PILNE

Wandal zniszczył ścianę. Nikt z przechodniów nie zareagował

04 maja 2017 Miasto
Autor:  Anna Kolet-Iciek

Wandal w biały dzień zniszczył elewację w przejściu między kamienicami przy ul. Kalwaryjskiej 48. Kilka osób widziało, jak chłopak sprayem maluje na świeżo wyremontowanej ścianie wielkie litery KSC. Nikt nie zareagował. Wszystko zarejestrowała za to kamera monitoringu, ale sprawcy do dziś nie udało się złapać.

Nagranie zamieścił w sieci Michał Łenczyński, mieszkaniec Podgórza i członek zarządu wspólnoty mieszkaniowej, która niedawno na własny koszt wyremontowała przejście przy ul. Kalwaryjskiej. - Na elewację tego budynku, żeby nie była szara i odrapana, składaliśmy się z sąsiadami kilka lat - mówi Łęczyński.

Film przedstawia zajście z 1 marca tego roku. Jest godzina 14, przejściem między blokami przechodzi kilka osób, w pewnym momencie wbiega tam młody chłopak, szybko wyciąga puszkę sprayu i na płytkach, którymi wyłożona jest ściana maluje wielkie litery KSC. Jego “wyczyn” widzi kilka osób, które w tym czasie przechodzą obok, żadna z nich nie reaguje, tylko jedna przystaje na moment i ze zdumieniem obserwuje szpecący napis, ale zaraz i ona odchodzi w swoją stronę. - Nie jestem zaskoczony reakcją przechodniów, ludzie po prostu boją się zwrócić komuś uwagę - komentuje Łenczyński.

Tutaj można zobaczyć nagranie

Całe zajście zarejestrowała kamera monitoringu zamontowana w przejściu przez wspólnotę mieszkaniową. Nagranie zostało przekazane policji, by ta w swojej bazie poszukała chłopaka, którego twarz jest doskonale widoczna na oryginalnym nagraniu (do sieci film trafił już po obróbce i zamalowaniu twarzy przechodniów). Policji do dziś nie udało się jednak złapać sprawcy.

Napis szpecący elewację został już usunięty na koszt wspólnoty. Wandalowi zniszczenie ściany zajęło niespełna 15 sekund, na jej wyczyszczenie profesjonalna firma potrzebowała kilku dni.

Nowy pomysł na bazgroły

Już wkrótce usuwanie tego typu bazgrołów może być łatwiejsze i szybsze. Tak przynajmniej twierdzi radny Przyjaznego Krakowa Łukasz Wantuch. Na jego prośbę prawnicy z Zarządu Zieleni Miejskiej wydali opinię, z której wynika, że miasto może na własny koszt usuwać brzydkie napisy z prywatnych kamienic i bloków. To pierwszy krok do stworzenia brygad do walki z nielegalnymi graffiti, które marzą się Wantuchowi. - Po pojawieniu się bazgrołów, w ciągu kilkunastu godzin na miejscu pojawi się cywilny pracownik straży miejskiej i je zamaluje, oczywiście zgodę na to musi wydać właściciel budynku - zaznacza Wantuch.

Jego zdaniem Kraków przegrywa walkę z nielegalnymi napisami, bo właściciele budynków, np. spółdzielnie mieszkaniowe, nie usuwają ich, gdyż wiedzą, że zaraz pojawią się kolejne i szkoda im na to pieniędzy. – Dlatego miasto musi się zaangażować finansowo w ten proces – mówi Wantuch.

Radny przekonuje, że zgodnie z uzyskaną opinią prawną oczyszczanie murów jest działaniem z zakresu porządku publicznego i bezpieczeństwa, a nie estetyki dlatego można to wpisać w zadanie miasta.

Kraków bez HWDP

Teraz radny chce stworzyć stronę internetową, za pośrednictwem której będzie można zgłaszać pseudograffiti do usunięcia. Na ten cel Wantuchowi już wcześniej udało się zarezerwować w tegorocznym budżecie 50 tys. złotych. Dzięki temu program może ruszyć pilotażowo na Grzegórzkach i Prądniku Czerwonym. - Na wyczyszczenie całego miasta będziemy potrzebować 0,5 mln złotych rocznie – mówi Wantuch i zaznacza, że sukces programu tkwi w szybkim usuwaniu bazgrołów, tak, by ich autorzy nie mogli się nimi chwalić w Internecie. Dzięki temu - jak twierdzi radny - Kraków może raz na zawsze pozbyć się z murów skrótów takich jak HWDP czy przekreślonych gwiazd Dawida i stać się pierwszym miastem wolnym od bazgrołów.

Waldemar Domański, przewodniczący magistrackiego zespołu ds. ograniczenia bazgrołów radzi jednak Wantuchowi “zachowanie zimnej krwi”. Jego zdaniem radny przed ogłaszaniem tego typu rewelacji powinien zasięgnąć nie tylko opinii prawnej, ale również skonsultować pomysł w Regionalnej Izbie Obrachunkowej, która jest organem kontrolującym sposób wydatkowania publicznych pieniędzy.

10 tysięcy za napis na murze?

Domański zaznacza, że bez zmian w prawie ogólnopolskim nie da się wygrać wojny z nielegalnym graffiti. O takie zmiany krakowski zespół dopomina się od ponad roku. Najpierw było spotkanie prezydenta Majchrowskiego z nowo wybranymi parlamentarzystami, na którym postulowano stworzenie silnego lobby w temacie bazgrołów, potem Domański wysłał list do prezydenta Andrzeja Dudy, a następnie do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Wszystko na nic. Kierowany przez Domańskiego zespół postulował m.in. zmianę przepisów, tak by gminy mogły przeznaczać publiczne pieniądze na zamalowywanie bazgrołów na prywatnych obiektach, ale nie wszędzie, a wyłącznie w tych miejscach, w których wskazuje na to ważny interes publiczny.

- Proponujemy również zwiększenie kary za pisanie po murach. Teraz grzywna wynosi zwykle 500 złotych, my chcemy, aby było to 10 tys. zł, przynajmniej przez dwa lata, aby skutecznie zniechęcić wandali - mówi Domański.

Kraków wydaje rocznie 3 mln złotych na walkę z bazgrołami, drugie tyle dokładają mieszkańcy, którzy usuwają szpecące napisy z własnych posesji, dlatego zespół postuluje również, by te wydatki można było odliczać od podatku.

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.