Na początku tygodnia do VII Komisariatu Policji zadzwoniła kobieta, która miała tego dnia zgłosić się jako świadek. Już na początku rozmowy dyżurującego policjanta zaniepokoił ton głosu rozmówczyni. Nie zbagatelizował sprawy i okazało się, że przeczucia go nie myliły.
Starszy sierżant Jarosław Staniewicz cały czas podtrzymywał rozmowę, żeby "wybadać" dzwoniącą kobietę. Ta oznajmiła policjantowi, że nie przyjdzie tego dnia na komisariat, ani... prawdopodobnie już nigdy! Jej ton głosu wskazywał na zły stan psychiczny. I rzeczywiście bo po chwili rozmówczyni przyznała się, że zażyła środki psychoaktywne i popiła je alkoholem. Pod pretekstem ważnych obowiązków sierżant zakończył rozmowę, obiecując że za chwilę oddzwoni. W tym czasie wysłał załogę radiowozu pod adres, który wyciągnął od kobiety i ponownie wybrał jej numer. Na szczęście desperatka odebrała i sierżant Staniewicz podtrzymywał z nią rozmowę do chwili, gdy w słuchawce usłyszał dzwonek do drzwi mieszkania. Patrol zdążył w ostatniej chwili - stan kobiety coraz bardziej się pogarszał aż w końcu straciła przytomność. Wezwane na miejsce pogotowie zabrało ją do szpitala. Tylko czujność, doświadczenie i niesamowity spokój st. sierż. Staniewicza zapobiegły tragedii.
Źródło: Małopolska Policja