PILNE

Odnieśliśmy sukces. Strona rządowa chce sobie go przypisać

08 grudnia 2017 Miasto
Autor:  Magdalena Strzebońska-Jasińska

Rozmowa z Jackiem Krupą, Marszałkiem Województwa Małopolskiego

Kilka dni temu małopolskie pociągi nie mogły przejechać do Skawiny gotową już łącznicą Zabłocie-Krzemionki. Oficjalnym powodem były prace awaryjne. Ale jest też wersja, że to minister Andrzej Adamczyk miał jechać pierwszy, by pochwalić się nową trasą przed pasażerami.

Uruchomienie nowej linii było podyktowane troską o komfort mieszkańców. Nie robiliśmy tego dla poklasku. Kiedy odnieśliśmy sukces, pojawiła się strona rządowa, by sobie go przypisać. Wczoraj łącznica została oficjalnie otwarta przez polityków PiS. Ani my, ani władze Krakowa nie były o tym wydarzeniu informowane.

Od 10 grudnia Koleje Małopolskie mają powrócić na trasę do Miechowa. Tymczasem nie chcą się z nią rozstać Przewozy Regionalne, które jeździły tamtędy przez ostatni rok.

Powrót Kolei Małopolskich do Miechowa to nie jest tylko nasze “widzimisię”. Ta trasa została uruchomiona przez małopolski samorząd z końcem 2015 roku i od razu cieszyła się dużym powodzeniem. Władze Miechowa i Słomnik szalały niemal z zachwytu, bo rzeczywiście wszyscy na takie rozwiązanie czekali. Rok później - będąc pod presją - uzgodniliśmy  z Przewozami Regionalnymi, że tylko przez rok będą one obsługiwać niektóre linie. Ale funkcjonowanie państwowych kolei na trasie do Miechowa spotkało się ze złym odbiorem ze strony pasażerów. Już po dwóch tygodniach zaczęły do mnie spływać prośby o interwencję.

Ludzie przyzwyczaili się do lepszych standardów podróży?

Koleje Małopolskie obsługiwały pasażerów w sposób komfortowy i nowoczesny, więc mieszkańcy mając porównanie nie chcieli się zgodzić na to, co zaoferowały im Przewozy Regionalne. Niestety ta spółka, zdominowana przez związki zawodowe ma tylko jeden cel: zarabianie na przejazdach jak najmniejszym kosztem. Nie podejmuje żadnych działań, by zwiększyć liczbę pasażerów. Nie poprawia taboru, nie promuje swoich kursów.

Jaki będzie finał tego sporu? Przewozy Regionalne odgrażają się, że nie udostępnią bocznic, na których pociągi Kolei Małopolskich muszą przechodzić obowiązkowe przeglądy techniczne.

Często opamiętanie przychodzi po pewnym czasie. I mam nadzieje, że w tym przypadku również tak będzie, bo jeśli nie, to powstanie duży problem dla 18 tys. ludzi, którzy każdego dnia wsiadają do naszych pociągów.

My też już mamy problem.  Pasażerowie nam uciekają, bo państwowe koleje uruchomiły na wszystkich kierunkach remonty. Koordynacja tych prac jest fatalna.

Były one uzgadniane z władzami Małopolski?

Nie było żadnych rozmów na ten temat. O pewnych sprawach dowiadujemy się do PKP PLK bardzo późno, więc tak naprawdę nie wiemy, co będzie w przyszłości.

Dlaczego nie ma takich rozmów? Przecież tu chodzi o dobro pasażerów.

Dlatego, że kierownictwo PKP PLK z powodów politycznych boi się z nami uzgadniać pewne kwestie. Przykładem jest zakaz wjazdu na łącznice, o którym dowiedzieliśmy się dzień przed wydarzeniem mimo, że rozkład jazdy zatwierdzony był już kilka tygodni wcześniej.

Modernizacja trasy kolejowej w Małopolsce byłaby sprawniej przeprowadzona, gdyby  PKP PLK zamknęła remontowany odcinek na przykład na półtora roku. To dla Kolei Małopolskich dobre rozwiązanie?

Te trzy samorządowe linie, które uruchomiliśmy są bardzo istotne dla rozwoju naszego województwa. One łączą miejscowości peryferyjne z Krakowem. Ich zamknięcie na półtora roku byłoby szkodliwe dla Kolei Małopolskich. Nie tylko ze względu na dobro ludzi, których dowozimy, ale również na interes mieszkańców Krakowa. W tej chwili zapotrzebowanie na pracę w stolicy Małopolski jest coraz większe i ludzie, którzy tu znajdują zatrudnienie muszą dojechać z Tarnowa, Miechowa czy z Oświęcimia. Wychodzimy bowiem z takiego założenia, że jeśli ktoś nie może zdobyć pracy blisko swojego miejsca zamieszkania to musi mieć zapewniony przyzwoity transport do większego miasta. To jest właśnie zrównoważony rozwój, który ma sprawić, że poziom życia mieszkańców jest porównywalny w każdym miejscu naszego województwa.

Ale nie wszędzie kolej dojedzie. Są miejscowości, w których nigdy jej nie będzie, więc trasy obsługują prywatni przewoźnicy. Kraków nie obchodzi się z nimi zbyt łaskawie, bo w pierwszej kolejności stawia na transport publiczny. Ten jednak mimo wielu inwestycji nie spełnia oczekiwań pasażerów. 

Obok transportu publicznego musi istnieć też prywatny. Prywatni przewoźnicy powinni jednak inwestować w swój rozwój, by konkurować z transportem publicznym. Firma nawet najmniejsza korzysta ze środowiska i musi brać pod uwagę fakt, jak na to środowisko wpływa.

Transport publiczny korzysta z dotacji na swój rozwój. Tego przywileju nie mają prywatni przewoźnicy. Czy nie powinno im się stworzyć programów, dzięki którym mogliby zdobyć dofinansowanie na podniesienie standardów usług?

To jest rola państwa, które powinny stworzyć różnego rodzaju zachęty podatkowe, by prywatni przewoźnicy chcieli rozwijać własne firmy.

Małopolska promuje jazdę na rowerze. Powstają nowe trasy. Przez chwilę wydawało się, że przez decyzję ministerstwa środowiska niektórych inwestycji rowerowych nie uda się zrealizować.

Tak, byliśmy zdumieni, gdy wiceminister tego resortu oznajmił marszałkom województw, że tworzenie tras rowerowych na wałach przeciwpowodziowych byłoby niezgodne z założeniami reformy gospodarowania wodami.

Marszałkowie uderzyli jednak ręką w stół i ministerstwo szybko się z tej zapowiedzi wycofało.

Jeszcze nie dostałem decyzji na piśmie, ale wszystko zmierza ku dobremu, bo jest zapowiedź. Mam nadzieję, że współpraca ułoży się też w przyszłości, gdy wałami zarządzać będzie już nie Małopolski Urząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, czyli jednostka województwa, a nowa instytucja Wody Polskie, podległa Ministerstwu Środowiska.

Siedziba Małopolskiego Centrum Nauki w  Czyżynach jest zagrożona. Taką informację podał Pan na ostatniej sesji małopolskiego sejmiku?

Zacznę od tego, że prace przygotowawcze związane z tą inwestycją są już bardzo zaawansowane. Powołaliśmy już struktury, tak by w momencie wzniesienia budynku Małopolskie Centrum Nauki mogło ruszyć z wykładami, wystawami i warsztatami. Obecnie jesteśmy w trakcie procedowania konkursu na koncepcję architektoniczną. Budynek został zaplanowany na działce w Czyżynach, która jest dobrze skomunikowana z wieloma instytucjami. W pobliżu jest Muzeum Lotnictwa, Politechnika Krakowska, czy Krakowski Park Technologiczny. Dodatkowym walorem tej lokalizacji jest pogranicze Krakowa i Nowej Huty. Działka należy jednak do Politechniki Krakowskiej. My się o nią staramy i w dalszym ciągu nie mamy ostatecznej decyzji.

Dlaczego?

Problem polega na tym, że urząd i uczelnia zaplanowały wymianę działek rolnych o takiej samej powierzchni, by cała procedura dla obu instytucji odbyła się bezkosztowo. Pewnie, by się to udało, gdyby nie wprowadzony z początkiem roku zakaz zakupu przez uczelnie takich gruntów rolnych, które nie będą wykorzystane pod uprawy rolne. Efekt jest taki, że urząd nadal może nabyć działkę rolną od politechniki, a ona od nas nie.

Czyli na tym etapie nie ma mowy o wymianie, tylko działkę w Czyżynach trzeba będzie już kupić?

Tak, to jedyna droga. My kupujemy grunt od uczelni za cenę rynkową 8 mln, natomiast uczelnia od nas wtedy, gdy nasz zostanie  przekwalifikowany na budowlany. Małopolscy radni przyrzekli to podejmując stosowną uchwałę. Sejmik dał też każdemu przyszłemu zarządowi województwa gwarancje do podjęcia decyzji o sprzedaży działki politechnice.

Jeśli  grunt należący do urzędu zostanie przekwalifikowany na budowlany to pewnie jego cena rynkowa wzrośnie.

W tej uchwale jest jednak gwarancja, że zastosujemy bonifikatę. To dla władz Politechniki Krakowskiej okazuje się jednak za mało. W tej chwili postawiono nam taki warunek, któremu absolutnie nie możemy sprostać. Chodzi o to, że gdyby nie doszło do tej sprzedaży z przyczyn od nas niezależnych, to samorząd ma zapłacić uczelni odszkodowanie w wysokości wartości działki. Dla nas takie działanie byłoby sprzeczne z prawem, gospodarnością i naraziłoby województwo na szkody spowodowane zdarzeniami nieprzewidzianymi.

Pewnie politechnika chce się zabezpieczyć na wypadek, gdyby działka nie została przekwalifikowana na budowlaną.

Proszę jednak zwrócić uwagę, że decyzje o zmianie zagospodarowania terenu nie leżą po stronie marszałka województwa tylko innego organu, wiec nie możemy podjąć decyzji o odszkodowaniu za działania innych osób.

Jest jeszcze drugi warunek postawiony nam przez uczelnię. Dotyczy obsługi komunikacyjnej i transportowej terenu w Czyżynach. Po długich negocjacjach ustaliliśmy przebieg drogi i zobowiązaliśmy się do zapłaty połowy kosztów związanych z jej realizacją. Teraz politechnika chce wyznaczyć inny przebieg jednocześnie żądając odpowiedniego zapisu w akcie notarialnym. Śmiem przypuszczać, że nie znajdziemy żadnego notariusza, który wpisze do aktu notarialnego drogę, do której nie mamy praw.

Politechnika Krakowska nadal deklaruje wolę sprzedaży działki w Czyżynach. Zapewnia, że negocjacje nadal trwają i wszystko zmierza do końca.

Niedawno dostałem pismo od władz uczelni. Tkwimy w tym samym punkcie.

Czy w związku z tym myślą Państwo o nowej lokalizacji Małopolskiego Centrum Nauki?

Wierzę w rozsądek władz uczelni, bo nie wyobrażam sobie, by padł tak ważny dla małopolski projekt przez uczelnie, która będzie uczestniczyć w pracach nad programem tej instytucji.

Czyli nie ma alternatywy?

Nie, jest wariant awaryjny. To działka w Rząsce, tuż przy granicy z Krakowem. To rejon świetnie skomunikowany z miastem.

Panie Marszałku, smog dusi nas od kilku tygodni. Strach wychodzić na pole. Urząd Marszałkowski zapowiedział, że do 1200 przedszkoli i żłobków w całym województwie trafią oczyszczacze powietrza. Prezydent Krakowa miał z nimi problem. Twierdził, że najpierw musi mieć analizy, czy oczyszczacze nie są szkodliwe dla dzieci.

My ich nie potrzebujemy. Na oczyszczacze przeznaczymy około 2 mln złotych. To ważna sprawa, bo choć podjęliśmy wiele działań antysmogowych, to na ich efekty trzeba będzie poczekać. A ponieważ dzieci najbardziej są narażone na smog i trzeba je przed nim chronić, stąd propozycja, by każde przedszkole było wyposażone w oczyszczacz. Liczymy też, że za naszym przykładem pójdą właściciele placówek czyli samorządy i osoby prywatne. W przedszkolach jest kilka sal i w każdej przydałby się taki oczyszczacz. To nie jest duży koszt. Nawet najbiedniejszą gminę na to stać.

Kiedy oczyszczacze trafią do przedszkoli i żłobków?

W przyszłym roku. Robimy wszystko co możliwe, by stało się to jak najszybciej.

Rozmawiała:

Magdalena Strzebońska-Jasińska

fot. malopolska.pl

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.