PILNE

Prawdziwi sportowcy NIE WIDZĄ PRZESZKÓD

04 marca 2019 Apetyt na Kraków
Jakub Kot

Redaktor Naczelny

Marcin może pochwalić się niezwykle bogatym dorobkiem sportowym. Jako pływak reprezentował Polskę na Igrzyskach Paraolimpijskich w Pekinie w 2008 roku oraz w Londynie w 2012 roku. Jest mistrzem świata osób niewidomych w pływaniu Antalyi w 2011 na: 50, 100 i 200 metrów m klasycznym. W swej kolekcji posiada również kilka krążków z Mistrzostw Europy. Obecnie jest reprezentantem Polski w blind footballu i brał udział w Mistrzostwach Europy w Anglii w 2015 roku. Wraz z kolegą Mateuszem grają w klubie Tyniecka Nie Widząc Przeszkód Kraków. Porozmawialiśmy z nimi o pasji do sportu, mierzeniu się z własnymi ograniczeniami i blind footballu. 

POCZĄTKI

MARCIN: Wywodzimy się z ośrodka Szkolno Wychowawczego dla Niewidomych przy Tynieckiej w Krakowie. Jak większość chłopaków w naszym wieku chcieliśmy grać w piłkę. Z początku słyszeliśmy, że jest coś takiego jak piłka nożna dla niewidomych - Blind Football - ale nie wiedzieliśmy z czym to się "je". Nie znaliśmy przepisów, jakimi piłkami się gra itd. Zaczęliśmy wyszukiwać więc filmiki na YouTube i tak to się pomału rozwijało. W 2008 r. pojechałem na igrzyska do Pekinu jako pływak i tam zobaczyłem po raz pierwszy mecz Blind Futbolu. Potem dostaliśmy piłki od Międzynarodowej Federacji i zaczęliśmy kopać u siebie na Tynieckiej - to były początki ale dość nieformalne. Skończyłem karierę pływacką w 2014 r. Szukałem więc sposobu co robić dalej. Pracowałem w stowarzyszeniu Nie Widzę Przeszkód a w 2015 r. odezwał się do nas trener drużyny z Wrocławia i dostaliśmy dziką kartę by pojechać na Mistrzostwa Europy w futbolu dla niewidomych do Anglii. To było duże przeżycie. Pierwsza drużyna ma 5 zawodników - 4  w polu plus bramkarz. Było nas niewielu więcej, czterech grało więc w podstawowym składzie prawie cały czas... Po powrocie postanowiliśmy już założyć drużynę i zająć się tym tak na serio. 

MATEUSZ: W Polsce są obecnie dwa zespoły - z Krakowa i Wrocławia. Regularnie jeżdżących na zawody piłkarz około-  10-15 osób w klubie. Bramkarze, przewodnicy, ekipa 15 osób - to kilkanaście osób. Logistycznie jest to często trudne do ogarnięcia. 

MARCIN: Zaczynaliśmy trenować w niewielkiej salce gimnastycznej na Tynieckiej. Dużym problemem było dla nas znalezienie boiska i otoczenia go specjalnymi bandami, które dodatkowo kosztują około 30 tysięcy euro... My jako Polacy wymyśliliśmy oczywiście zamiennik. Tata Mateusza zrobił nam je z żelaza i drewna. Trenowaliśmy na początku przy gimnazjum na ul. Skwerowej. Kolejny problem to ciągłe przenoszenie, rozkładanie i składanie rzeczonych band - nigdzie nie mieliśmy swojego miejsca by postawić je na stałe... Na szczęście prezydent Majchrowski i ZiS w maju na turniej kupili nam w końcu te bandy za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Od marca - przy Placu na Groblach - będziemy mieć swoje boisko! Mamy nadzieję, że to pozwoli nam też pozyskiwać nowych zawodników. Chcemy szukać już jak najmłodszych dzieciaków. Naszym wzorem w tej materii są Niemcy - tam mają 8 zespołów w których grają już kilkunastolatkowie. 

MATEUSZ: Jak my nie mogliśmy sprowadzić specjalnych piłek to oni mieli już własną ligę złożoną z 8 drużyn... To pokazuje gdzie jeszcze jesteśmy. Ale to też dla nas kierunek do którego możemy dążyć. 

MARCIN: Jedna piłka to koszt około 250 zł. A schodzi ich nawet ponad 20 na sezon. Niestety to nie są zwyczajne futbolówki. Nie możemy iść do sklepu i kupić kolejnej. Trzeba je sprowadzać hurtowo z Danii. Wracając do Niemców, oni są daleko przed nami jeśli chodzi o kwestie organizacyjne ale, co zabawne, prawie za każdym razem z nimi wygrywamy gdy gramy przeciwko sobie. W Krakowie nie mamy wcale takiej złej sytuacji. Mamy za to twarde postanowienie, by zbudować tutaj mocny klub a potem w oparciu o niego stworzyć dobrą reprezentację. 

ZASADY 

MATEUSZ: Boisko jest takie jak na futsalu - 20 na 40. Bramki 2 na 3 metry. Tu jednak kończą się podobieństwa a zaczynają różnice. Boisko okolone jest specjalnymi bandami, które ograniczają pole gry, sprawiają że piłka nie wypada i gra jest płynniejsza a zawodnicy wiedzą gdzie się mają przemieszczać. Robią nam takie nawiasy można powiedzieć. Marcin jest niewidomy, ja jestem słabo widzący. Każdy zawodnik jest więc zobligowany do noszenia specjalnych gogli, które zaciemniają obraz. Dla uzyskania większej pewności musimy mieć również specjalistyczne opatrunki okulistyczne które sprawiają, że nie możemy otwierać powiek w trakcie gry. Osoby z dysfunkcją wzroku i zupełnie niewidome mogą grać wspólnie tylko w rozgrywkach klubowych. W zawodach rangi Mistrzostw Świata czy Europy mogą grać jedynie piłkarze niewidomi. To  duży problem, bo jest cała masa drużyn na świecie które uprawiają tę dyscyplinę sportu i mają w swoich szeregach zarówno osoby niewidome jak i słabowidzące. A liczba osób niewidomych nie jest wystarczająca by zapełnić podstawowy skład i jeszcze kilku rezerwowych. Przykład - Gruzini  w czasie ostatnich Mistrzostw Europy w Berlinie -  pojechali czwórką, jeden kontuzja drugi czerwona kartka i nie mieli już kim grać po pierwszym meczu... To jest lekka paranoja że w zwykłą piłkę nie pokopię a za dobrze widzę na Blind Futbol... 

MARCIN: Piłki są takie same jak te używane w futsalu, tylko że mają system dźwiękowy z grzechotkami w środku. To sprawia, że kiedy piłka się odbija, toczy, to my ją możemy usłyszeć. "Voi" to okrzyk po hiszpańsku, używany przez wszystkich zawodników na boisku. Oznacza "idę, jestem" i są do niego zobligowani wszyscy gracze którzy nie są przy piłce a przebywają 3 m od dniej. Jeśli nie krzykniesz a starasz się odebrać piłkę przeciwnikowi,  to jest to traktowane jako przewinienie. 4 faule w meczu to rzut karny z 8 metra. Dodatkowo nasze boisko jest podzielone na 3 strefy: ataku, pomocy i obrony. W obronie graczom podpowiada bramkarz, który jest osobą widzącą. W pomocy za bandą stoi trener, który pomaga swoimi komendami pomocnikom, natomiast napastnikom podpowiada przewodnik ustawiony za bramką przeciwnika. Bramkarz może się poruszać jedynie w obrębie niewielkiego prostokąta - żeby nie miał za łatwo. 

MATEUSZ: Publiczność musi zachowywać się jak w czasie meczu tenisa ziemnego. Kiedy piłka jest w grze powinna być cisza. Brawa i oklaski są mile widziane oczywiście ale tylko kiedy piłka opuści grę. Musimy przecież słyszeć i piłkę i podpowiedzi trenerów. Ale im lepsza drużyna tym mniej podpowiedzi i krzyku. Jest wiele bodźców podczas spotkania -  trzeba słuchać, piłki, podpowiadacza, bramkarza, rywala krzyczącego "Voi"... Potrzebna jest do tego naprawdę mocna głowa, która pomaga oddzielić te dźwięki i skupić się na grze w piłkę. 

OSWOIĆ LUDZI Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIĄ 

MARCIN: Dużo się zmienia w tej materii. Zaczynamy być nawet rozpoznawani "na mieście". Wychodzimy na Kraków, ludzie nas poznają, pytają o Blind Futbol. To bardzo nam pomaga, że się o nas mówi. To pokazuje, że prawdziwym jest hasło: Piłka jest dla wszystkich. 

MATEUSZ: Jestem tego świetnym przykładem. Będąc w szkole średniej widziałem lepiej niż teraz. Wada jednak zaczęła się rozwijać, przestałem widzieć na tyle by grać w normalną piłkę. Jestem po jednych studiach nieudanych... Siedziałem potem w domu, nic ciekawego nie robiłem ze swoim życiem oprócz grania w Football Managera nocami bo na tyle jeszcze widziałem. To był długi okres przerwy z niemocą do działania... Aż w końcu chłopaki mnie zaciągnęli do drużyny. Teraz trenuję, gram, rozpocząłem nowe studia. Jest masa ludzi, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem a może właśnie najlepszą drogą jest realizowanie się poprzez pasję i spełnianie marzeń? Jestem tego żywym przykładem. 

MARCIN: Istnieje przeświadczenie, że społeczeństwo musi coś dawać niewidomym, bo tak wypada. A to fałsz bo my też możemy coś dawać od siebie. To jest szkoła życia! Często jeździmy do szkół i urządzamy pokazy - zakładamy dzieciakom nasze gogle, muszą wtedy pokopać piłkę, uderzyć karnego - czują przez chwilę to samo co my. Pokazujemy, że nie tylko trzeba nam wymalować dwa miejsca parkingowe więcej "bo tak wypada". 

MATEUSZ: Walczymy z takim średniowiecznym spojrzeniem, które niestety jeszcze czasem u nas występuje - że rodzice musieli nabroić nieźle w przeszłości, bo Bozia pokarała ich niepełnosprawnym dzieckiem. Są osoby, którym zakładamy nasze gogle a  które potem boją się zrobić nawet jeden krok do przodu. Mieliśmy kiedyś event na Rynku Głównym - kobieta założyła gogle i autentycznie się popłakała ze strachu. To było również dla nas bardzo uświadamiające. 

BRUTALNA PRAWDA 

MARCIN: Zazdrościmy AMP Footbollowi. To będzie może brutalne co powiem ale uważam, że oni mają o wiele łatwiej pozyskiwać zawodników. 

MATEUSZ: Chyba łatwiej jest żyć bez jednej nogi niż bez oczu... 

MARCIN: Nasza niepełnosprawność jest tak, że ludzie są z nią, przynajmniej w mojej opinii, mniej samodzielni. Wiadomo są oczywiście wyjątki od reguły. Ale wydaje mi się że procent mniej aktywnych zawodowo niewidomych jest o wiele większy niż z niepełnosprawnością ruchową. Bo ktoś kto nie ma nogi - będzie jeździł samochodem. My bez wzroku już nie. Zawodnicy AMP Football spotkają się w dziesięciu i już mogą sobie "pyknąć" meczyk 5 na 5. A u nas musi być boisko odpowiednie, bandy, przewodnicy, piłki... Wyobraź sobie że jedziesz za granice na turniej i masz 10 niewidomych w drużynie... Wtedy nawet tak prozaiczne rzeczy jak śniadanie przy szwedzkim stole w hotelu urasta do rangi arcytrudnej misji. Przecież to trzeba wszystko ogarnąć, pomóc kolegom... Ale nigdy się nie załamujemy - w końcu NIE WIDZIMY PRZESZKÓD. 


Fot. Tyniecka Nie Widzę Przeszkód 

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.