Radni PiS boją się budżetu obywatelskiego?

Rozmowa z Jakubem Koskiem, przewodniczącym rady Dzielnicy IV Prądnik Biały.

Prądnik Biały przeznaczy na tegoroczny budżet obywatelski 400 tys. złotych, to najwięcej ze wszystkich dzielnic. Jaki jest powód tej hojności?

Jest ich przynajmniej kilka. Po pierwsze większe kwoty przeznaczane na ten cel pozwalają na zgłaszanie projektów o większej wartości. Przy budżecie w wysokości 400 tys. złotych maksymalna wartość projektu wynosi 240 tys. To kwota, za którą można zrobić coś naprawdę sensownego. Po drugie im więcej pieniędzy, tym więcej projektów ma szansę na realizację, a to ważne z punktu widzenia całej akcji, bo więcej osób jest usatysfakcjonowanych, że jego projekt doczeka się realizacji.

A może po prostu radni dzielnicy IV nie wiedzą co dzieje się na jej terenie i potrzebują podpowiedzi mieszkańców?

Myślę, że radni się orientują, ale nie sposób wiedzieć wszystkiego więc nie ukrywam, że projekty zgłaszane do BO to świetna baza pomysłów. Dzięki temu dowiadujemy się jakie są potrzeby i oczekiwania mieszkańców i nawet jeśli dany projekt przepadnie w głosowaniu, a jest sensowny i potrzebny, to można wrócić do tematu w ramach realizacji budżetu dzielnicowego.

Czego dowiedział się Pan od mieszkańców przy okazji dotychczasowych edycji BO?

Że potrzebują więcej zieleni w swoim otoczeniu, a naszą odpowiedzią było zwiększenie wydatków na  ten cel w budżecie dzielnicy.

Jakie projekty będą realizowane w tym roku z BO w Dzielnicy IV?

Największy, na kwotę 216 tys. zł, to projekt Kwitnące Parki, polegający na dosadzeniu roślin w trzech parkach na terenie naszej dzielnicy i zwiększeniu ich estetyki. Za 90 tys. zł zostanie też przeprowadzona rewitalizacja zielonego skweru przy ul. Krowoderskich Zuchów. W Parku Krowoderskim staną miejskie grille, a w rejonie ul. Zdrowej tyrolka, czyli zjazd linowy dla dzieci. Będziemy też montować monitoring na boisku przy SP nr 119 oraz cztery samoobsługowe stacje naprawy rowerów. Obecnie Zarząd Zieleni Miejskiej czeka na zgłoszenia dotyczące ich lokalizacji.

Mieszkańcy Krakowa od trzech lat czekają z kolei na zamontowanie tablic antysmogowych, które wygrały w pierwszej edycji BO w 2014 roku, to może skutecznie zniechęcić do brania udziału w głosowaniu.

W ubiegłym roku w naszej dzielnicy udało się zrealizować wszystkie projekty, które zwyciężyły w 2015 roku. Natomiast sytuacja, o której Pani mówi rzeczywiście może zniechęcać. Trzeba tego typu rzeczy minimalizować i podkreślać, że zdecydowana większość zadań jest realizowana.

W tym roku wiele dzielnic przeznaczyło na budżet obywatelski mniej pieniędzy niż rok temu, a Bieńczyce w ogóle chcą się z niego wycofać.

Prawda jest taka, że ta dzielnica ma zarząd związany z Prawem i Sprawiedliwością, a mam wrażenie, że ta partia nie popiera budżetu obywatelskiego. Również część radnych starszego pokolenia obawia się, że BO może zastąpić radę dzielnicy, a to jest jedynie uzupełnienie naszej pracy, bo przecież radni nie muszą o wszystkim wiedzieć, a projekty mogą być dla nas inspiracją.

Frekwencja w głosowaniu nad BO jest raczej mizerna.

Rzeczywiście, w Dzielnicy IV w ubiegłym roku zagłosowało tylko 5 proc. uprawnionych. Być może powodem było odejście od głosowania papierowego na rzecz internetu. W tym roku ma się to zmienić i mieszkańcy Krakowa znów będą mogli głosować na kartach. Poza tym, wpływ na niską frekwencję może mieć też brak wystarczającej informacji. Rok wcześniej, kiedy zrobiliśmy mocniejszą kampanię reklamową, w głosowaniu wzięło udział znacznie więcej mieszkańców.

Co powinno się zmienić, by BO w większym stopniu spełniał swoje zadanie?

Przeznaczanie na niego większych kwot mogłoby bardziej zmobilizować mieszkańców do składania projektów i późniejszego głosowania. Byłbym też za szerszym informowaniem mieszkańców na temat zasad BO i samego głosowania. 

Rozmawiała Anna Kolet-Iciek

Fot. Mariusz Bembenek