Dopiero co wrócił z Laponii, gdzie przez trzy tygodnie szkolił kierowców na zamarzniętym Morzu Bałtyckim. W Krakowie ładuje baterie, trochę odpoczywa ale bynajmniej się nie leni! Przecież trzeba jeszcze pomóc tacie w zarządzaniu restauracją, ogarnąć własne sprawy biznesowe i dodatkowo wsiąść co jakiś czas w samochód i jako instruktor przyczynić się do poprawy umiejętności naszych polskich kierowców. Michał Kościuszko - bo o nim mowa - to prawdziwy człowiek renesansu. Były wybitny rajdowiec i biznesmen z sukcesami, który nie lubi nudy i żadnej pracy się nie boi.
Każdy Cię zna albo przynajmniej kojarzy. Wiesz, że szukaliśmy ale nie znaleźliśmy ani jednego negatywnego komentarza na Twój temat w sieci?
Michał Kościuszko: Serio? Nie, nie wierzę (śmiech).
Ale takie są fakty. Jednocześnie jednak niewiele osób wie co Ty teraz robisz. Co się dzieje aktualnie w Twoim życiu?
Ja też czasami nie wiem co robię. Bo robię bardzo dużo rzeczy odkąd w 2013 roku przestałem regularnie startować w rajdach samochodowych. Zająłem się przeróżnymi, innymi rzeczami - głównie biznesowymi. A co to za rzeczy? Z racji historii rodzinnej jestem głęboko zaangażowany w biznes gastronomiczny. To jest jedna część. Dla mnie takim autorskim projektem, któremu poświęcałem ostatnimi czasy najwięcej uwagi było dodatkowo stworzenie Ośrodka Doskonalenia Techniki Jazdy. Moto Park Kraków, który powstał w maju zeszłego roku, szkoli z sukcesem kierowców, po to żebyśmy czuli się bezpieczniej na naszych drogach. Bo niestety jesteśmy na szarym końcu jeśli chodzi o statystyki wypadków. Poza tym dużo sam szkolę jako instruktor - kierowców amatorów, czy półamatorów którzy chcieliby zacząć swoją przygodę w rajdach. Dopiero co wróciłem z trzytygodniowego pobytu w Laponii, gdzie na zamarzniętym Morzu Bałtyckim wraz z fińskimi kolegami uczyliśmy chętnych jak powinno się jeździć samochodem rajdowym na kolcach po śniegu i lodzie. Podsumowując - to są jakby różne rzeczywistości w których się przemieszczam i w których działam. Jestem dwa tygodnie w Krakowie to zajmuję się firmami, restauracją czy torem lub fabryką- bo od jakiegoś czasu produkujemy też żywność. A co jakiś czas przenoszę się do innego świata, jestem instruktorem i mogę siedzieć w samochodzie rajdowym czy sportowym i robić to co kocham.
W takim razie to idealny moment na zadanie tego pytania. W Polsce mamy dobrych kierowców?
I tak i nie. Mamy dobrych kierowców sportowych - bo naszych zawodników na arenach międzynarodowych w różnych sportach motorowych jest coraz więcej i odnoszą duże sukcesy. Technicznie, jako naród, jeśli chodzi o czyste umiejętności prowadzenia samochodu, z perspektywy ostatnich lat, gdy miałem tysiące osób u siebie w samochodzie, jeździłem z nimi, obserwowałem jak się zachowują, nie jest najgorzej. Gubi nas jednak brawura i złudne poczucie braku odpowiedzialności za decyzje, które podejmuje się za kierownicą. Niektórym włącza się tzw. nieśmiertelność i wydaje im się, że wszystkie te wypadki o których się słyszy na pewno nie dotyczą mnie. To się zdarza gdzieś tam indziej ale nie mnie bo ja zrobiłem już samochodem milion kilometrów. I to jest pierwszy krok do draki, gdyż traci się czujność i koncentrację "za kółkiem". Jako naród myślę, że jesteśmy tacy bardzo butni, do bitki pierwsi... Tłumaczę sobie te agresywne zachowania na drodze tym, że niektórzy szukają w nich jakiegoś upustu swojej frustracji - bo są niezadowoleni ze swojego życia, pracy itd. Wątpię, żeby osoba która jest na co dzień szczęśliwa wysiadła na światłach do drugiego kierowcy i chciała się z nim bić. No bo po co? Przecież są fajniejsze rzeczy w życiu do robienia.
A bardziej lokalnie? Jak wygląda sytuacja z Twojej perspektywy jeśli chodzi o krakowskich kierowców?
Tutaj będę lokalnym patriotą. W Krakowie jest moim zdaniem dobrze jeśli chodzi o kierowców. Nie jest źle, nie ma zawiści na drodze. Nie wiem tylko, jak to jest z samochodami z "obcymi" rejestracjami (śmiech). Mamy świetną komunikację miejską, coraz więcej ścieżek rowerowych, z każdym rokiem lepsze drogi. Wielu moich znajomych jak również i ja sam w cieplejsze miesiące przesiadamy się jednak na rower. Polecam każdemu - zza szyby samochodu nie zobaczymy tych wszystkich kolorów, nie poczujemy zapachów i klimatu tego pięknego miasta. No i do tego jazda na rowerze jest dużo zdrowsza. Nie przeskoczymy pewnych rzeczy - w godzinach szczytu korki będą zawsze. Trzeba tylko umieć przewidywać pewne rzeczy. Nawet jeśli mamy samochód to przesiadka na rower czy komunikację miejską nie jest naprawdę żadną ujmą na honorze kierowcy.
Kto w takim razie może przyjść do Twojej szkoły i zapisać się na zajęcia? I czego się tam nauczy?
Na szkolenia może zapisać się absolutnie każdy. Nie trzeba mieć nawet prawa jazdy. Obiekt jest zamknięty więc nie obowiązują na nim przepisy ruchu drogowego. Szkolenia odbywają się pod okiem wykwalifikowanych instruktorów, którzy mają wiedzę, doświadczenie i podejście do naszych kursantów. A przychodzą do nas różni ludzie. Niektórzy mówią, że zrobili już miliony kilometrów w swoim życiu - podejście typu "niczego się nie nauczę i ogólnie jestem super". Bierzemy więc takiego "asa" na najprostszy slalom ustawiony ze słupków przy prędkości 15-20 km/h i na trzecim słupku ręce na kierownicy zawiązane są w kokardkę... Okazuje się, że zupełnie nie kontroluje swojego samochodu przy prostych czynnościach. A już nie wspominam o sytuacjach ekstremalnych, podbramkowych gdy trzeba np. wyprowadzić auto z poślizgu. Na pewno każdy kto jeździ samochodem w mojej opinii powinien przejść taką szkołę. Tym bardziej, że były plany, by takie szkolenia były obligatoryjne - każdy młody kierowca między 4 a 8 miesiącem posiadania prawa jazdy miał odbyć przynajmniej godzinę doszkalającą na płytach poślizgowych. Pomysł jednak umarł śmiercią naturalną a szkoda. To jest absolutnie niezbędne i nie przestanę apelować do naszych władz, by takie przepisy weszły w życie. Tym bardziej, że to nie jest jakaś nowość. W wielu krajach Unii Europejskiej, jest to obowiązkowe i nikt nie patrzy czy to będzie kosztowało 100 czy 500 euro więcej. Dzięki takim szkoleniom uświadamiamy młodych ludzi jakie są zagrożenia, eliminujemy w jakimś stopniu potencjalnych rozrabiaków drogowych. W godzinę nikogo nie nauczymy jeździć tu nie ma się absolutnie co czarować. Ale możemy pokazać co się wydarzy, jaki jest wpływ prędkości na zachowanie samochodu, co się naprawdę dzieje z autem gdy wpadniemy w poślizg itd. Bardzo wielu kierowców z ogromnym doświadczeniem nie miało nigdy poślizgu i oby tak zostało ale pewnego dnia może się okazać, że jednak w niego wpadniemy i skąd mamy wtedy wiedzieć jak zareagować? Skoro nigdy tego nie przećwiczyliśmy w bezpiecznych warunkach, nikt nie powiedział nam "Teraz odejmij gazu, teraz zrób to, teraz skręć"? Jak to powtórzysz kilka razy to gdzieś to z tyłu głowy zostanie. I może, ale oby nie, ta wiedza i umiejętność kiedyś ci się przyda.
A Ty za którym razem zdałeś egzamin na prawo jazdy?
Za pierwszym. Nie mogłem sobie pozwolić na oblanie bo jeśli dobrze pamiętam, miałem niedługo potem ować w swoim pierwszym rajdzie. Byłoby głupio i dziwnie ścigać się bez "prawka" (śmiech).
No dobrze, a więc który świat jest dla Ciebie ciekawszy? Biznesowy czy "rajdowy"?
Najbardziej cenię sobie w życiu poczucie wolności i możliwości samodzielnego kreowania swojego czasu i przyszłości - oczywiście w jakimś tam ograniczonym zakresie. Ale kręci mnie właśnie różnorodność. To znaczy, gdybym miał tylko i wyłącznie jeździć od rana do wieczora 365 dni w roku samochodem rajdowym, byłoby to fajne ale przez pierwsze 30 dni a potem zacząłbym juz myśleć o czymś innym. Taką mam naturę - i może dlatego nigdy nie zdobyłem tytułu mistrza świata WRC- bo może właśnie brakło mi tej determinacji w jednym kierunku. Ale to też nie jest powiedziane, że tak mogło być... W każdym razie lubię swoje życie za to, że jest różnorodne. Wstaję w poniedziałek rano i nie do końca wiem co będę robił w perspektywie najbliższego tygodnia bo to się szybko zmienia. I to sobie bardzo cenię. Chciałbym żeby to trwało jak najdłużej.
Poza samochodem, biznesem i pomaganiu tacie co Michał Kościuszko lubi robić w tych krótkich momentach, gdy ma czas tylko dla siebie?
Lubię biegać po Krakowie, jeździć na rowerze, spotykać się ze znajomymi, oddychać atmosferą Krakowa. Często wyjeżdżam ale wracam tutaj za każdym razem. To miasto które kocham. A dla mnie ważną rzeczą jest, by mieć przeświadczenie i pewność, że mieszkam i żyję w fajnym, może najfajniejszym, miejscu na świecie. Rynek, Podgórze, Kazimierz, Bulwary - to wszystko piękne miejsca które uwielbiam. A do tego Las Wolski - mój numer jeden - doskonałe miejsce do biegania, spacerów z psem, wyciszenia się. Ciągnie mnie tutaj również tempo życia. Nie jest zwariowane. Jest czas na wszystko - żeby wyskoczyć gdzieś ze znajomymi, wypić gdzieś kawę w kawiarni, pojeździć na rowerze - a mimo wszystko jednocześnie pracować, zarabiać i realizować swoje pasje.
Fot. Michał Kościuszko Official