Sąd zgodził się na areszt dla sędziego, CBA już go zatrzymało
Sąd Najwyższy po zażalenia wniesionym przez prokuraturę zgodził na zatrzymanie i aresztowanie Krzysztofa S., byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Kilka godzin po tej decyzji sędzia był już w rękach Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Prokuratura twierdzi, że sędzia Krzysztof S. miał zawrzeć ponad 120 umów z firmami wykonującymi zlecenia na rzecz sądu i zarobić na tym prawie milion złotych. Z materiału dowodowego ( m.in. zeznań świadków), wynika, że były to fikcyjne umowy, opiewające zwykle na 8 tys. zł. Sędzia miał też nie informować Ministerstwa Sprawiedliwości o podjęciu dodatkowej pracy zarobkowej i nie wykazywać dochodów w oświadczeniach majątkowych. W związku z tym byłemu prezesowi mają zostać postawione zarzuty nadużycie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz przywłaszczenia mienia znacznej wartości .
W połowie grudnia minister sprawiedliwości odsunął prezesa S. od czynności służbowych. Kilka dni później podał się on do dymisji oświadczając równocześnie, że informacje o tym, że mógł wiedzieć lub mieć związek z procederem, są nieprawdziwe.
- Nie dopuściłem się żadnych działań przestępczych, nie mam nic do ukrycia i jestem zdeterminowany do obrony swojego dobrego imienia.
Podkreślił także, że wypowiedzi m.in. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry oraz informacje zawarte w komunikatach resortu i prokuratury odbiera jako personalny atak na siebie i "pretekst do przeprowadzenia kolejnego zamachu na niezależne sądownictwo - twierdził sędzia w oświadczeniu.