PILNE

Tutaj czas się zatrzymał...

09 kwietnia 2019 Apetyt na Kraków
Jakub Kot

Redaktor Naczelny

Czy w dobie domowych konsol, komputerów osobistych i smartfonów zdolnych "uciągnąć" najlepsze tytuły, automaty do gier mają jeszcze rację bytu? Okazuje się, że tak! Dla dorastających w latach 80. to nostalgiczny powrót do czasów dzieciństwa. Dla młodszych zaś - prawdziwa podróż w czasie - prawie jak odwiedziny w Muzeum Skamieniałości. - Chcieliśmy stworzyć miejsce, gdzie ludzie będą czuć się dobrze. Gdzie każdy znajdzie coś dla siebie - mówi Marcin Moszczyński, pomysłodawca Kraków Arcade Museum. 

Przy ulicy Centralnej 41A w Czyżynach powstało, jedyne w Polsce, muzeum gier wideo. W dużej hali, na przestrzeni prawie 500 mkw, udało się zgromadzić olbrzymią kolekcję automatów do gier. - Obecnie mamy ponad 90 automatów - mówi Marcin. A jak to się stało, że postanowił stworzyć tak nietypowe muzeum? - Jestem rocznik 80. Całe dzieciństwo spędziłem w salonach gier. Zawsze na wakacjach z kumplami jeździło się na flippery, pograć w Street Fightera... Ogólnie w gry, których grafiki nie odwzorowywał żaden ówczesny komputer domowy. Niestety, kiedy miałem jakieś lat 20 weszło na rynek Playstation, czyli domowa konsola i salony gier przestały istnieć. Może nie stało się to z dnia na dzień ale w przeciągu kilku miesięcy cały ogromny biznes się dosłownie "zwinął". Znam dziesiątki operatorów, którzy opowiadali mi, że oni tymi maszynami palili w piecu! Rąbali je po prostu na kawałki bo miały drewniane obudowy i wszystko szło na opał. Nie opłacało się tego przecież magazynować - opowiada Marcin. 

Ktoś powie, że automaty można spotkać w wielu miejscach, choćby na przykład w nadmorskich miejscowościach, przy promenadach. Tam jednak miejsca automatów do gier zajęły różnego rodzaju "boksery", "bujaki", "kopacze" czy "młoty" - nie są to więc pełnoprawne salony. - Tęskniąc za tamtymi czasami postanowiłem więc stworzyć takie miejsce, gdzie jak człowiek wchodzi to cofa się o 20 lat w czasie. Myślę, że się udało - zapewnia nas Marcin. A wcale nie było to łatwe. Jak sam zapewnia, zbiera automaty od 5 lat. Trzeba je jednak ściągać do Krakowa ze Stanów Zjednoczonych. - Wszystkie trzeba sprowadzać z rynku amerykańskiego bo w Polsce czy Europie znalezienie ich jest praktycznie niemożliwe. Robimy to hurtowo, czyli w kontenerach. Jeden kontener pomieści do 50 automatów. Koszt takiej imprezy? Sprowadzenie jednego automatu to cena około 500 euro - tłumaczy Moszczyński. 

W muzeum możemy znaleźć wiele unikalnych maszyn. Od pochodzącego z 1979 roku Galaxiana, przez NBA JAM po Street Figtera czy Mortal Kombat. Starszym graczom na ich widok na pewno zakręci się łezka w oku. - Chcemy żeby to było takie miejsce, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie, dlatego też automaty są bardzo przekrojowe. Od tancerza, przez różnego rodzaju pistolety, automaty z kierownicami, symulatory, tzw. "seat down" czyli siedzisz i masz przeżycie wirtualne w rodzaju np. polowania na dinozaury... A co jest oczkiem w głowie szefa? - Dla mnie osobiście jest to pierwszy automat z Mario, na którym po raz pierwszy pojawił się na grafice i w swojej samodzielnej grze - przekonuje Marcin.

Kraków Arcade Museum jest otwarte w tygodniu od środy do czwartku w godzinach 16- 21. W weekendy zaś przez cały dzień, w godz. 10- 22. - Mamy dwa rodzaje biletów. Pierwszy to godzinny, idealny jeśli chcesz przyjść np. z dzieckiem, rozejrzeć się co tutaj mamy ciekawego i chwilę pograć. Drugi natomiast to bilet Open, czyli wchodzisz i grasz ile dasz radę, dopóki nogi wytrzymają - mówi Marcin. 

Cena biletu godzinnego - 20 zł / 10 zł (ulgowy)

Bilet OPEN - 30 zł / 20 zł (ulgowy)

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.