Śledczy w trybie pilnym przesłuchują dzieci z przedszkola przy ul. Twardowskiego. Chcą wiedzieć, czy znęcała się nad nimi nauczycielka.
O tym, że w przedszkolu samorządowym nr 2 w Krakowie przy ul. Twardowskiego mogło dochodzić do znęcania się nad dziećmi informowaliśmy w czerwcu tego roku. Zdaniem rodziców, którzy zgłosili problem dzieci od pewnego czasu dziwnie się zachowywały. Rodzice zaczęli podejrzewać, że jedna z nauczycielek mogła wobec przedszkolaków używać przemocy.
- Według tego, co nam przekazują same dzieci, Kaja była ciągnięta za ucho, była szarpana za rękę. Dzieci były sadzane w odosobnieniu – mówi ojciec 4-letniej Kai dla portalu Onet. Postępowanie w tej sprawie wszczęła prokuratura. Zdarzeniem zajęło się też małopolskie kuratorium, które do czasu wyjaśnienia sprawy podjęło decyzję o zawieszeniu jednej z nauczycielek.
Jak informuje prok. Janusz Hnatko, rzecznik krakowskiej Prokuratury Okręgowej, w sprawie przesłuchano już wszystkich dorosłych świadków - 20 osób, w tym ojca pokrzywdzonej, dyrektor przedszkola i dwoje rodziców dzieci uczęszczających do tej placówki.
- Dziś został skierowany wniosek do Sądu Rejonowego dla Krakowa Podgórza o przesłuchanie 10 małoletnich świadków, w tym pokrzywdzonej - mówi Janiusz Hnatko.
Rzecznik dodaje, że przesłuchanie odbędzie się przed sądem w tzw. niebieskim pokoju, czyli otoczeniu przyjaznym dzieciom. W takim miejscu dzieci podczas składania zeznań maluchy mogą bawić się zabawkami. Przedszkolaki będą przesłuchiwane w obecności psychologa.
- Wnioskowi o przesłuchanie został nadany status „pilny” po to, by te czynności sprawnie odbywały się przed sądem - powiedział nam Janusz Hnatko.
Przypomnijmy, że to nie pierwsze tego typu zdarzenie w krakowskim przedszkolu. Dwa lata temu na jaw wyszło, że w placówce przy ul. Kotlarskiej woźna, która wbrew przepisom opiekowała się dziećmi miała za karę zaklejać maluchom usta taśmą, zamykać je w ciemnym pomieszczeniu w samotności, straszyć wsadzeniem do klatki lub wywiezieniem do kopalni soli w Wieliczce. Dzieci, które nie chciały słuchać poleceń swojej opiekunki odnośnie jedzenia lub leżakowania, miały być szarpane lub karane klapsami. Woźna straciła pracę, a dyrektorka została zawieszona w pełnieniu obowiązków. Na fotel szefa placówki już nie wróciła, ale nadal pracuje w tym samym przedszkolu. Komisja dyscyplinarna umorzyła postępowanie dyscyplinarne wobec niej.
W kwietniu tego roku komisja dyscyplinarna równie łagodnie obeszła się z nauczycielką, której zarzucono naruszenie obowiązków nauczyciela wobec przedszkolaka w czasie zajęć dodatkowych na basenie, jak również podejrzenie stosowania wobec niego przemocy fizycznej i słownej. Pani została uniewinniona, a więc bez przeszkód może nadal pracować z dziećmi.