Jacek Majchrowski nie zamierza tworzyć wspólnych list do Rady Miasta z Platformą Obywatelską. To stawia pod znakiem zapytania możliwość udzielenia poparcia urzędującemu prezydentowi przez Platformę. Działacze partii już mówią o wystawieniu własnego kandydata.
Dziś Jacek Majchrowski poinformował, że zamierza po raz piąty ubiegać się o fotel prezydenta Krakowa i jak zawsze będzie startował z własnego komitetu. - Jeśli będę miał przy tym poparcie innych partii czy środowisk, to tylko dobrze dla mnie - dodał prezydent.
Jednocześnie zaznaczył, że nie będzie tworzył wspólnych list z PO do Rady Miasta. - Przyjazny Kraków jest samodzielnym podmiotem, który zawsze funkcjonował w niezależności partyjnej - przypomniał Majchrowski.
Po tym zapewnieniu działacze PO, którzy od kilku miesięcy deklarują swoje poparcie dla Majchrowskiego już zaczynają mówić o wystawieniu przeciwko urzędującemu prezydentowi własnego kandydata lub poparciu Grzegorza Filipka z Nowoczesnej, który zgłosił chęć kandydowania.
- Od początku mówiliśmy, że poprzemy Jacka Majchrowskiego pod jednym warunkiem, że utworzymy wspólne listy do Rady Miasta - mówi Dominik Jaśkowiec, szef krakowskiej Platformy. - W tej sytuacji bardziej prawdopodobne jest, że utworzymy listy z Nowoczesną i wystawimy własnego kandydata na prezydenta.
Jacek Majchrowski nie wykluczył jednak, że działacze PO mogliby zostać dopisani do list Przyjaznego Krakowa, ale zaznaczył, że decyzja należy do Rafała Komarewicza, przewodniczącego klubu, który będzie zajmował się tworzeniem list do Rady Miasta.
Taki scenariusz nie podoba się jednak działaczom PO. - To mało partnerskie rozwiązanie - mówi Aleksander Miszalski, szef małopolskiej PO. - Naszym zamiarem było utworzenie jednej wspólnej listy całej opozycji, bo to daje większe szanse na wygranie wyborów.
Działacze PO przyznają, że ich partia zamówiła sondaż, z którego wynika, że PO i PK mają większe szanse na zwycięstwo w wyborach jeśli wystartują ze wspólnych list. - Wówczas moglibyśmy zdobyć ok. 30 mandatów w Radzie, a Prawo i Sprawiedliwość miałoby ich 13. Przy oddzielnych listach jest już dużo gorzej - nie kryje Dominik Jaśkowiec.
Fot. krakow.pl