Zarząd Zieleni Miejskiej źle przygotował przetarg i dopuścił do ogrodzenia parku w centrum miasta szkaradną blachą, na dodatek krzywo przybitą do drewnianych słupków.
Od kilku dni Park Krakowski położony w rejonie Placu Inwalidów jest otoczony dwumetrowym płotem. Wewnątrz trwa kompleksowa przebudowa parku, która zgodnie z planem potrwa do wiosny przyszłego roku.
Problem w tym, że płot, którym ogrodzono park, by nikt nie wchodził w tym czasie na alejki, a robotnicy mogli spokojnie pracować, wygląda okropnie. Wykonawca przybił do drewnianych słupków brzydkie kawałki blachy, w niektórych miejscach są one srebrne, w innych białe, część już została oblepiona plakatami i ogłoszeniami. Za inwestycję odpowiada Zarząd Zieleni Miejskiej.
Łukasz Pawlik, wicedyrektor jednostki przyznaje, że szpetne ogrodzenie to … wina urzędników.
- Skupiliśmy się na innych ważnych kwestiach związanych z rewitalizacją tego parku i w natłoku prac zapomnieliśmy uwzględnić wygląd ogrodzenia w specyfikacji przetargu. Wykonawca miał więc pełną dowolność jeśli chodzi o jakość tego płotu - mówi Pawlik.
Kiedy urzędnicy zobaczyli jak prezentuje się ogrodzenie parku próbowali jeszcze ratować sytuację. - Nie udało nam się jednak przekonać wykonawcy, by zastosował coś innego. Zapewniał nas też, że blacha jest odpowiednim materiałem i że będzie to wyglądać dobrze - mówi Pawlik.
Tak się jednak nie stało. Wicedyrektor ZZM sam przyznaje, że - wbrew zapewnieniom wykonawcy - ogrodzenie wygląda źle.
- Zostało zamontowane niechlujnie. Poza tym zamiast blachy wolałbym ażurowe przęsła systemowe - mówi.
Teraz chcąc pozbyć się szpetnego płotu zarząd musiałby go wymienić na własny koszt. - A chyba szkoda pieniędzy, które można przeznaczyć na coś ważniejszego - mówi Pawlik.
W najbliższych dniach ZZM chce powiesić na płocie tablice z informacjami na temat tego, co dzieje się za ogrodzeniem. - Nie wszyscy mieszkańcy wiedzą dlaczego zagrodziliśmy park, dlatego chcemy ich w ten sposób poinformować o naszych planach - mówi Łukasz Pawlik.
Jest też szansa, że blaszany płot zniknie szybciej niż pierwotnie zakładano.
- Być może nawet uda się go zdemontować jeszcze w tym roku, kiedy zakończą się najgrubsze prace związane z wymianą alejek - zapowiada dyrektor Pawlik.
Przez całe wakacje mieszkańcy i turyści będą jednak skazani na widok blaszanego ogrodzenia, które z każdym dniem będzie pewnie wyglądać gorzej, bo zostanie oblepione jeszcze większą liczbą plakatów i zamalowane przez pseudograficiarzy.
Łukasz Pawlik zapewnia, że w przyszłości ZZM będzie bardziej pilnować szczegółów dotyczących przetargów.