Uchwała krajobrazowa, która ma zaprowadzić porządek na krakowskich ulicach, budzi dziś duże emocje. Zwłaszcza w branży reklamowej, która na wprowadzeniu nowych regulacji może sporo stracić, więc głośno zastanawia się nad odszkodowaniami - Może warto, by je zapłacić za cenę uporządkowania tego reklamowego bajzlu - sugeruje Jakub Kosek, radny PO.
Co najmniej 80 uwag złożyli mieszkańcy oraz przedstawiciele firm reklamowych do projektu uchwały krajobrazowej. Będą one podstawą do stworzenia ostatecznych zapisów regulacji, która w pierwszym kwartale przyszłego roku przedstawiona zostanie Radzie Miasta Krakowa. Przygotowywane przez magistrat nowe prawo odnosi się do trzech kwestii: małej architektury, ogrodzeń oraz reklam. Najwięcej kontrowersji budzi ta ostatnia, która powiązana jest z biznesem dużych firm reklamowych, a te już sugerują procesy odszkodowawcze.
- Gdyby ta uchwała w weszła w życie, oznaczałoby to w dla naszej firmy likwidację 90 proc. nośników reklamowych. Kto za to zapłaci - mówi mec. Małgorzata Zamorska, przedstawiciel firmy Cityboard Media. Dodaje też, że przygotowywana regulacja nie wprowadza żadnych rekompensat dla podmiotów działających w majestacie prawa.
Andrzej Hawranek, radny PO informuje, że Rada Miasta Krakowa nie otrzymała do tej pory żadnych informacji na temat skutków finansowych, które niosłyby za sobą nowe zapisy.- Firmy mają podpisane wieloletnie umowy na nośniki, być może zaciągały kredyty i pytanie, czy będzie za to trzeba zapłacić odszkodowanie. Na komisji planowania urzędnicy mówili, że taki scenariusz jest prawdopodobny, ale nikt nie zna jeszcze skali - twierdzi Hawranek.
- Może warto takie odszkodowania zapłacić, za cenę uporządkowania tego reklamowego bajzlu - sugeruje radny Jakub Kosek. Dodaje też, że skoro firmy zamierzają pozywać miasto, to należy rozważyć pozwy mieszkańców przeciwko firmom za nękanie reklamami.
- Gdy wychodzimy na dowolne skrzyżowanie mamy natłok barw i treści. Widzimy wszystko, tylko nie to co chcielibyśmy zobaczyć - mówi Kosek. - Masę reklam, na których zarabiają mieszkańcy Warszawy. A my byśmy chcieli odetchnąć i zobaczyć Kraków.
Tylko nielegalna reklama powoduje chaos?
Według planowanych zapisów w I strefie (Stare Miasto) nie będą mogły się pojawić reklamy na budynkach, poza szyldami na parterach. Pozostaną natomiast reklamy na tzw. okrąglakach, czyli słupach ogłoszeniowych. Przy drogach dojazdowych (strefa IV) nie będą już mogły stanąć reklamy wolnostojące, a tylko billboardy (do 18 mkw) i zbiorcze pylony reklamowe. Zostaną też wyznaczone dopuszczone odległości między reklamami. Według projektu, istniejące tablice i urządzenia reklamowe należy dostosować do zapisów w ciągu dwóch lat. Po upływie tego tego terminu nałożone zostaną kary w wysokości 40-krotności stawki opłaty reklamowej. Zdaniem mec. Małgorzaty Zamorskiej problem w tym, że nie wiadomo, co tak właściwie znaczy słowo "dostosowanie".
- Nie zostało ono "wypełnione" treścią. Nie wiadomo więc, kto te nośniki ma usunąć i w jakim trybie. Lege Artis, czyli zgodnie z prawem nie da się tego zrobić. Jeśli ktoś ma wątpliwości, to niech sięgnie do uzasadnień wyroków wojewódzkich sądów administracyjnych w Opolu i Łodzi - informuje mec. Zamorska.
Branża reklamowa ma więc swoje pomysły na uporządkowanie Krakowa. Jej zdaniem, należałoby wyeliminować tylko nielegalne reklamy, bo to one doprowadzają do chaosu.
- Biją po oczach, są krzykliwe, a czasem nawet niebezpieczne - wylicza mec. Zamorska.
Tymczasem Elżbieta Koterba, wiceprezydent odpowiedzialna za sprawy rozwoju Krakowa twierdzi, że dla przestrzeni miasta nie ma znaczenia fakt, czy reklama jest legalna, czy też nielegalna.
- Nie zgadzam się z takim twierdzeniem, że legalne reklamy mogą pozostać, bo nie powodują dysharmonii. Wręcz odwrotnie. A wynika to z faktu, że na podstawie decyzji o warunkach zabudowy nie ma możliwości odmówienia postawienia billboardów, a jakim torem idę warunki zabudowy to każdy wie, bo wystarczy dobre sąsiedztwo. Gdy więc pojawi się jeden billboard, to ten teren potem obrasta w kolejne. I to nie ma nic wspólnego z ładem przestrzennym - wyjaśnia prezydent Koterba.
Jakub Kosek zauważa dwa istotne problemy, które należy rozważyć przed wejściem uchwały krajobrazowej w życie.
- Po pierwsze boje się ryzyka monopolu, więc nie chciałbym, by ta uchwała umożliwiła funkcjonowanie tylko kilku firmom, a doprowadziła do likwidacji wielu innych. A po drugie mam obawy, że bilbordy co prawda znikną z niektórych części Krakowa, ale pojawią się na osiedlach i to w odległości 50 metrów, więc ten chaos z głównych ulic przyniesie się nam na peryferie miasta. Jeśli tego nie zmienimy w tej uchwale, będziemy mieć spory problem. Może więc warto byłoby podejść do tego inaczej i zaplanować konkretne miejsca pod reklamę, a potem ogłosić na nie przetarg - proponuje radny Kosek.
Projekt uchwały krajobrazowej był przedmiotem debaty zorganizowanej w Klubie Pod Jaszczurami.
fot. krakow.pl