do miejskiej sieci ciepłowniczej ludzie tego nie robią i nadal palą węglem. Zastanawiamy się nawet, czy prawnie można nałożyć na nich taki obowiązek, czy można im to nakazać w imię wyższej konieczności.

Radni przegłosowali zakup oczyszczaczy powietrza dla szkół, przedszkoli i żłobków? Widzimy, że Pan w gabinecie ma takie urządzenie. Dobrze działa?

Znakomicie. Wiem, to od moich gości, którzy mówią, że na korytarzu nie czuć już zapachu palonych cygar. W kwestii smogu trzeba dodać, że Kraków jest miastem, w którym mieszkańcy mimo wszystko żyją najdłużej. Z tego wynika, że jesteśmy całkiem nieźle zakonserwowani.

Rozmawiały:

Anna Kolet-Iciek

Magdalena Strzebońska-Jasińska 

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.