Są drogie, ciężkie i nie nadają się na wycieczki rodzinne. To największe wady nowych miejskich rowerów. Znaleźliśmy też kilka zalet.
Od 1 marca krakowianie mogą korzystać z nowego systemu roweru miejskiego Wavelo. Do dyspozycji mamy 300 rowerów, ulokowanych w 30 stacjach (na wiosnę ma ich być 150).
Ponieważ przyszły weekend zapowiada się wyjątkowo pogodnie, już teraz przetestowaliśmy dla was miejskie rowery i krok po kroku podpowiadamy, jak skorzystać z systemu i na co uważać, by nie wpaść w pułapkę.
Rejestracja
Pierwszy krok, to wejście na stronę wavelo.pl. Tam wybieramy zakładkę rejestracja i postępujemy zgodnie z poleceniami. Przy rejestracji należy podać swoje dane: imię, nazwisko, adres e-mail oraz numer telefonu. Dla tych, którzy z zasady nie korzystają z płatności kartą w internecie na tym etapie przygoda z miejskim rowerem właściwie się kończy.
System akceptuje bowiem wyłącznie płatność kartą, z której potem będzie ściągał należności.
Płatności. Uwaga na pułapki
Rejestrując się do systemu należy od razu wybrać abonament, z jakiego chcemy skorzystać. Do wyboru jest kilka opcji. Możemy wykupić abonament na cały rok, miesiąc lub dzień. Możemy też skorzystać z opcji minutowej, która jednak jest najmniej opłacalna. Za minutę jazdy zapłacimy 19 groszy, czyli ponad 11 złotych za godzinę. Przy rejestracji trzeba wpłacić minimum 29 złotych.
Ten abonament jest dobry dla osób, które okazyjnie i krótko korzystają z roweru. Dla osób, które interesuje codzienna jazda, dostępne są miesięczne lub roczne abonamenty. 19 zł miesięcznie lub 179 zł rocznie kosztuje abonament pozwalający na korzystanie z roweru przez godzinę dziennie. Jeśli zapłacimy 24 zł lub 224 zł wówczas będziemy mogli korzystać z przejażdżek przez 1,5 godziny dziennie (w tych abonamentach każda dodatkowa minuta kosztuje 5 groszy).
Warto wiedzieć, że niewykorzystany czas nie kumuluje się i nie przechodzi na następny dzień ani miesiąc.
Jeśli natomiast nie planujemy regularnej jazdy, ale interesuje nas np. jednodniowa wycieczka po mieście czy okolicach, chyba najrozsądniej będzie wybrać plan 12-godzinny za 29 złotych; za godzinę wypożyczenia płacimy wówczas 2,40 zł, a rower mamy do swojej dyspozycji przez cały dzień.
A teraz uwaga! System nalicza opłaty dodatkowe. Za każde wpięcie roweru poza bazą, firma pobierze z naszego konta 3 złote, jeśli wepniemy rower poza obszarem systemu ( jest on zaznaczony na mapie na www.wavelo.pl) automatycznie stracimy 100 złotych. O to wcale nie jest trudno. Wystarczy, że wybierzemy się na wycieczkę np. do Tyńca (poza strefą znajduje się też chociażby cały Campus UJ!), a będąc tam na chwilę przypniemy rower, żeby np. zwiedzić klasztor.
Jeśli zapomnimy o wciśnięciu opcji „postój” system automatycznie uzna, że zakończyliśmy wypożyczenie i przypięliśmy rower poza strefą, a z naszego konta zniknie 100 złotych. Pamiętajcie o tym przy każdym postoju.
Na wyświetlaczu z tyłu należy wcisnąć guzik z dwiema kropkami. I tu kolejne ostrzeżenie, postój może trwać góra godzinę w przypadku abonamentów "60 min. dziennie” i “90 min. dziennie" oraz 1,5 godziny w abonamencie minutowym i 12-godzinnym, po tym czasie rower wraca do systemu, a z naszego konta pobierana jest opłata za wpięcie roweru poza bazą lub obszarem. Czas postoju zalicza się do czasu wypożyczenia i jest odejmowany od abonamentu.
A teraz w drogę…
Mając numer konta, który otrzymujemy przy rejestracji i kod PIN, który sami ustalamy zapisując się do systemu, udajemy się do jednej z 30 stacji (wcześniej warto sprawdzić, czy znajdują się w niej pojazdy, mapa na wavelo.pl), można też poszukać roweru, pozostawionego przez kogoś poza bazą w naszej okolicy (jeśli po skończonej jeździe odwieziemy go do stacji otrzymamy 1 zł bonusu). Na bagażniku znajduje się klawiatura, tam wpisujemy numery i odpinamy rower. Z boku tylnego koła znajduje się uchwyt, do którego należy wsunąć blokadę, nie zapomnijcie o jej zabraniu, przyda się na postoju lub po zakończeniu jazdy.
Pierwsze, co odczułam po wypięciu roweru z bazy to jego waga. Krakowskie miejskie jednoślady są nieporęczne i bardzo ciężkie. Takim rowerem trudno jest sprawnie manewrować, nie mówiąc już o jego przeniesieniu, czy np. wpakowaniu do autobusu.
Mają tylko 3 biegi, co jest wystarczające na spokojną jazdę po ścieżkach rowerowych, ale dość męczące przy podjazdach. Siodełko twarde, ale szerokie; kierownica dobrze wyprofilowana, ale niestety niebyt czysta, zresztą cały rower był przybrudzony i wcale nie wyglądał tak, jak na reklamie, którą wcześniej widziałam w sieci.
Kolorystyka również pozostawia wiele do życzenia. Granatowy i żółty rzucają się w oczy, ale nie pasują do klimatu naszego miasta.
Plusem jest koszyk na zakupy. Rower ma też komputer pokładowy i GPS, ale zamontowany w bagażniku, więc praktycznie nieprzydatny w czasie jazdy.
Plusem natomiast jest aplikacja, w której po zakończeniu podróży można sprawdzić, jaki dystans przejechaliśmy i ile spaliliśmy kalorii.
Największe minusy
Podsumowując, jeśli lubimy jazdę jednośladem i często z niej korzystamy, wypożyczanie roweru jest absolutnie nieopłacalne. Lepiej już zainwestować kilkaset złotych i mieć pojazd na własność. Zwłaszcza, że rowery nie są idealne. Miasto, chcąc zachęcić większą liczbę krakowian do korzystania z rowerów powinno wprowadzić system zniżek dla mieszkańców, tak, by przesiadka z samochodu była rzeczywiście opłacalna.
Teraz miejski rower jest dobrą opcją głównie dla turystów.
Dla mnie najpoważniejszym błędem jest brak w systemie rowerów dziecięcych oraz posiadających foteliki do przewożenia najmłodszych, co utrudnia zorganizowanie rodzinnej wycieczki. Dla porównania, w Warszawie jest kilka stacji z rowerami dziecięcymi.