PILNE

Smok co krok. Nowa, nietypowa atrakcja Krakowa

13 kwietnia 2017 Miasto
Autor:  Anna Kolet-Iciek

O wadach i zaletach budżetu obywatelskiego, o pomysłach, które zmieniają Kraków i 40 smokach, które mogą wkrótce zamieszkać w naszym grodzie rozmawiamy z Anną Jakubiak, krakowianką, mamą 7-letniego Krzysia i 3,5-letniej Zosi.

Anna Kolet-Iciek: Coś czuję, że zgłoszony przez Panią do budżetu obywatelskiego smoczy projekt może stać się jednym z hitów tegorocznej edycji. Może Pani zdradzić szczegóły?

Anna Jakubiak: To plan stworzenia smoczego szlaku spacerowego, który ma promować turystykę rodzinną. W skrócie chodzi o to, by w różnych miejscach Krakowa stanęły 40-centymetrowe figurki smoków, a zadaniem dzieci byłoby odszukanie wszystkich z pomocą specjalnej mapy.

Podobną atrakcję ma Wrocław, z tym, że tam poszukuje się krasnali.

To właśnie Wrocław był inspiracją dla stworzenia tego projektu. Tam zaczynali od ok. 30 krasnali, a teraz jest ich już ponad 300. Co ciekawe, wrocławscy przedsiębiorcy na własny koszt stawiają kolejne figurki np. przed swoimi restauracjami, jeśli chcą, by ich lokal znalazł się na mapie krasnali.

Ile smoków mogłoby pojawić się w Krakowie?

Na początek planowanych jest 40 rzeźb odlanych z brązu, które będą ukryte w ciekawych i często odwiedzanych miejscach. Głównie będą znajdować się na terenach zielonych, czyli Plantach, Bulwarach Wiślanych, Błoniach, Parku Krakowskim, Parku Jordana czy Parku Bednarskiego. Proponuję utworzenie kilku tras spacerowych tropem smoków, które prowadziłyby ze Starego Miasta na Podgórze, Kazimierz, do Nowej Huty czy Krowodrzy. Trasy zostałyby oznaczone na specjalnych smokowych mapach. Dzięki smokom miasto mogłoby też wypromować ciekawe miejsca, do których teraz mieszkańcy rzadziej docierają.

Czy wiadomo już, jak będą wyglądać te figurki?

Nie, ale w Krakowie jest tak wielu artystów, że na pewno uda się stworzyć coś fajnego. Moim zdaniem powinny one mieć wesołą osobowość i nawiązywać wyglądem do charakteru miejsca, w którym się znajdują, na przykład w rejonie Muzeum Narodowego można by było spotkać smoka krakowiaka w czapce krakowskiej, przy Bulwarach Wiślanych smok mógłby być przebrany za króla, przy Kościele Mariackim za hejnalistę, a ten przy Sukiennicach mógłby trzymać w ręce obwarzanka. Możliwości jest mnóstwo.

Biorąc pod uwagę popularność gry Pokemon Go, takie łapanie smoków może się spodobać nie tylko najmłodszym.

Poszukiwanie smoków to świetna sprawa. To prawie jak szukanie skarbów czy zabawa w chowanego. Dzięki temu zwiedzanie Krakowa stanie się magiczną przygodą integrującą rodziny. Zresztą wycieczki tropem tych gadów mogłyby organizować również szkoły czy przedszkola. Uzupełnieniem projektu ma być utworzenie specjalnej strony internetowej, która zawierałaby mapę poszukiwaczy smoków, informację o rzeźbach, smokowe wieści, gry i zabawy, a także bajki związane z tą tematyką.

Jaki jest koszt tego projektu?

Wstępnie został oszacowany na 200 tys. złotych. Jak udało mi się ustalić, wykonanie jednej rzeźby wrocławskiego krasnala kosztuje od 3,8 do 4,5 tys. złotych.

Ile projektów złożyła Pani  w tegorocznym budżecie obywatelskim?

Pięć, ale to nie jest mój debiut. Wystartowałam już w pierwszej edycji z dwoma pomysłami, w drugiej złożyłam trzy, a w trzeciej pięć.

Z jakim rezultatem?

Mój projekt z pierwszej edycji - budowa gigantycznego placu zabaw w Parku Jordana “od dzieciaka do starszaka” wygrał, choć praktycznie nie był promowany, ale już rewitalizacja zaniedbanego placu zabaw przy ul. Zdrowej na Prądniku Białym przepadła, mimo że wcześniej udało mi się zebrać 200 podpisów na liście poparcia. Na szczęście sprawą zainteresowała się rada dzielnicy i plac został wyremontowany. Pojawiły się tam m.in. stoły do gry w piłkarzyki i ping-ponga, o które walczyłam i teraz, kiedy odwiedzam to miejsce i widzę rodziców z dziećmi grających kapslami w piłkarzyki, to rozpiera mnie radość i duma, że się udało.

Na Prądniku Białym, konkretnie na osiedlu Żabiniec, jeszcze w tym roku powstanie tyrolka dla dzieci. To też Pani dzieło.

Z ubiegłorocznej edycji budżetu obywatelskiego. Przy okazji Zarząd Zieleni Miejskiej przeprowadzi rewitalizację całego skweru, na którym ma stanąć tyrolka. Otwarcie planowane jest na jesień. Moim pomysłem, który również zwyciężył i będzie realizowany, są specjalne ławki młodzieżowe bez oparcia i z podporami na stopy oraz montaż osiedlowej tablicy ogłoszeniowej w rejonie ul. Bobrzeckiej i Zdrowej. Te projekty zgłaszałam wiedząc już, że wkrótce przeprowadzę się na Zwierzyniec.

Teraz walczy Pani o zmiany w tej dzielnicy Krakowa?

Chciałabym, aby w ramach tegorocznego BO przy Błoniach stanęła siłownia pod gołym niebem. Jeden z moich projektów dotyczy również budowy Fotoplastykonu Zwierzynieckiego, czyli instalacji, dzięki której można oglądać zdjęcia i filmy w 3D.

Czego miałyby dotyczyć te obrazy?

Historii dzielnicy. Plan jest taki, by mieszkańcy przynosili stare fotografie, które będą obrazować to, jak przez lata zmieniała się ta przestrzeń. Kiedy zbierałem podpisy pod tym wnioskiem, wiele starszych osób już chciało mi te zdjęcia oddawać, widać, że jest zainteresowanie taką formą przekazywania historii dzielnicy, dlatego przy okazji mogłyby się odbywać spotkania z mieszkańcami, którzy nie tylko przynosiliby zdjęcia, ale też opowiadali o nich i wspominali swoją młodość.

Czego dotyczy ostatni wnioski złożony przez Panią w tegorocznej edycji BO?

Chciałabym, aby w okolicach gdzie znajduje się rzeźba smoka wawelskiego powstała olbrzymia piaskownica archeologiczna z zakopanym “szkieletem” smoka, który dzieci mogłyby odkrywać za pomocą specjalnych narzędzi.

Teraz ta przestrzeń jest kompletnie niezagospodarowana, w okolicach rzeźby można co najwyżej kupić balona lub chińską pamiątkę.

Tymczasem w sezonie to miejsce jest odwiedzane przez tysiące dzieci. Piaskownica mogłaby ożywić tę przestrzeń, będzie nie tylko nawiązywać do legendy, ale także pełnić rolę edukacyjną, poprzez przybliżenie zawodu archeologa, a tabliczka informacyjna będzie zachęcać do odwiedzenia pobliskiego Muzeum Archeologicznego. Dodatkowo planowane jest stworzenie tam strefy relaksu z leżakami i hamakami.

Znając krakowskich urzędników pewnie będzie problem z przekonaniem do tej koncepcji konserwatora zabytków.

Biorę to pod uwagę, dlatego już w projekcie zaznaczam, że byłoby to tymczasowe miejsce do zabaw. Jeśli jednak to nie przekona urzędników, wówczas piaskownica mogłaby stać się elementem wyposażenia placu zabaw, który powstał niedawno w rejonie Muzeum Archeologicznego.

Skąd u Pani tak duża potrzeba zmieniania przestrzeni miasta?

Na co dzień zajmuję się pracą biurową i potrzebuję odmiany. Jestem też mamą dwójki dzieci, której zależy na tym, aby Kraków był miastem przyjaznym nie tylko dla turystów, ale przede wszystkim dla mieszkańców, zwłaszcza tych najmłodszych. W tej dziedzinie musimy nadrabiać wieloletnie zaniedbania. Uważam jednak, że nie warto narzekać, że jest źle, ale trzeba działać i inspirować ludzi do działania dając im przykład. Poza tym angażując się w akcję BO, zbierając podpisy pod projektami poznałam mnóstwo ciekawych ludzi. Śmiało mogę powiedzieć, że moje życie się odmieniło.

W tegorocznej edycji BO krakowianie zgłosili mniej wniosków niż poprzednio. Wiceprezydent Andrzej Kulig stwierdził, że to wynik ogólnego marazmu mieszkańców.

Tymczasem w innych miastach frekwencja w budżetach partycypacyjnych stale rośnie. Moim zdaniem, nasze miasto nieodpowiednio promuje tę inicjatywę.

W tym roku Kraków przeznaczył na to aż pół miliona złotych!

Jednak pieniądze poszły głównie na ulotki i reklamy w prasie, a to moim zdaniem jest mało efektywne. Zamiast wychodzić do mieszkańców, np. z ofertą ciekawych warsztatów, przy okazji których można promować inicjatywę, organizuje się spotkania w punktach konsultacyjnych i czeka aż ludzie sami przyjdą, tymczasem wielu z nich nawet nie wie, że takie spotkanie jest organizowane. W tym roku 29 marca prezydent Jacek Majchrowski na łamach dwutygodnika Kraków.pl zachęcał do składania wniosków, a termin mijał … 31 marca. Jeśli chodzi o miejską gazetę, to zabrakło mi też całego numeru poświęconego budżetowi, w którym znalazłby się między innymi opis inwestycji zrealizowanych dzięki niemu.

W czerwcu odbędzie się głosowanie, tu też może być problem z frekwencją.

Żeby zachęcić mieszkańców do udziału w głosowaniu, w tych dniach miasto mogłoby organizować np. pikniki w dzielnicach. Mieszkańcy przychodziliby całymi rodzinami, by wziąć udział w atrakcyjnym wydarzeniu, a przy okazji mogliby oddać swój głos na wybrane projekty. Można też, wzorem Łodzi, zorganizować festiwal budżetu obywatelskiego, w czasie którego autorzy wniosków prezentują swoje pomysły i zachęcają do głosowania. Myślę też, że brak zainteresowania mieszkańców w sprawy miasta wynika z braku zaangażowania od najmłodszych lat.

Pani dzieci interesują się tym, co robi mama?

Pozwalam im sobie pomagać, rysować i wspólnie przywieszać plakaty, czy rozdawać ulotki. Zaangażowanie od najmłodszych lat owocuje zainteresowaniem. Przykładowo, mój siedmioletni syn nigdy nie przejdzie obojętnie obok zniszczonej ławeczki, a kiedy widzi np. wrak samochodu pyta: mamo, robisz zdjęcie i dzwonisz na straż miejską?

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.