Jak co roku tradycyjny Pochód Lajkonika przeszedł w Oktawę Bożego Ciała ze Zwierzyńca na Rynek Główny. Każdego kogo uderzy buławą, strojny w tradycyjny tatarski strój aktor, ma czekać szczęście i pomyślność przez cały rok. Tego typu imprezy jednak coraz częściej dzielą mieszkańców. Jedni uważają, że to wspaniała tradycja którą należy kultywować, drugich denerwują z kolei utrudnienia w komunikacji, które siłą rzeczy pojawiają się, gdy przez centrum miasta przechodzi tłum ludzi.
Zwyczaj Przemarszu Lajkonika, zwanego również Konikiem Zwierzynieckim, związany jest z legendą o oblężeniu Krakowa przez wojska Tatarów w 1287 r. Wtedy to włóczkowie, czyli flisacy z podkrakowskiej jeszcze wówczas wsi Zwierzyniec dzielnie walczyli w obronie miasta, a nawet udało im się zabić samego tatarskiego chana i doprowadzić do odwrotu dzikich, stepowych najeźdźców. Dalej legenda głosi, że najdzielniejszy spośród flisaków, przebrał się w strój zabitego Tatara i triumfalnie wkroczył do miasta, witany przez rozradowanych mieszkańców.
Na pamiątkę tego wydarzenia, co roku jesteśmy świadkami kolejnych przemarszów Lajkonika ulicami Krakowa. Od 31 lat w jego rolę wciela się Zbigniew Glonek, emerytowany inspektor w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji. Coraz częściej słyszy się jednak głosy niezadowolenia ze strony mieszkańców. Dlaczego? Lajkonikowy przemarsz blokuje bowiem na ponad 5 godzin samo centrum miasta. W tym czasie Lajkonik wyrusza w samo południe z ulicy Senatorskiej i przez ulice Kościuszki, Zwierzyniecką, Franciszkańską i Grodzką przedostaje się w godzinach wieczornych do Rynku Głównego. To powoduje, że ZIKiT musi w tym czasie pozamykać ważne ulice i węzły komunikacyjne w centrum i wstrzymać ruch samochodowy oraz komunikację miejską.
– Nużą mnie już te ciągłe imprezy. Człowiek chciałby spokojnie wrócić do domu po pracy, jest zmęczony i chciałby jak najszybciej znaleźć się we własnym mieszkaniu ale się nie da. Rozumiem tradycję ale może dałoby się jakoś ten pochód skrócić, zmienić godziny, żeby nie działo się to wtedy, gdy wszyscy wracają z pracy? Zamknięte ulice, zmienione godziny tramwajów, to wszystko tylko utrudnia życie – zastanawia się zagadnięta przez nas pani Agnieszka, mieszkanka Krakowa.
Zupełnie innego zdania jest pan Robert. – Nie róbmy z tego jakiejś wielkiej afery. Tego typu imprezy nie zdarzają się wcale często. Kilka razy w roku i przez krótki czas naprawdę możemy się zatrzymać i nic się nie stanie jak wrócimy do domu troszkę później. Tradycja jest bardzo ważna w społeczeństwie i trzeba ją szanować i kultywować. Tym bardziej, że taki Pochód Lajkonika jest po prostu nasz – krakowski – kontruje pan Robert.
Jak widać zdania są mocno podzielone. A jakie jest Państwa zdanie na ten temat?
fot. krakow.pl