PILNE

Wybory samorządowe w Krakowie bez bilbordów i plakatów na słupach?

27 wrzesnia 2017 Miasto
Autor:  Magdalena Strzebońska-Jasińska

Rozmowa z dr. Sebastianem Chachołkiem, organizatorem XIV Ogólnopolskiej Konferencji „PR w Samorządzie i Administracji Państwowej”, która rozpoczyna się dziś w Krakowie.

Czy w świecie wirtualnym można wygrać realne wybory?

Tak, ale jeszcze nie w Polsce. O skuteczności tego narzędzia przekonaliśmy się parę lat temu podczas prezydenckich wyborów w USA. W naszym kraju póki co internetem można tylko się wesprzeć. W dużych miastach kampania wyborcza w 30 procentach będzie rozgrywać się w internecie, reszta w realu. W wiejskich gminach te proporcje rozkładają się jeszcze bardziej na korzyść świata rzeczywistego. Tam rządzi zasada, że każdy uścisk dłoni wyborcy, to jeden głos. Z każdym rokiem rola internetu i social media będzie się jednak zwiększać.

To znaczy, że za jakiś czas nie będziemy bombardowani bilbordami i plakatami na murach, słupach i drzewach, a nasze ulice staną się czyste?

Chciałbym, żeby stało się to jak najszybciej, ale musimy przeżyć jeszcze kilka kampanii wyborczych z tysiącami beznadziejnych i nieciekawych plakatów. Kampanie outdoorowe skierowane są w dużej mierze do starszego pokolenia, bo osoby, które ukończyły 80 lub więcej lat nie korzystają ze smarfonów czy tabletów, natomiast pokolenie dzisiejszych 15-latków, czyli przyszłych wyborców, jak najbardziej.

Dlaczego kampania w internecie jest atrakcyjna? Tam są tylko reklamówki.

To wystarczy. Wszystkich interesują puste obietnic, a nie poważne wywody. Bądźmy realistami, ludzie głosują emocjami, a nie rozumem.

A politycy to wykorzystują. Jakie jeszcze inne profity mają z internetu?

Finansowe. Istotną rolę w każdych wyborach odgrywają wolontariusze, których praca i zaangażowanie jest niepoliczalne, więc nie wykazuje się go w rozliczeniu kampanii. Mam na myśli m.in. osoby, które z własnej woli wieszają plakaty. Podobnie jest z internetem. Jeśli ktoś coś pisze, dyskutuje na forach, to takiego zaangażowania też nikt nie rozlicza.

Czy prezydentowi Jackowi Majchrowskiemu, który od lat rządzi w Krakowie i jest doskonale rozpoznawalny, internet też może w czymś pomóc?

Tak, bo taki kandydat, jak on musi trafić do młodego pokolenia, które czeka na zmiany. Chce kogoś młodszego, nowego, innego. Musi więc tym młodym ludziom pokazać, że ma nowe pomysły dla Krakowa i zmienia się razem z miastem. Jest jednak jeden problem. Nie może obiecywać głupot, bo to nie ten standard polityki, co oznacza, że przyjdzie mu się zderzyć z konkurentami, którzy taki przywilej mają. I w dużej podaży programów wyborczych niełatwo mu będzie obnażyć w krótkim czasie, te które zawierają kłamstwa. Zagrają więc emocje.

Będzie też punktowany, za to co mu nie wyszło.

Prezydent Majchrowski ma dużą wiedzę, ale też dużo wrogów. Ich liczba jest proporcjonalna do sprawowanych przez niego kadencji. Takie osoby naturalnie starają się go rozliczyć, więc będzie musiał się z tym zmierzyć. Dla większości wyborców będzie jednak ważniejsze to, co zaproponuje krakowianom w przyszłej kadencji.

Facebookowe profile niektórych polityków aż uginają się pod ciężarem lajków. Czy warto je kupować?

Nie, poparcie trzeba zdobywać w sposób naturalny. Niektórzy idą jednak na skróty i wolą za nie zapłacić. Ale to może obrócić się przeciwko nim, bo internauci łatwo obnażą kupione polubienia. Lepiej więc wydać pieniądze na targetowane kampanie w internecie, które dotrą do konkretnych osób.

Jak będzie wyglądać kampania do przyszłorocznych wyborów samorządowych?

Wszystko zależy od tego, czy pozostaną dwie tury wyborcze, czy też będzie tylko jedna. W drugim przypadku wygrywa ten, kto spośród wszystkich kandydatów będzie miał najwięcej głosów. To może być nawet 10 procentowe, a więc relatywnie bardzo niskie poparcie.

To znaczy, że największe szanse mają dotychczasowi kandydaci?

Tak, ale z drugiej strony nakładają nam się wyniki popularności i rozpoznawalności partii politycznych. Te, które mają duże poparcie w skali kraju mogą liczyć na to, że wystawiając jakąkolwiek kandydaturę, ale w barwach partii uzyskają podobną liczbę głosów. W skali całego kraju to będzie więc rozgrywka pomiędzy kandydatami PiS i całą resztą. Jeśli reszta wystawi wielu kandydatów to przegra, jeśli jednego ma szansę wygrać.

Co zmieni się w strategii wyborczej kandydatów, jeśli będzie tylko jedna tura?

Będzie musiała być bardziej przemyślana i intensywna, bowiem wtedy wszyscy naraz rzucą pieniądze i pomysły.

Prezydent Majchrowski poinformuje mieszkańców o swoim kandydowaniu, na pół roku przed wyborami. Czy to dobry ruch?

Im później zapowie swój udział, tym zbierze mniej ataków, bo dojdzie do mniejszej liczby debat, rozmów czy spotkań z mieszkańcami. Z punktu widzenia krakowianina późniejsza informacja o kandydowaniu dotychczasowego prezydenta też jest lepsza. Gdyby zrobił to na przykład dwa lata przed wyborami, to wówczas jego aktywność zawodowa układałaby się w rytm kalendarza wyborczego, a wiele projektów byłoby rozpatrywanych w kategorii marketingu politycznego i niepotrzebnie dyskredytowanych przez politycznych oponentów.

Rozmawiała:

Magdalena Strzebońska-Jasińska

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.