Ile trzeba mieć pecha, aby w tak przypadkowy i banalny sposób stracić nogi, pracę i sens życia i ile trzeba mieć zarazem siły, zaparcia i męskiej odwagi, by nie rezygnować i nie tracić nadziei.
Darek każdego dnia brał rano torbę, wsiadał do karetki pogotowia i jechał na wezwanie, ratując ludzkie życie. Był przy ludziach w ich najgorszych momentach życia i podczas umierania. Kochał tę pracę. Ona uświadamiała, ile warte jest zdrowie i jak niekiedy mało potrzeba, aby życie zmieniło się nie do poznania. Do takiej pracy trzeba mieć charakter, odpowiedzialność i ogromną pasję, bez której nikt nie udźwignie stawania codziennie oko w oko z tragedią.
Cztery lata temu Dariusz sam stał się ofiarą tego wypadku. Podczas schodzenia ze schodós zrobiło mu się słabo, upadł i stracił przytomność. W domu nie było nikogo, kto by mógł mu pomóc, więc próbował zrobić to sam. Wsiadł do samochodu i pojechał do szpitala. Nogi pogruchotane w środku, potwornie spuchły. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Rozległe urazy stawu skokowego sprawiały, że stan się pogarszał.
Darek szukał pomocy, jeździł do lekarzy, chciał sobie pomóc. Nie udało się – w lutym tego roku pękła ostatnia, cała kość w jego nodze. Trafił do szpitala, gdzie zaczął się prawdziwy dramat. Zaczęły wysiadać wszystkie organy, stan pogarszał się niemal z godziny na godzinę, a lekarze rozkładali ręce. Nerki, wątroba, wszystko siadało, a Darek zaczął puchnąć jak balon. Od kontuzji nogi wszystko zmieniło się w akcję ratowania życia. Wtedy podjęto decyzję, która zakończyła normalne życie Darka. Amputowano mu nogę powyżej kolana. Sepsa zrobiła wiele złego, przetoczono Dariuszowi całą krew, uratowano mu życie, ale podczas leczenia ucierpiała też druga noga. Amputowano mu ją pod koniec czerwca,
Trzeba było żyć dalej, jakoś sobie radzić. Z karetki trafił do biura, gdzie koordynuje prace jednego z podkrakowskich ośrodków leczenia uzależnień. Teraz pozostał już tylko wózek inwalidzki. Praca dla Darka była zawsze najważniejsza, dlatego tak trudno zaakceptować mu kalectwo.
Kiedy pierwszy raz Darek przymierzył protezy, miał łzy w oczach. Znów stał samodzielnie, znów widział wszystko z dawnej wysokości. Specjalnie zaprojektowane stawy, wyprzedzały jego ruchy. To był dzień, w którym zrozumiał, że nie wszystko jeszcze stracone. Jeszcze może poczuć się potrzebny i wrócić do normalnego życia. Sam jednak nie da rady. “Bez waszej pomocy i wsparcia finansowego nie będzie to możliwe, pozostanę tak jak do tej pory przykuty do wózka inwalidzkiego i w dalszym ciągu będę walczył z barierami architektonicznymi oraz w dalszym ciągu będę skazany na pomoc osób trzecich.
- Pomóżcie mi spełnić największe marzenie w moim życiu i stanąć na nogach. Chcę być znów potrzebny – prosi Darek.