Do Wielkiego Czwartku trzeba było wysprzątać dom i upiec ciasta, aby potem zyskać czas na wszystkie obrzędy kościelne, na modlitwę. Poza tym mazurki i babki musiały też swoje odleżeć, dlatego przygotowywało się je wcześniej. W Wielki Czwartek milkły dzwony, mówiono, że pojechały do Rzymu, aby odzyskać głos. Po ulicach Krakowa i sąsiednich wsiach biegali chłopcy z drewnianymi kołatkami, terkotkami lub taradajkami, czyniąc nieznośny hałas, który miał odstraszać zło, chronić ludzi. Przeganiano wodne demony.
Już wkrótce więcej na temat wielkanocnych tradycji w rozmowie z Krystyną Reinfuss-Janusz z Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie.