PILNE

Sprawa śmierci Jerzego Ziobry pozostanie w Krakowie

30 stycznia 2018 Miasto
Autor:  Magdalena Strzebońska-Jasińska

Sąd Najwyższy zdecydował dziś, że sprawa śmierci ojca Zbigniewa Ziobry pozostanie w Krakowie. Jego zdaniem, właściwy miejscowo sąd, czyli w tym przypadku krakowski nie może uchylać się od rozpoznania sprawy tylko dlatego, że budzi ona ogromne zainteresowanie społeczności i mediów, oraz ze względu na osobę jednej ze stron procesowych.

Z końcem listopada nie odbyła się rozprawa apelacyjna lekarzy oskarżonych o spowodowanie śmierci Jerzego Ziobry, bowiem krakowscy sędziowie wystąpili do Sądu Najwyższego z wnioskiem o przekazanie tej sprawy innemu sądowi. Powoływali się przy tym na dobro wymiaru sprawiedliwości. Ta decyzja miała być związana z wydarzeniami, które zaistniały po odwołaniu w listopadzie Beaty Morawiec, prezes krakowskiego Sądu Okręgowego i jej zastępców. Sąd przytaczał artykuły prasowe, sugerujące, że działania ministra Ziobry mogą mieć związek z datą rozprawy odwoławczej w sprawie śmierci jego ojca. Równocześnie podkreślił, że nie ma wątpliwości co do swojej odwagi, niezawisłości i kompetencji do osądzenia tej sprawy, ale w zaistniałej sytuacji każdy wyrok będzie obarczony podejrzeniem o brak obiektywizmu.

Dziś Sąd Najwyższy rozpoznawał ten wniosek i zdecydował, że proces w sprawie śmierci ojca Zbigniewa Ziobry będzie jednak toczyć się w Krakowie. Uznał, że sąd właściwy miejscowo nie może uchylać się od rozpoznania sprawy dlatego, że budzi ona ogromne zainteresowanie społeczności i mediów, także ze względu na osobę jednej ze stron procesowych.

- Przesłanka „dobra wymiaru sprawiedliwości” wymaga, aby sąd powołując się na nią nie stwarzał w ten sposób wrażenia, że unika prowadzenia sprawy dla niego kłopotliwej, tak z uwagi na pełnioną przez oskarżyciela posiłkowego funkcję, jak też naturalne w takiej sytuacji zainteresowanie - dowiedzieliśmy się w biurze prasowym Sąd Najwyższego.

Jednocześnie Sąd Najwyższy  podkreślił, że w praktyce sądowej często dochodzi do różnorodnych sytuacji, w których dobro wymiaru sprawiedliwości – rozumiane jako podstawa wydania w rozsądnym terminie wolnego od wpływów, bezstronnego rozstrzygnięcia – ulega realnemu zagrożeniu. Nie można jednak tego zagrożenia wiązać automatycznie i każdorazowo z samym faktem zainteresowania procesem ze strony społeczeństwa i środków społecznego przekazu, czy też okolicznością, że oskarżyciel posiłkowy jest politykiem i pełni funkcję Ministra Sprawiedliwości sprawującego nadzór administracyjny nad działalnością sądów powszechnych.

Sprawa oceny leczenia Jerzego Ziobry ciągnie się już ponad 10. Postępowanie zostało wszczęte w 2006 roku, kilka miesięcy po jego śmierci . Był to czas kiedy - tak jak i dziś - funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego sprawował Zbigniew Ziobro. Wówczas ze względu na jego osobę, naciski na prokuratorów prowadzących i nadzorujących postępowanie oraz jej rozmach - w kręgach prokuratorskich mówiło się, że to "najważniejsze śledztwo IV RP". Na różnych etapach sprawę badało kilku prokuratorów, zasięgnięto opinii kilkunastu autorytetów medycznych, a akta trzymano w szafie pancernej, tak by nie dostały się w niepowołane ręce. Nie rzadziej niż raz w tygodniu śledczy odbierali telefony od ówczesnego prokuratora krajowego, który domagał się szybkich postępów. Naciski były tak duże, że prowadzący czy nadzorujący śledztwo prokuratorzy składali rezygnację. Gdy u władzy była koalicja PO-PSL prokuratura dwukrotnie umarzała śledztwo nie znajdując powodów do oskarżenia lekarzy.

Jednak – zgodnie z prawem – rodzina Ziobrów mogła jeszcze wnieść prywatny (subsydiarny) akt oskarżenia. Tak też się stało. W 2011 roku do krakowskiego sądu wpłynął taki dokument skierowany przeciwko czworgu lekarzom. Na ławie oskarżonych zasiedli: prof. Jacek D., ówczesny kierownik II oddziału Kliniki Kardiologii i oddziału klinicznego szpitala, prof. UJ Dariusz D., ówczesny lekarz tego oddziału, Katarzyna S., lekarka dyżurna oraz Andrzej K., ordynator sali monitorowanej. Oskarżeni nie przyznali się do winy, a w lutym 2012 roku krakowski sąd rejonowy umorzył postępowanie w ich sprawie. Jednak sąd odwoławczy utrzymał w mocy tę decyzje co do trojga lekarzy, zaś sprawę czwartego skierował ponownie do sądu rejonowego. Potem, w wyniku kasacji wniesionej do Sądu Najwyższego cała sprawa trafiła ponowie do sądu rejonowego. W ubiegłym roku, kiedy Zbigniew Ziobro ponownie został prokuratorem generalnym do toczącego się już prywatnego procesu przystąpił podległy mu Małopolski Wydział Zamiejscowy Prokuratury Krajowej. Takie sytuacje, kiedy publiczny oskarżyciel wspiera prywatnego to rzadki przykład z polskich sal sądowych. 

Przypomnijmy, że w sierpniu sąd pierwszej instancji uznał, że lekarze leczący Jerzego Ziobrę są niewinni, nie znalazł bowiem związku między działaniami oskarżonych, a śmiercią pacjenta. Obszerny materiał dowodowy nie dawał podstaw do przyjęcia, że doszło do błędu medycznego, a powikłania w trakcie leczenia Jerzego Ziobry to „niepowodzenie lecznicze mieszczące się w granicach ryzyka”. Pełnomocnicy oskarżycieli odwołali się od wyroku.

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.