Po kilku latach poszukiwań w ręce policji wpadł 51-letni prezes spółki deweloperskiej. Mężczyzna miał wyłudzić ponad 17 mln złotych na szkodę banku oraz 35 nabywców mieszkań na jednym z podkrakowskich osiedli.
10 lat temu deweloper rozpoczął budowę osiedla mieszkaniowego w Krzeszowicach. Oferta wydawała się atrakcyjna, więc do inwestora zaczęli zgłaszać się pierwsi klienci. Każdy z nich, decydując się na zakup mieszkania, podejmował jednocześnie decyzję o zaciągnięciu kredytu, z którego pieniądze ostatecznie trafiały na konto spółki dewelopera.
Od września 2007 roku do września 2009 r. deweloperowi udało się sprzedać jednak tylko 26 mieszkań z ogólnej liczby ponad 70 planowanych do wybudowania. Zakupiło je łącznie 35 osób. Klienci na poczet swoich przyszłych mieszkań, przelali na konto dewelopera ok. 7 mln zł z tytułu uzyskanych kredytów bankowych.
Nie zdawali sobie jednak sprawy z tego, że nowa inwestycja nie cieszy się zakładanym zainteresowaniem potencjalnych klientów. Sprawa miała też drugie dno. Deweloper przewidując kłopoty w finansowaniu budowy, wszedł w porozumienie z innymi znanymi sobie osobami (w tym z jednym z pośredników finansowych), które przy jego udziale i na jego zlecenie już w grudniu 2007 roku zaczęły tworzyć siatkę rzekomych klientów. Rekrutowani byli z kręgów znajomych i rodzinny, spośród osób niepracujących bądź o niskich dochodach.
Osoby te w oparciu o fikcyjne zaświadczenia o swoim zatrudnieniu bądź zawyżonej wysokości zarobków, uzyskiwały następnie kredyty hipoteczne z których pieniądze przelewane były na konto dewelopera. Za pozyskanie kredytu zainteresowani otrzymywali od kilku do kilkunastu tysięcy zł, oraz zapewnienie, że zaciągnięte przez dewelopera kredyty będą przez niego spłacane. W ten sposób do sierpnia 2009 na rzecz dewelopera zostało wyłudzonych ponad 30 kredytów na szkodę banku na kwotę ponad 10 mln złotych.
Inwestycja borykała się od samego początku z trudnościami finansowymi. Developer nie myślał jednak przerwać budowy, ale też nie przekazywał kwot z kredytów na rzecz realizowanej inwestycji. W efekcie generalny wykonawca wiosną 2009 roku ostatecznie zaprzestał prac. Dalszy postęp inwestycji był już tylko markowany przez developera dorywczymi pracami wykonywanymi przez okazjonalnych pracowników.
W 2011 roku, gdy inwestycja od dłuższego już czasu nie rokowała nadziei na dokończenie, bank zaczął domagać się spłat zaciągniętych kredytów. Wówczas deweloper zniknął, a sprawa trafiła do prokuratury. W postępowaniu zarzuty usłyszało już 80 osób Śledczy cały czas poszukiwali jednak głównego organizatora procederu, który początkowo ukrywał się zagranicą. Sprawca został zatrzymany kilka dni temu na terenie województwa małopolskiego.