Prawdopodobnie dopiero w przyszłym roku do szkół i przedszkoli trafią obiecywane od kilku miesięcy oczyszczacze powietrza.
Uchwała kierunkowa zobowiązująca prezydenta do zakupu oczyszczaczy została podjęta przez radę miasta już na początku marca. Urządzenia miały trafić do placówek jeszcze w tym roku i zacząć pracę w nadchodzącym sezonie grzewczym. Tak się jednak nie stanie.
Powołany przez prezydenta specjalny zespół zadaniowy, który miał się tym zająć najpierw przez kilka tygodni liczył sale w krakowskich placówkach, potem zastanawiał się nad sposobem wyboru odpowiednich urządzeń, w końcu zdecydował o zatrudnieniu niezależnego eksperta, który określiłby parametry, jakie powinien spełniać szkolny oczyszczacz. Poszukiwania odpowiedniej osoby trwały kilka miesięcy, w końcu, dzięki pomocy Państwowego Zakładu Higieny, udało się go znaleźć. Teraz radni i urzędnicy odpowiedzialni za realizację zadania czekają na raport.
- Spodziewam się, że powstanie on pod koniec września. Dopiero wówczas będziemy mogli przygotować sprawozdanie dla prezydenta, a ten będzie mógł ogłosić przetarg. Procedura przetargowa potrwa minimum kilka tygodni, więc pierwsze zakupy będziemy mogli robić prawdopodobnie w styczniu lub lutym - mówi Rafał Komarewicz, radny Przyjaznego Krakowa, który zasiada w zespole zadaniowym.
Komarewicz zaznacza, że w grę wchodzi wiele milionów złotych dlatego zespół, chcąc uniknąć jakichkolwiek kontrowersji czy zarzutów o korupcję, wolał oddać sprawę w ręce niezależnego eksperta, zamiast samodzielnie określać parametry urządzeń.
Zakup oczyszczaczy do wszystkich samorządowych żłobków, przedszkoli i szkół ma kosztować od 4 do 7 mln złotych. W tegorocznym budżecie nie ma na to środków. Zagwarantowano jedynie 150 tys. złotych na - jak mówi Komarewicz - prace przygotowawcze. Wcześniej radni zapewniali, że te pieniądze pójdą na pilotaż programu i zakup oczyszczaczy do samorządowych żłobków. Z pilotażu jednak zrezygnowano.
Tymczasem na oczyszczacze czekają dzieci z kilkuset placówek oświatowych. W niektórych są już takie urządzenia, zakupione przez rodziców lub podarowane przez radnego Łukasza Wantucha, który od prywatnych firm pozyskał kilka nowoczesnych oczyszczaczy, a dwa kupił z diety radnego.
Dyrektorzy placówek podkreślają, że urządzenia doskonale się sprawdzają, a oprócz zanieczyszczeń wyłapują również bakterie i alergeny dzięki czemu przedszkolaki rzadziej chorują.
Radni nie wykluczają, że zakupami zostaną objęte także placówki niesamorządowe publiczne, czyli takie, w których nie pobiera się czesnego od rodziców.