Krakowskie miejsce z warszawską nazwą, której pochodzenie jest nie do końca wyjaśnione. Tu na ścianach gości malarstwo, a przy stolikach siedzą prawdziwi artyści i ci aspirujący do tego miana. W Krakowie wszyscy są przecież artystami, jak podkreśla właściciel. W Pięknym Psie legendarne imprezy i spontaniczne akcje mieszają się z literaturą. To w końcu jeden z najczęściej pojawiających się we współczesnym pisarstwie krakowskich klubów.
Powstał z połączenia trzech różnych energii. Maciej Piotr Prus, jak sam o sobie mówi, był przedstawicielem hipisów, jego wspólnik Krzysztof „Kiwi” Chwedczuk kultury punkowej, a trzecia współwłaścicielka, Małgosia Żarczyńska, reprezentowała poszukujące artystki. - To było miejsce, gdzie spotykali się ci, którzy coś tworzyli i ci którzy mieli tylko artystyczne dusze. I faktycznie dużo ciekawych akcji plastycznych, muzycznych czy literackich z tego wynikało – zaznacza Maciej Prus.
Pięknego Psa z jego legendą miejsca kultowego nazywano nawet nową Jamą Michalika, nawiązując do młodopolskiego kabaretu i słynnej krakowskiej bohemy. Właściciel twierdzi jednak, że to zbyt daleko idące porównanie. Związany z klubem prof. Jerzy Vetulani był zdania, że to bardziej współczesny odpowiednik Piwnicy pod Baranami. Od początku bowiem jego atmosferę i charakter tworzyli ludzie, dzięki którym w tym miejscu rodził się artystyczny ferment. Każdy z założycieli Pięknego Psa przyciągał inne środowisko. Ta mieszanka przerodziła się swego czasu w środowisko artystyczne, które ewoluowało i które zmieniały kolejne pokolenia.
Założono go w 2002 roku. Średnio co 5 lat zmieniał lokalizację. Najpierw mieścił się na ul. św. Jana, potem przy Sławkowskiej, a w końcu na Kazimierzu, na ul. Bożego Ciała. Powodem przeprowadzek byli zazwyczaj sąsiedzi. Słynna anegdota głosi, że w pierwszej lokalizacji na hałas skarżono się w kamienicy należącej do Związku Głuchoniemych. W książce Wyznania właściciela klubu Piękny Pies Prus perypetie i wspólne podchody z mieszkańcami przerobił na literacką fikcję. Ile w nich prawdy, a ile twórczości? – To, co wydaje się wymyślone, jest prawdziwe, a to, co wygląda na prawdziwe jest wymyślone – odpowiada przewrotnie pisarz.
W książce pojawia się m.in. opowieść o czołgu. Bywalcy Pięknego Psa biegają po mieście z - wykonanym z listewek obciągniętych materiałem - wozem bojowym z lufą i licznymi napisami: – Wjechaliśmy nim do Rynku, wznosząc różne okrzyki. Ludzie się przyłączali, nie wiedząc do czego, myśleli chyba, że zaczyna się jakaś rewolucja. Poza tym Cracovia rozgrywała też wtedy jakiś miecz, więc naprawdę nie wiadomo było, co się dzieje – opowiada właściciel Pięknego Psa, dodając, że straż miejska wyrzuciła wówczas „performerów” z rynku, bo nie mieli pozwolenia na poruszanie się czołgiem.
Do prawdziwych historii opisanych przez Macieja Prusa należą też słynne teleportacje, które urządzał jego wieloletni wspólnik, Krzysztof „Kiwi” Chwedczuk. Zbierał z klubu tych gości, którzy dotrwali do 6 rano, wsadzał do taksówek i wywoził np. do Zakopanego. Zdarzyło się też, że zamknął lokal z ludźmi w środku i oznajmił, że otworzy go dopiero o 10 rano. Jak podkreśla właściciel, takie rzeczy działy się zwłaszcza przez pięć pierwszych lat działalności Pięknego Psa.
– Każdy z nas miał, jak to się nazywa w filozofii ZEN, umysł początkującego, czyli po prostu kompletnie nie wiedzieliśmy, jakie są ograniczenia w prowadzeniu knajpy, w związku z czym wszystko było dozwolone. Ilość szaleństwa była niespotykana, nie wiedzieliśmy, że nie można tańczyć na stołach czy na barze. I to faktycznie wygenerowało jakieś środowisko i centrum energetyczne – wspomina Maciej Prus.
Dodaje, że klub to przede wszystkim ludzie, którzy tworzyli i tworzą to miejsce od lat. Wśród nazwisk jego bywalców można znaleźć m.in. Marcina Maciejowskiego, którego malowidła widniały na ścianach każdego z Pięknych Psów. Dziś również można je zobaczyć tuż obok baru. Jakiś czas temu wizerunek Aleksandra Kwaśniewskiego z hasłem „Sabo, nie idź tą drogą” zastąpiła twarz Roberta Makłowicza i tekst „Smakuje wyłącznie słodko i doskonale”. Bywa tu także Marcin Świetlicki, w swoich książkach niejednokrotnie przyprowadzający bohaterów właśnie do klubu z lubianym czworonogiem w nazwie. Koncertuje i zagląda tu także Marcin „Bzyk” Bąk, będący również współtwórcą piosenki, która zaczyna się od słów „Jestem artystą z Pięknego Psa”...
To utwór z płyty Grube Ryby pod tytułem Artyści. Stworzony przez znanych jazzmanów – Jarosława Śmietanę i Wojciecha Karolaka – oraz zespół WU-HAE z Nowej Huty jest satyrą na krakowskie środowisko artystyczne. Jak zaznacza wokalista Marcin „Bzyk” Bąk, piosenka została napisana, ponieważ w mieście królów wielu jest artystów przez duże „A”, ale też nie brakuje tych grzejących się tylko w ich blasku.
- Kiedy wypuszczaliśmy Artystów, jeszcze śp. Jarek Śmietana dostawał od swoich znajomych sygnały z pretensjami, że podnosimy rękę na Psa, a przecież nie wolno wyśmiewać się z naszego krakowskiego podwórka. Nam natomiast zależało bardziej na obśmianiu tych pseudoartystów, którzy przychodzili do klubu stosować podryw na tzw. artystę – podkreśla muzyk, dodając, że na szczęście nikt się ostatecznie nie obraził.
Zresztą Piękny Pies od początku był miejscem, które stało się jednym z kulturalnych centrów Krakowa i do dziś organizuje różnego rodzaju wydarzenia odnoszące się do wielu dziedzin sztuki. Jednym z najbardziej oryginalnych zjawisk, jakie tu powstały, była gazeta mówiona „Gadający Pies”. To periodyk tworzony w procesie, „na żywo”. Podczas jego „wydawania” śpiewano, grano, recytowano, a także prezentowano obrazy czy performansy. O tym, kto wystąpi, decydowało kolegium redakcyjne, w skład którego wchodzili prowadzący pismo Piotr Bikont i Maciej Piotr Prus oraz Aleksander Janicki, Edward Pasewicz, Andrzej Pilichowski Ragno, Jorgos Skolias i Marcin Świetlicki. Odbywające się comiesięcznie przez 5 lat spotkania zostały aktualnie zawieszone, m.in. ze względu na śmierć dwóch kluczowych dla gazety postaci – prof. Jerzego Vetulaniego oraz Piotra Bikonta. Choć jej los stanął pod znakiem zapytania, jak informuje Maciej Prus, być może wróci do Pięknego Psa już wkrótce, w nieco zmienionej formie.
Prócz swojego oryginalnego periodyku klub ma również galerię, cyklicznie prezentującą różnego rodzaju prace, m.in. profesorów i studentów krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Obecnie w Pięknym Psie można zobaczyć zielony, zajmujący niemal całą powierzchnię jednej ze ścian haft artystki Moniki Drożyńskiej, na którym być może wkrótce pojawią się kolejne wyszycia. Prócz niej swoje prace pokazywali tu m.in. także Grzegorz Sztwiertnia czy Adam Rzepecki.
W poniedziałkowe wieczory jedno z pomieszczeń klubowych zamienia się natomiast w salę kinową, gdzie prezentowane są obecnie filmy czeskie. Wprowadzenie do nich wygłasza znawca kultury Czech, Jan Trzupek. Nie brakuje tu również wydarzeń muzycznych. Twórcy programu koncertowego nie skupiają się na żadnym konkretnym gatunku muzycznym, zależy im raczej na ciekawych zjawiskach z tej dziedziny. Grali tu już m.in. Zgniłość & Świetlicki, Vladimirska, Pogodno, Wojtek Mazolewski Trio, Pablopavo i Ludziki, Karolina Czarnecka czy nieraz wspomniane już WU-HAE.
Choć, jak żartuje właściciel Pięknego Psa, klub teraz znacznie się uspokoił i bardziej przypomina „wiedeńską kawiarenkę”, to wciąż przyciąga zarówno ludzi młodych, poszukujących prawdziwego klimatu Krakowa, jak i tych, którzy bywają tu od lat. Zmienił lokalizację, wystrój i pojawiają się w nim nowe pokolenia tzw. artystycznych dusz, ale jedno się nie zmieniło. Wszystko, co wartościowe dzieje się w knajpach – mówił kiedyś w jednym z wywiadów Maciej Prus. Dziś dodaje, że nie chodzi tylko o sztukę: – Dużo małżeństw tu powstało, dzieci się porodziły i to jest najważniejsze – śmieje się właściciel.
Zdjęcia: dzięki uprzejmości Klubu Piękny Pies.